piątek, 1 marca 2013

epilog.


Wrzesień minął spokojnie. Siatkarze rozpoczęli przygotowanie, treningi, memoriały.  Niestety, Piotrka więcej nie było niż był. Ale taką ma pracę, pasję. Wiedziałam na co się piszę będąc z nim.
Dzieci od tygodnia stawiały pierwsze kroki. Cieszyłam się jak małe dziecko widząc jak nieporadnie stawiają małe stópki. Tak nie dawno byłam w ciąży a one już takie duże.
W końcu nastał październik i rozpoczęły się rozgrywki plusligi. Piotrek wrócił do formy, grał w podstawowym składzie. Kontuzje na szczęście też go omijały.
W sobotę inauguracyjny mecz rzeszowianie grali z Effectorem Kielce we własnej hali na Podpromiu.  Dzisiaj pierwszy raz Michał i Oliwka oficjalnie będą dopingować tatusia bezpośrednio na hali. Piotrek załatwił dla maluchów małe koszulki. Mecz miał się rozpocząć o 14.30. Piotrek pojechał już około południa, chociaż jak to on nie mógł się zebrać do wyjścia bo wolał znaleźć sobie inny zajęcie… ale równie bardzo miłe :D
Ubrałam Michała w dżinsowe spodenki i koszulę w kratkę a na wierzch pasiasta kids z numerem 4! Oliwka w liliowych rurkach  i błękitnej tunice + replika koszulki taty. Ja ubrałam się ‘normalnie’. Nie ubierałam koszulki mojego narzeczonego, wystarczy jak dzieci mają a nie musimy się wyróżniać jako familia Nowakowskiego. O 14 wyjechaliśmy z domu. Wzięłam dla maluchów picie, chrupki, paluszki. Zapięłam bezpiecznie w fotelikach i po kilku minutach byłyśmy pod halą. Zaparkowałam i weszliśmy na halę. Oliwka na ręce a Michał dzielnie kroczył obok mnie, trzymany za rączkę. Ochroniarze już przy wejściu rozpoznali latorośle środkowego.
Usiedliśmy wygodnie na swoich miejscach. Rozpłaszczyłam moje bliźniaki i oglądaliśmy rozgrzewkę siatkarzy. Na hali był już prawie komplet kibiców. Michał szybko dostrzegł Piotrka chwycił mnie za rękę wskazał paluszkiem na boisko i krzyknął
-Tata! Tata!
-Kochanie tatuś później do nas przyjdzie, teraz gra ważny mecz. Chodź do Oliwki –jednak mały nie dawał za wygraną. Piotrek widząc, że Misiu zaczyna płakać i ciągle woła ‘tata’ podszedł do nas
-Michałek tata tutaj popracuje a później przyjdzie i ciebie do wujków weźmie, dobra? –chłopczyk mimo młodego wieku dużo rozumiał. Michał się uspokoił a Piotrek w przelocie skradł mi buziaka
-Powodzenia! –krzyknęłam gdy już wracał do kolegów z drużyny.  Oliwią zajmowała się Asia Zbyszkowa. Siedziałyśmy obok siebie cały mecz. Dzieci w ciągu dwu godzinnego spotkania siedziały może pół godziny. Ostatecznie Resoviacy wygrali 3-1. MVP –Grzesiu Kosok.  Rzesze kibiców rzuciły się na siatkarzy. A oni cierpliwie znosili ich krzyki i kolejne prośby o autograf i zdjęcia.
W końcu chłopaki zaczęli się krótko rozciągać jak zwykle po spotkaniu. Podeszłam bliżej z moją gromadką. Ignaczak zaraz przejął Oliwkę a Michał pobiegł do Piotrka który siedział po turecku na boisku. Hala opustoszała a chłopaki bawili się ze swoimi dziećmi, które były na spotkaniu. Niestety nie było ani Zuzi Igły ani Martyny bo malutka się rozchorowała. Michał turlał piłkę po ziemi od rąk Piotrka do siebie. A Krzysiek wygłupiał się udając tańczenie walca z Oliwią na rękach. Podeszłam do Piotrka i kucnęłam
-Gratuluję Kotek –cmoknęłam go w policzek
-Dziękuję –roześmiał się. –Ale może tak bardziej pogratulujesz? –podniósł brwi ku górze
-Tutaj? Wszyscy patrzą!
-Ee tam zajęci są nie widzisz? –rozejrzałam się wokoło, rzeczywiście każdy był zajęty albo rozciąganiem albo dzieciakami albo Krzysiek z Oliwią latał po całym boisku. Ten to nigdy nie zmęczony. Piotrek szybko odszukał moje spierzchniałe wargi. Uwielbiam tą wymianę bakterii z moim mężczyzną! Jednak ta chwila nie trwała zbyt długo bo Iglasty musiał się rozedrzeć tak, że aż Michał złapał się kurczowo mnie za nogę.
-Krzysiek odwaliło ci? –wydarłam się
-Ej no weźcie! Na chwilę was zostawić nie można!
-A co zazdrościsz? To spinaj to stare dupsko i pędź do Martyny –pokazałam mu język
-Pogadamy, jak ty będziesz w moim wieku
-Ja będę zawsze młoda i zwinna –roześmiałam się.
-Chyba dokończymy w domu –powiedział mi na ucho środkowy.
 Chłopaki zaczęli opuszczać boisko. Piotrek przykazał nam poczekać na niego na korytarzu przed szatnią. Wzięłam Michała na ręce a Nowakowski Oliwkę. Pierwszy ze szatni wyszedł Zibi  i zaczął bawić się z maluchami. Fajnie wyglądał z dziećmi. Wielki, postawny facet z takimi kruszynkami. Maluchy bardzo szybko łapały kontakt. Po chwili wyłonił się zza drzwi gadatliwy Krzysiek!
-Ej, Batman czy ty przypadkiem pod nieobecność ojca dzieci nie chcesz się do nich dobrać? –Zbyszek wybałuszył oczy a koło nas pojawił się Piotrek
-Co tu taka cisza? Obgadywaliście mnie? –rozejrzał się po nas, a Oliwka wyciągała rączki w jego stronę. Roześmialiśmy się i wyszliśmy z hali w dobrych humorach. W domu byliśmy po 17. Zjedliśmy kolację, wykąpaliśmy dzieciaki, które ponownie zaczęły się bawić w salonie. Usiadłam z Piotrkiem na sofie i włączyłam TV. Właśnie rozpoczynał się mecz Bełchatowa z Jastrzębiem. I za kim być? W jednej drużynie mój brat a w drugiej mąż siostry?
Przytuliłam się do mojego mężczyzny i oglądaliśmy poczynania znajomych chłopaków. Ostatecznie 3-2 wygrał Bełchatów.
Po 21 uspaliśmy dzieci, wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam pod kołdrę.  Już miałam zasypiać gdy poczułam na sobie delikatny dotyk Piotrka
-Kotek co chcesz?
-Miałaś mi jakoś pogratulować
-Gratuluję
-Paulina…
-Co? Piotruś ja chcę spać
-Ale nie możesz mnie  chociaż pocałować?
-Nie
-Dobra! Będziesz coś chciała! –położył się na plecach i zaczął sobie gwizdać w rytm muzyki, którą z resztą sam wymyślił
-Piotrek! –odwróciłam się w jego stronę, nadal sobie gwizdał patrząc w sufit. Mówią, że gdy kobieta się drze mężczyzna ma jej wtedy zatkać usta swoimi ustami? Tutaj odwrotna sytuacja ja jemu muszę!
-Ała! –udarł się wyswobadzając z moich ust w które wcześniej go ugryzłam z premedytacją.
-Gdzie te ręce? Co? –nie miałby uszkodzonej wargi gdyby nie wkładał rąk gdzie nie powinien.

Cały październik jak i listopad minęły podobnie. Treningi, mecze, wyjazdy, powroty i ciągła tęsknota za nim. Ale nie zamieniłabym go na jakiegoś faceta który pracuje 8 godzin za biurkiem jest na każdą noc w domu i weekend. Wybrał taki zawód, sport, pasję a ja go takiego pokochałam.

Mikołajki, urodziny, święta minęły całkiem udanie. Święta spędziliśmy tradycyjnie już od dwóch lat chyba. Dom mojej mamy, Piotrka. Na święta przyjechała również Alicja. Za trzy miesiące miała wrócić już do Polski. Wyjaśniłyśmy sobie wszystko. Tzn. ona mnie przeprosiła, że miała o mnie takie zdanie. Ale przekonała się, że nie poleciałam na Piotrka pieniądze, karierę i rozgłos tylko go najzwyczajniej w świecie kocham. A nasze dzieci są rzeczywiście z miłości a nie przypadku i złapania ‘na ciążę’.

-Piotrek a ty masz zamiar się ożenić? –zapytał pan Nowakowski. Piotrek lekko zakłopotany zaczął się jąkać i rumienić. –Przecież i tak żyjecie jak małżeństwo to nie lepiej by było uprawomocnić ten związek?
-Spokojnie, jeszcze mamy czas –załagodziłam i zmieniłam szybko temat. Nasze rozrabiaki dawały o sobie znać wszelkimi psotami. A to coś rozbiły, zepsuły, stłukły się mimo, że czuwałam nad nimi.

Wróciliśmy bezpiecznie do naszego domu w Rzeszowie.
-Kicia a co myślisz o tym ślubie?
-Mi tam obojętne, ale nie  powiem, że nie chciałabym się zaobrączkować z tobą jak para gołębi –niby się uśmiechnęłam ale z pełną powagą to mówiłam patrząc w jego oczy. Nasze głowy zaczęły się do siebie zbliżać a temperatury ciał znacznie podnosić a że nie dobrze się przegrzewać tak więc ubrania musieliśmy zrzucić…


Kwiecień, tydzień po zakończeniu rozgrywek ligowych, tydzień przed rozpoczęciem sezonu reprezentacyjnego

Biegam po domu sama nie wiem za czym!? Za 5 godzin zostanę ŻONĄ! I skończy się bycie panną! Piotrek wyluzowany, uśmiecha się, bawi z dziećmi… zaraz zjadą się do nas goście! A ja zaczynam wariować! Oo, w końcu jest mama zajmie się Michałem i Oliwią i Maćkiem. Dominika z Kasią pomogą mi się ubrać. Paweł z Bartkiem pewnie do Piotrka pójdą.
Podjechaliśmy pod kościół w Rzeszowie. Gromada gości przyszła specjalnie dla nas?
Po złożeniu przysięgi przyszedł czas na obrączki. Ręka mi się trzęsie ale powtarzam słowa za księdzem i zakładam mojemu MĘŻOWI złotą, błyszczącą obrączkę z wygrawerowaną datą.
Przed kościołem czas na ryż, grosiki, życzenia, cukierki… Później tradycyjnie szampan, chleb, przenoszenie przez próg, pierwszy taniec, sesja z każdym z gości i nasza z dziećmi, świadkami czyli Pawłem i Alicją.
Aż około 21 Krzysiek przejął mikrofon od orkiestry. Zaprosił wszystkich na środek. Siatkarze a było ich z 20 chyba ustawili się w półkolu i zaczęło się!

Pierwszy Krzysiek: Na samym początku śpiewania mojego,  Życzę państwu młodym wszystkiego dobrego

Mikrofon trafił do Bartka: Czego żeś Ty młoda w kościele płakała Pewnie Ci żal było żeś się już wydała.

Winiara: Czego żeś się młody w kościele czerwienił, Pewnie Ci żal było żeś się już ożenił.

Kosy: Będziesz świetnym zięciem, no a Ty synową. Jeśli nade wszystko uwielbiasz teściową

Gumy! : A rodzice młodych zostali tesciami  beda sie szanowac jak Ruskie z Niemcami

Pliny: A na tym weselu gości cała kupa ciekawe co który zaleje się w trupa.

Zatora: By nie zbrakło wódki to mądry Pan Młody do każdego litra dolał kwartę wody

Zibiego: Już żeś sie wydała Już żeś nie jest panną będziesz teraz chodzić z babami na ranną

Jarosza: Zobacz sobie młoda ilu tu amantów i tak pierwsza nocka jest dla muzykantów.
i zakończył Iglasty: Co było to było a było do śmichu  Teraz Se wypijem po małym kielichu

Wszyscy wręcz płakali ze śmiechu. Podeszliśmy do wszystkich śpiewaków i podziękowaliśmy im, przytuliłam każdego. Zapytałam na ucho Krzyśka czyj to pomysł ale nie trzeba było długo się domyślać…
Zabawa była szampańska! Wesele udane, goście zadowoleni a ja po tylu wzlotach i upadkach wreszcie jestem szczęśliwą matką i żoną! Muszę się przyzwyczaić do tego określenia. PANI NOWAKOWSKA!
_____________________________________________________________________________
Dziękuję, że ze mną byłyście! :) To już koniec historii Piotrka  i Pauliny i ich rodziny. Ale rozważam może ciąg dalszy? Nie wiem? Zobaczymy. Najpierw szkoła i oceny.Chciałabym poznać wasze zdanie w komentarzu lub na fp (http://www.facebook.com/ChcialabymByKiedysSpelnilySieMojeWszystkieMarzenia   )
A może ujawnią się wszyscy co śledzili ale nie ‘chciało’ im się zostawić komentarza?
Dziękuję jeszcze raz! :* Być może do ponownego sklikania 

piątek, 22 lutego 2013

40.


Niedziela minęła podobnie jak sobota. Paweł bardzo wczuł się w rolę wujka i zajmował maluchami. Z rana korzystając, że mam z kim zostawić dzieci wybrałam się sama na spacer alejkami zaspanego jeszcze Bełchatowa. Rozmyślałam nad tym co się w moim/naszym życiu dzieje. Może ja też postąpiłam zbyt pochopnie? Z boku mogło to wyglądać jakoś podejrzanie? Moje ubrania przesiąknięte męskimi perfumami? Ale on powinien mi wierzyć a nie sam wymyślać teorie spiskowe! Tylko bardzo mi go brakuje. W stosunkowo niedługim czasie uzależniłam się od niego jak narkoman od narkotyków i nie może sobie poradzić gdy jest ‘na głodzie” tak ja tęsknię za nim.
Wstąpiłam do supermarketu i kupiłam dla nas świeże pieczywo. Wróciłam do mieszkania mojego brata około 9. Oliwka spała jeszcze a Michał psocił.
-No gdzie ty byłaś?
-Na spacerze
-Ale chociaż telefon byś z sobą brała
-Przepraszam –uśmiechnęłam się i wzięłam Misia na ręce. Paweł wziął się za przyrządzanie śniadania a ja w tym czasie przebrałam Michała. Teraz obudziła się Oliwka. Wykonałam te same czynności co przy Miśku. Włożyłam maluchy do wózka i wjechaliśmy do kuchni. Zjadłam śniadanie, posprzątałam po nas, zrobiłam nam kawę, maluchy uspałam i wzięłam się za robienie obiadu.
Po południu niestety ale musiałam wracać bo Rzeszowa. Pożegnałam się z Pawłem, dzieci usadowiłam bezpiecznie w fotelikach i miałam już wyjeżdżać ale zatrzymał mnie Zator
-Paulina pamiętaj o tym co mówiłem ci wczoraj. Następnym razem jesteście ale w czwórkę u mnie –puścił mi oczko
-Wiem, będę chciała naprawić to co się zepsuło. Za bardzo go kocham. –przytuliłam się jeszcze raz do niego i wsiadłam do samochodu. Zapięłam pasy i odjechałam.
Około 18 byłam w domu. Droga minęła spokojnie, dzieci zasnęły po przejechaniu kilku kilometrów i mogłam bez przeszkód prowadzić. Rozpakowałam nasze ciuchy, które zabrałam do Bełchatowa. Część wrzuciłam do prania. Dzieci umyłam, nakarmiłam i uspałam. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam pod kołdrę. Poniedziałek minął podobnie bez jakiś większych atrakcji. We wtorek Piotrek miał przyjść do dzieci bo ja z Karolem miałam udać się do rzeszowskiego centrum kultury na ogłoszenie wyników konkursu fotograficznego. Główną nagrodą było otrzymanie indeksu na studia w profesjonalnej szkole fotografii we Włoszech. Drugie miejsce wyjazd na tygodniowe wakacje na jakąś wyspę a trzecie weekend w SPA w Olsztynie w jakimś hotelu. Nie liczyłam na żadną z tych nagród ale wypadało iść i usłyszeć wyniki. Około 11 pojawił się Piotrek a ja wyszłam do pokoju, żeby się ubrać. Wybór padł na koronkową sukienkę do tego szpilki nude. Włosy delikatnie pofalowane, rozpuszczone. Do ręki czarna kopertówka. Pożegnałam się z dziećmi całusem w policzek
-Skarby zostajecie z tatusiem, bądźcie grzeczne. Piotrek jak by się coś działo to dzwoń. Tutaj jest zupka, tutaj pieluchy, mleko, chusteczki –pokazywałam ręką  przedmioty
-Wiem, poradzimy sobie
-Dziękuję –wspięłam się na palce i przybliżyłam się do jego policzka, zjeżdżając niżej do kącika ust i delikatnie całując. Szybko chwyciłam klucze do samochodu i wyszłam. Karol już czekał pod CK. Weszliśmy do sali numer 88 i usiedliśmy na krzesełkach. Oprócz nas było około 40 innych osób a zwycięskich mogło wyjść raptem 6. Dyrektor ogłosił zwycięzców 3 i 2 miejsca. Nie było naszych nazwisk w tym gronie więc nawet nie liczyłam, że mogłabym wygrać. W sumie i tak nie skorzystałabym bo mogę robić zdjęcia ale nie wybieram się do żadnych Włoch na studia z małymi dziećmi. No chyba, że Piotrek będzie miał ofertę gry w jakimś klubie. Ale najpierw musimy wrócić do siebie. Z zamyśleń wyrwał mnie Karol, który zaczął mnie ściskać. O co mu chodzi? Popatrzyłam na niego spod byka. Okazało się że wygraliśmy! Przecież to niemożliwe?! Odebraliśmy indeksy i podziękowania. Po wyjściu z tej sali miał być mały poczęstunek. Nie skorzystałam tylko szybko poszukałam dyrektora.
-Przepraszam bardzo, ale ja chciałabym zrzec się tego indeksu.
-Ale dlaczego?
-Szczerze? Nie spodziewałam się, że możemy wygrać. Kolega mnie namówił do wzięcia udziału to się zgodziłam. Nie planuję studii fotograficznych ani wyjazdu ponieważ mam małe dzieci, bliźniaki. Przepraszam.
-Rozumiem, ale może pani przemyśli? Porozmawia z mężem? –przekonywał
-Nie, to jest postanowione  -uśmiechnęłam się
-No dobrze. Proszę tutaj się podpisać.
-Przepraszam jeszcze raz. Do widzenia.

Zmierzałam w stronę samochodu, aż nagle zza rogu wyszedł Karol.
-Cieszysz się? –pękał z dumy
-Tak, Karolku z twojego szczęścia. Ja oddałam indeks. Nigdzie nie wyjeżdżam –uśmiechnęłam się
-Jak to?
-Normalnie, nie zostawię dzieci a wyjeżdżać do Włoch z nimi nie mam zamiaru.
-Paulina pomógłbym ci w opiece nad nimi
-Karol ale ja nie chcę! Ja muszę naprawić mój związek, który się rozpada
-Siatkarzyna gwiazdorzy? –prychnął
-Nie wiesz co się dzieje to nie oceniaj!
-Ja bym nigdy swojej kobiety z dziećmi nie zostawił
-Skąd wiesz, że on mnie zostawił? To ja się wyprowadziłam. Poza tym nie widzę powodu dla którego mam ci się tłumaczyć. Dziękuję za współpracę, powodzenia Karol.

Wracając do domu otrzymałam smsa od Piotrka, że jest z dzieciakami u siebie. Pewnie poszedł z nimi na spacer i bliżej tam mieli. Ciągle w głowie miałam słowa Karola! Co ten kretyn sobie myślał?! Że wyjadę z nim do tych Włoch i co będziemy sobie żyć? Ja z nim?! Niedoczekanie!
Podjechałam pod dom w którym niegdyś mieszkałam. Wysiadłam i zastanawiałam się czy pukać czy wejść bezpośrednio do środka. Zdecydowałam wejść bezpośrednio do domu. w środku było słychać śmiech smyków. Zbliżyłam się do pomieszczenia z którego wydobywały się dźwięki. W salonie na podłodze, na kocu bawili się wszyscy razem. Widok uroczy. Michał jak na 8miesięczne dziecko  zaczął raczkować. Oliwka była troszkę drobniejsza od brata ale również chciała mu dorównywać. Piotrek wstał z podłogi gdy dostrzegł, że stoję.
-To co maluchy zbieramy się? –podeszłam do nich
-Nie idź… -poczułam jego rękę jak mnie obejmuje. –Wszystkiego najlepszego –wręczył mi małe pudełeczko.
-Łał! A z jakiej to okazji?
-Dziś są twoje imieniny
-Aha… -zapomniałam o własnych imieninach?!
-Może zobaczysz co w środku? –pociągnęłam wstążkę a w środku moim oczom ukazał się pierścionek przedstawiający miniaturkę aparatu
-Piotrek nie mogę, on był na pewno drogi –popatrzyłam w jego oczy
-Ale musisz to jest prezent –uśmiechnął się. –Możesz podziękować jedynie –wspięłam się na palcach i dałam mu buziaka w policzek. –To teraz chodź coś zjemy –wskazał gestem ręki na stół w salonie. Na stole czekały już dwa talerze, sztućce, róża w wazonie. Usiadłam na krześle i czekałam co on poda nam do jedzenia. Tradycyjnie jego ulubiony de volaille. Zjedliśmy w milczeniu. Później przenieśliśmy się na kanapę obok dzieci które ciągle bawiły się dość grzecznie.
-Możemy pogadać –zaczął
-Ciągle rozmawiamy
-Ja bym tego rozmową nie nazwał… -tylko wzruszyłam ramionami.
-To o czym chcesz mówić?
-O nas –chwycił mnie za dłoń –Wróć do domu, ja nie wytrzymam dłużej bez was
-Ale możesz widzieć się z dziećmi kiedy chcesz –co ja wygaduję? Najpierw chce naprawiać a on sam proponuje a ja co? Paulina! Ogarnij się!
-Ale ja chcę być z Wami być całą dobę, jak zasypiacie i się budzicie, żeby było jak dawniej! Obiecuję, że nie będę się nic odzywał co do twojej pracy z Karolem. Nie chcę was stracić, nie mogę, za bardzo WAS kocham –mówił to patrząc ciągle w moje oczy, jego ani nie drgnęły podczas tych wypowiadanych słów. Wiedziałam, że mówi prawdę.
-Możesz mnie przytulić –powiedziałam cichutko, po chwili tonęłam w jego objęciach. –Tak bardzo za tobą tęskniłam Kotek, bałam się że już nigdy to nie wróci –wypowiedziałam mu do ucha. Nic nie mówił tylko gładził moje plecy. Znowu go miałam przy sobie i dla siebie.
Postanowiłam nie wracać dzisiaj do wynajmowanego mieszkania. Ale nie nie, wrócić chciałam tylko po ubrania i rzeczy które ze sobą wzięłam. Jednak nie chciałam dzisiaj tam jechać. Tutaj zostało bardzo dużo moich ubrań jak i dzieci. Wieczór Piotrek zajął się uspaniem maluchów a ja wzięłam szybki prysznic. Ubrałam piżamę i wskoczyłam pod kołdrę do naszego wielkiego łóżka. Piotrek po chwili dołączył do mnie, uprzednio myjąc się. Gdy tylko położył się przysunęłam się maksymalnie blisko do niego wtulając w jego klatkę piersiową. Objął mnie i nie puszczał jakby się bał że mu ucieknę? Nie mam takiego zamiaru.
-Kocham cie tak bardzo i przepraszam za moje zachowanie, ale miej do mnie bezgraniczne zaufanie
-To ja powinienem ciebie przeprosić –zatopiliśmy nasze usta w pocałunku.

Przez kolejne dni zachowywaliśmy się jak od nowa w sobie zakochani we wczesnej fazie poznania. Nasze rodziny bardzo się ucieszyły z faktu ponownego zamieszkania i mam nadzieję już nigdy się nie rozdzielimy. Chyba, że Piotrek wyjedzie na mecze ale to zrozumiałe.
Dokładnie 13 czerwca Michał powiedział słowo „Tati” a Oliwka „mama”. Tak też nasze dzieci się uzupełniają. Kocham tą trójkę najmocniej na świecie.

7 lipca odbyły się chrzciny Michała i Oliwi. Chrzestnymi zostali  Bartek i Dagmara –Misia, Paweł i Kasia –Oliwki. Mimo, że impreza była w lokalu i tak byłam zmęczona. Po 20 dotarliśmy do domu. Dzieci również odczuły skutki niańczenia przez wszystkich gości. Nie karmiłam ich już własnym mlekiem bo takowego nie posiadałam. Czas na sproszkowane mleko z butelki. Uspaliśmy maluchy i sama miałam ochotę iść spać. Wzięłam ubranie do przebrania i poszłam się myć. Nic w tym nie byłoby dziwnego gdyby Piotrek nie wszedł mi do łazienki. Nagle odechciało nam się spać. Szybko z Łazienki przenieśliśmy się do sypialni, zatrzymałam Piotrka w jeszcze odpowiedniej chwili
-Kotek idź po swoje akcesoria bo tabletki mi się skończyły a nie mam zamiaru mieć kolejnych Nowakowskich w najbliższym czasie
-Czyli jeszcze masz zamiar mieć?
-Kiedyś może –powiedziałam figlarnie. –Ale no idź i wracaj szybko- wykonał moją prośbę i wrócił ‘zabezpieczony’. Wróciliśmy do czynności, które przerwaliśmy. Potrzebowałam tej bezwzględnej bliskości z nim. Nie kochaliśmy się od czasu mojej wyprowadzki  więc dzisiaj nasza namiętność, pożądanie, bliskość sięgnęła apogeum. Dawałam mu przyjemność a on mnie. Uzupełnialiśmy się we wzajemnym rozkoszowaniu tej chwili. Po zakończonym akcie ciężko oddychając przytuliłam się do nagiego mojego kochanka.
-Chyba  nie mogę się ruszać –wyjęczałam. –Piotruś możesz już przestać –znowu gładził moje uda i pośladki, nie miałam siły na nic więcej, nie dzisiaj.

Wakacje minęły nam dość szybko. Żyło nam się idealnie, dzieciaki rosły jak a drożdżach. Mój braciszek oficjalnie związał się z Kasią. Moją koleżanką ze szkoły. Razem z Dominiką kibicowałyśmy im.
Piotrek nie odstępował nas na krok. Nie że był zazdrosny i chciał wszystko kontrolować. Po prostu każdą wolną chwilę spędzał z nami. 

piątek, 15 lutego 2013

39.


Ciepłe, długie majowe dni sprzyjały spacerom i zabawom z dzieciakami na świeżym powietrzu. Czy coś się zmieniło u mnie i Piotrka? Został w poprzednim tygodniu na noc bo się zasiedział, wiec lepiej było żeby po nocy nie wracał do swojego domu. Jego obecność na noc, nie oznacza, że spędziliśmy ją razem.
Jak wyglądają nasze stosunki? Dziwnie. Rozmawiamy o dzieciach, chociaż nie wiem czy można to rozmową nazwać? Jakieś pojedyncze zdania, słowa. Albo cisza, ta okropna cisza! Której nienawidzę! Moje serce jest podzielone na setki kawałków a w każdym kawałeczku jest Piotrek. Tęsknię za nim, za jego bliskością, dotykiem, za pocałunkami, sprzeczkami, jego opiekuńczością. Michał jest małą kopią Piotrka. Za każdym razem gdy patrzę na niego widzę Piotrka. Do moich oczu napływają łzy ale staram się być w obecności Piotrka twarda a gdy czuję że się rozkleję wychodzę z mieszkania pod pretekstem zakupów czy jakimś innym błachym. Kocham go, próbuję sobie jego zazdrość uzasadnić miłością ale nie potrafię. Nie mogę być zamknięta w klatce i jedyne co to mieć kontakt z Piotrkiem, dziećmi, rodziną i znajomymi których on dobrze zna! Jak może mnie kochać i nie ufać? Niby ufa ale jest uprzedzony do Karola. Przecież on też ma kontakt z kobietami organizującymi mecze, dziennikarkami, fotografkami czy fankami i one jakie rzeczy potrafią wyczyniać? Dodawać przerobione zdjęcia o komentarzach w sieci nie wspomnę i czy ja kiedyś robiłam z tego powodu jakieś problemy? NIE! Ale on sobie ubzdura coś bo pachnę męskimi perfumami!?
Dominika 1500x próbuje ingerować w moją decyzję nt. wyprowadzki. Bo przecież dzieci muszą mieć ojca  i takie tam. Wiem o tym, doskonale wiem. Nie chcę żeby moje dzieci miały podobne dzieciństwo jak ja, bez ojca. Niby był, ale pojawiał się z okazji urodzin, imienin i świąt okolicznościowych. Ale co ja wygaduję? Ja nie chcę żyć bez Piotrka! Tylko muszę mu zaufać na nowo.
W środę pojechałam z moimi maluchami do Martyny i Zuzi. Krzyśka nie było bo był na zgrupowaniu, ale to nawet lepiej dla mnie. On ma dobry kontakt z Piotrkiem a nie chce konfrontacji z nim. Zuzia była już taka duża w porównaniu z moimi bliźniakami. Dzielnie chodziła przynosząc moim dzieciakom różne zabawki a one wymachiwały rączkami i dawały znaki radości piskliwym krzykiem.
Martyna wymaglowała temat mój i Piotrka. I niby rozumie ale ona też widzi nas tylko razem. Baa, kto nie widzi!? Po południu wróciłam do siebie. I znowu karmienie, przewijanie, przebieranie, usypianie i tak w kółko. Maluchy się wycwaniły i teraz spały ze mną na łóżku. Miałam je obok i gdy one już spały a ja nie mogłam patrzyłam na nie. Wspominałam cały ten czas mojego związku z Piotrkiem. Na początku był burzliwy a później było tak dobrze, aż do teraz. Nie żałuję niczego co mnie spotkało gdy byłam z nim. Księżyc mocno świecił tej nocy, chyba zbliżała się pełnia. Jasność z okien biła wprost na nasze łóżko, widziałam dzieci jak przy zaświeconym świetle. Tak bardzo pragnęłam mieć GO znowu przy sobie. Przez głowę przechodziły mi obrazki naszego poznania, pierwsze wspólne święta, szybka ciąża, pobyt w Spale, wakacje, wypadek, poród, szczęście i wielka miłość! Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu, sms od Piotrka „Dobranoc Moje Skarby :*”. Nic nie odpisałam. Tylko znowu połykałam słone łzy. Zmęczona płaczem w końcu zasnęłam. Po 2 w nocy obudził się z płaczem Michał szybko wzięłam go na ręce i zaczęłam kołysać chodząc po pokoju. Po chwili do brata dołączyła Oliwka. Położyłam Misia na łóżku a córkę wzięłam na ręce. Michał znowu zaczął płakać a ja zaczynałam razem z nimi. Nie dawałam sobie rady. Najchętniej zostawiłabym je i zamknęła się w jakimś pomieszczeniu i oderwała się od tego świata chociaż na chwilę! Ale nie mogę, mam dzieci, małe, bezbronne istoty które mnie potrzebują. Przed 4 zasnęły ponownie. Ja już do rana spałam jak  na szpilkach.
Rano, no może nie tak rano bo po 10 przyjechał Piotrek.
-Cześć –przywitał mnie całusem w policzek i wręczając bukiecik różowych frezji. Teraz tylko policzek a kiedyś namiętne pocałunki…
-Hej, dziękuję. Nie musiałeś.
-Ale chciałem –spojrzał w moje oczy a ja szybko odwróciłam wzrok
-Pomożesz mi ubrać maluchy?
-Jasne. –po 10 minutach Oliwka i Michał czekali na wyjście. –A ty idziesz z nami?
-Przepraszam, wolałabym zostać. Dzieci bardzo źle spały w nocy, płakały. Chciałabym ogarnąć dom i siebie
-Wyglądasz pięknie –uśmiechnęłam się tylko na te słowa. Po 5minutach zostałam sama w domu.
Zrobiłam sobie dłuższy niż zwykle prysznic i ubrałam się w letnią sukienkę bo pogoda była wyjątkowo bardzo słoneczna. Włosy spięłam w niedbałego koka. Wzięłam się za zbieranie ubrań i innych rzeczy z salonu gdy nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Pobiegłam szybko do kuchni bo tam na blacie go zostawiłam, już myślałam, że to Piotrek, że coś z dziećmi. Ale to tylko Karol. Dzwonił żeby dać znać, że zaraz u mnie się pojawi po zdjęcia. Bierzemy udział w konkursie fotograficznym.
Jak obiecał, tak zjawił się po kilku minutach. Obejrzał jeszcze te zdjęcia na moim komputerze. W tym czasie wrócił Piotrek.
-Może mamy wyjść i wam nie przeszkadzać?- powiedział z sarkazmem
-Nie! Karol przyszedł po zdjęcia już wychodzi – Karol zaczął się zbierać a Piotrek zaczął rozbierać dzieci. Nie był już taki miły jak rano. Wzięłam Oliwkę na ręce i rozpięłam sukienkę, by ją nakarmić. Piotrek chodził nerwowo tam i z powrotem z Michałem na rękach. A ja rozebrana z piersią na wierzchu karmiłam małą. Nie będę się przed nim chować, on zna jak nikt inny  moje ciało. Po 15 Piotrek zaczął się zbierać. Zbliżyłam się do niego, żeby pocałować go w policzek za pomoc, ale się odsunął
-O co chodzi? –odezwałam się
-Jeszcze pytasz? –dalej byłam zdezorientowana
-Pytam, bo nie wiem
-Może wezmę dzieci do siebie? A was zostawię samych –powiedział oschle, w tym momencie dostał w policzek
-Kocham i będę kochać tylko ciebie, nigdy cię nie zdradziłam i nie zdradzę bo obiecałam  być tylko twoja! A teraz weź i wyjdź! –krzyczałam. Rzuciłam się na kanapę w salonie i zaczęłam szlochać.
Przez noc wymyśliłam, że pojadę na weekend do Pawła do Bełchatowa. Sobotę i niedzielę mają wolną. Poinformowałam Piotrka smsem, że na weekend wyjeżdżamy, niech do mnie nie dzwoni. W piątek zadzwoniłam do Pawła czy możemy przyjechać, oczywiście zgodził się bez żadnych problemów. Wieczorem spakowałam walizkę z najpotrzebniejszymi rzeczami dla nas.
Przed południem w sobotę byłam już u mojego brata. Do Dominiki nie chciałam jechać bo ciągle musiałabym słuchać temat ja –Piotrek.
Zaparkowałam pod blokiem u Pawła a on sam wyszedł po nas. Przytulił mnie mocno na powitanie i wyciągnął maluchy z samochodu. Ja wzięłam walizkę i udałam się za nim do jego królestwa. Zaskoczona byłam porządkiem jaki w środku panował. Nawet był gotowy obiad. Makaron z sosem.  Nie miałam ochoty na jedzenie, ale zostałam zmuszona. Po południu wybrałam się z nim i dziećmi na spacer ulicami Bełchatowa. Wróciliśmy do mieszkania, dzieci zmęczone podróżą i ogólnie zabawą z wujkiem zasnęły. A ja z Pawłem poszłam do kuchni, nalałam dla nas soku i wyszliśmy na balkon. Paweł przerwał niezręczną ciszę
-Paulina a jak u Was?
-Nas chyba nie ma –oczy zaczęły mi się szklić
-Nie mów tak, macie dzieci będzie dobrze
-Nie będzie! On ma obsesję na punkcie Karola!
-A może ogranicz z nim kontakty?
-Z którym?
-No z Karolem!
-Paweł, ale to jest tylko mój kolega. A Piotrek powinien mieć do mnie zaufanie a nie wyciągać pochopnych wniosków! Jeśli ja zerwę z nim kontakt to on przejmie władzę nade mną. Ja nie mogę żyć jak w klatce.
-A może spróbuj z Piotrkiem pogadać? Spróbuj go zrozumieć. Od kilku lat był w kadrze, grał dla reprezentacji a ten cholerny wypadek go wykluczył z gry na tyle czasu, a teraz forma nie wróciła na kadrę. Przecież ja wiem, że go kochasz a on ciebie jeszcze bardziej i boi się stracić, może nie jest teraz taki pewny siebie? Może nie czuje się w pełni odpowiedzialnym facetem? Jedno jest pewne kochacie się i macie Michała i Oliwię! Paulina nie zepsuj tego!  -przytuliłam się do Pawła a po moim policzku spłynęła łza.
-Kocham Cię braciszku. –wcześniej się poszłam umyć i położyć. Gdy leżałam otrzymałam smsa „Kocham Was :* Pozdrów Pawła”. Po chwili zastanowienia odpisałam „KC”. Chyba łatwiej mi było z takiej odległości jaka nas dzieliła. Michał tradycyjnie wiecznie głodny jak jego tatuś obudził się z płaczem ale uspokoił ssąc mleko. Pocałowałam go w główkę i sama niedługo zasnęłam, uprzednio wcześniej analizując słowa Pawła” ja wiem, że go kochasz a on ciebie jeszcze bardziej i boi się stracić”

piątek, 8 lutego 2013

38.


Poniosło mnie i dzisiaj rozdział jest chyba  +18 :D Także sami zdecydujcie czy chcecie czytać :P

Nastał w końcu 3 grudnia. Nie miałam w ogóle pomysłu na Mikołajki bo w mojej głowie myślą przewodnią była jutrzejsza rozprawa. Piotrek mnie wspierał, uspokajał ale ja swoje wiedziałam. Świadkami mieli być jeszcze m.in. Bartek, który w ten nieszczęsny wieczór dzielił pokój z Piotrkiem, wszyscy reprezentanci plus sztab również zostali przesłuchani. Ale w sądzie nie musieli się zjawiać. Ja również miałam status świadka. Dziewczyna z która ma Marcin dziecko tez miała się stawić.
Dzieci póki co były zdrowe, Piotrek świetnie się sprawdzał w roli ojca. Od nowego roku miał wrócić do drużyny a na razie dalej rehabilitował rękę i 3 x w tygodniu chodził na lekkie treningi do klubu.

 Noc z 3/4 grudnia praktycznie nie przespałam tylko biłam się z myślami. O 7 wstałam i poszłam do dzieci. Piotrek zaraz dołączył do mnie i objął ramieniem całując w czubek głowy. Ok. 9 miała się zjawić moja mama by zająć się maluchami gdy my pojedziemy do sądu. Po skończeniu karmienia, przebierania smyków wzięłam szybki prysznic. Ubrałam bieliznę, rajstopy, małą czarną a włosy spięłam w wysokiego kucyka. Zrobiłam delikatny makijaż i poszukałam butów. Przygotowałam sobie czarne botki na wysokiej grubej szpilce. Piotrek też po pół godzinie był gotowy. Ubrany w garnitur i białą koszulę. Nie miałam ochoty nic jeść ale zostałam zmuszona do zjedzenia chociaż kanapki, która popiłam filiżanką kawy.
Ubraliśmy płaszcze, wzięłam torebkę i wyszliśmy z domu zostawiając dzieci pod opieką babci. Przed sądem miała czekać na nas Dagmara –żona Michała Winiarskiego, która jest prawnikiem. W ostatnim czasie zaprzyjaźniliśmy się z nią. Owszem, zawsze mieliśmy dobre kontakty ale teraz się one zacieśniły. O 10.40 podjechaliśmy na sądowy parking. Czułam wewnętrzne zimno, zdenerwowanie, złość i wszystkie inne negatywne emocje. Bałam się spotkania z Marcinem. Piotrek pierwszy wyszedł z samochodu a ja nadal siedziałam i nie miałam ochoty wychodzić. Otworzył drzwi z mojej strony i podał rękę do wyjścia. Szliśmy tak w ciszy, trzymając się za ręce. Siedliśmy na korytarzu. Jeszcze nikogo nie było. Po maksymalnie 3 minutach zjawiła się Dagmara uśmiechnięta od ucha do ucha. W ręce trzymała togę i wszelkie notatki czy jakieś akta nie wiem, nie zwracałam aż takiej uwagi na to.
-A co wy tacy jak z krzyża zdjęci? –uśmiechnęła się
-A co mam się cieszyć? –odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-Jasne, że tak! Od dzisiaj nie będziesz musiała patrzeć na twarz tego człowieka
-Nie jest to takie pewne
-Już ja się o to postaram – znowu pokazała swoje zęby
Do sądu przyszło już kilka osób, za 10 minut mieliśmy wejść na salę. Dagmara ubrała togę i po chwili wszyscy weszliśmy do środka.
Marcin został wprowadzony przez dwóch policjantów. Skuty kajdankami, w zielonym uniformie. Ostrzyżony prawie na łyso. Czułam do niego wstręt i pogardę. I miałam ochotę bić się w pierś jak mogłam być tak głupia i się z nim zadawać, być z nim! Sędzina przesłuchała Piotrka i Marcina. Przyszła kolej na mnie. Podeszłam do drewnianej barierki i mówiłam co wiedziałam. Dagmara miała prawo do zadawania pytań i zapytała o moje stosunki z oskarżonym podczas bycia razem. Wiedziałam, że gdy powiem o gwałcie to go jeszcze bardziej pogrąży. Gdy zaczęłam mówić nazwał mnie „ku*wą” i wiele innych bluźnierstw. Sędzia upominał go ale nie dawało to żadnego efektu. Dostał karę porządkową. Widziałam wzburzenie Piotrka na twarzy. Nie wiedział o tym, że Marcin zmusił mnie do seksu. On twierdził, że wcale tak nie było, że sama chciałam. Miałam wtedy 17 lat. Wakacje, impreza, alkohol… pojechaliśmy ze znajomymi na Mazury pod namioty. Alkohol się lał hektolitrami. Byłam wtedy już z tym oprawcą. Ale nic między nami nie było. Gdy skończyło się ognisko, wszyscy rozeszliśmy się do swoich namiotów. Położyłam się i miałam zamiar spać. ON zaczął mnie całować, owszem, na początku mi się podobało ale gdy schodził niżej przy okazji ściągając mi ciuchy nagle wytrzeźwiałam. Podniosłam się do pozycji siedzącej i odsunęłam go od siebie czym go rozwścieczyłam. Położył mnie na plecach i przywarł swoich ciałem chwytając za moje oba nadgarstki. Chwilę później zdarł ze mnie ciuchy, krzyczałam ale mnie spoliczkował. Był to mój pierwszy raz. Z impetem wszedł i sprawiał mi siarczysty ból ale to jego nie obchodziło. Pragnęłam aby tylko szybko to skończył i zszedł ze mnie. Jemu tak śpieszno nie było. Męczyłam się z nim i samą sobą. W końcu gdy zaprzestał brzydziłam się nim i samą sobą. Następnego dnia udał, że nic nie pamięta. Że był pijany, że pewnie coś mu wsypali do piwa i mu palma odwaliła. Przepraszał a ja głupia i naiwna uwierzyłam.
Dagmara trzymała Piotrka za ramię bo był gotów iść i sam mu wymierzyć sprawiedliwość.
ON bo nie zasługuje żebym wypowiadała jego imię wszystkiemu się wypierał, mówiąc że sama tego chciałam a teraz wymyślam bo chcę się zemścić na nim.
Po zakończeniu przesłuchania nastąpiły mowy końcowe i przerwa 30 minutowa a po niej ogłoszenie wyroku. Piotrek natychmiast podszedł do mnie i przytulił a ja dałam upust słonym łzom.
-Dlaczego mi nigdy tego nie powiedziałaś? –zapytał troskliwie
-A czym miałam się chwalić?
-No dobrze, nie płacz tylko –gładził moje plecy.
-Chodźcie, wchodzimy, sąd idzie.
Weszliśmy na salę i stojąc oczekiwaliśmy co powie Sędzina.
„Sąd Rejonowy w Rzeszowie (…) skazuje Marcina D. na 11 lat pozbawienia wolności oraz zakaz zbliżania się do Pana Piotra Nowakowskiego i Pani Pauliny Zatorskiej oraz ich najbliższych na odległość 450m  przez okres 6lat po skończonym wyroku”
Poczułam wielką ulgę. Sędzina wygłosiła jeszcze uzasadnienie tej decyzji. Przed 15 opuściliśmy sąd w znacznie lepszych nastrojach. Bartek miał wpaść do nas przed wyjazdem do Jastrzębia.
Wróciliśmy do domu. Niby wiedziałam, że tego człowieka prędko nie spotkam ale chyba w to do końca nie wierzyłam. Piotrek był również zadowolony z takiego obrotu sprawy ale chyba miał mi trochę za złe, że nie powiedziałam mu o TYM wcześniej.
W końcu wieczór, dzieci śpią a my siedzimy jak stare małżeństwo przed TV.
-Paulina chyba musimy pogadać? –zaczął…
-A o czym?
-Wiesz dobrze
-Piotrek znowu –wypuściłam głośno powietrze
-Dlaczego mi nigdy wcześniej nie powiedziałaś? Nie masz zaufania do mnie czy co?
-Piotruś to nie tak –podeszłam do niego i wpakowałam mu się na kolana. Położyłam głowę na jego ramieniu. –Ja nie chciałam do tego wracać, to nie jest coś co chcę pamiętać i mówić mojemu facetowi
-Ale właśnie powinnaś mi powiedzieć! Czasem mogłem być zbyt nachalny nie wiedząc, że sprawiam ci tym ból i złe wspomnienia
-Nie byłeś nachalny nigdy. Jesteś najdelikatniejszym facetem jakiego znam i zawsze kochałam się z Tobą bo chciałam i Cie kochałam
-Yhym –przytulił mnie mocno a ja zatopiłam swoje usta w jego wargach. W końcu będziemy mieć spokojniejsze życie. Ale tamte wspomnienie będą ze mną zawsze, mogłam go przez chorą zazdrość tego egoisty stracić. –A kochasz mnie jeszcze?
-A co to za pytanie? –uśmiechnęłam się
-Bo dawno mi nie mówiłaś –wyszczerzył się. Wzięłam jego twarz w swoje dłonie, spojrzałam w jego świecące niebieskie oczyska
-Kocham cie! Najbardziej na świecie K-O-C-H-A-M!!! No może nie najbardziej, zarówno jak Misia i Oliwkę –znowu nasze twarze zatopiły się w dość namiętnym pocałunku.
-idziemy na górę? –Skinęłam głową. Wziął mnie na ręce i wyniósł wprost do sypialni. Zobaczył jeszcze do maluchów i wrócił po czym się rozebrał i wskoczył na łóżko.
Leżałam odwrócona plecami do niego, przysunął się do mnie zakładając rękę na moim biodrze a jego męskość uwierała moje plecy.
-Piotrek odsuń się –powiedziałam z uśmiechem na twarzy
-Nie –powiedział szeptem  i zaczął całować moją szyję i ramię. Odwróciłam się do niego i po raz kolejny zatopiłam w jego malinowych ustach. Nasze podniecenie rosło z sekundy na sekundę pozbywaliśmy się momentalnie ubrań ale gdy zostałam w samej bieliźnie położyłam palec na jego ustach i zaprzestałam temu co by się dalej wydarzyło.
-Co się stało? –zapytał
-Nie wiem
-Nie chcesz? Przepraszam, dzisiaj powróciły wspomnienia a ja – przerwałam mu
-Chce, nie kochaliśmy się od narodzin dzieciaków. Nie chodzi o to co było kiedyś.
-To co się kotek dzieje?
-Piotrek ja już nie jestem jak kiedyś, jak przed porodem… -spuściłam wzrok. –Mam rozstępy, mam wrażenie po tym porodzie, że trąba słonia by mi tam weszła
-Jesteś piękna! Słyszysz!? Zawsze będę cie kochał czy będziesz miała 30kg nadwagi, czy będziesz stara i zrzędząca! Ale jeśli nie jesteś gotowa, rozumiem.
-Jestem –uśmiechnęłam się i wróciliśmy do wcześniejszych czynności…
Mogę śmiało stwierdzić, że Piotrek jest najdelikatniejszym i najczulszym facetem! Swoją przyjemność odda na rzecz mojej. Ale myślę, że on również zawiedziony nie jest. Przynajmniej się starałam.
Dzieci chyba czuły że tatuś z mamusią są bardzo sobą zajęci i pierwszy raz przespały całą noc!

Święta Bożego Narodzenia spędziliśmy na wyjazdach. Wigilia u mojej mamy, pierwszy dzień świąt u rodziców Piotrka a w drugi wracaliśmy już do siebie.
Sylwester z maluchami w domu. Od nowego roku Piotrek wrócił do klubu. Jego forma po takiej przerwie pozostawiała wiele do życzenia ale starałam się go wspierać. Pojawiły się inne kontuzje, tym razem wróciła pleców. Piotrek wracał sfrustrowany do domu co wywoływało napiętą atmosferę.
Miałam od zimowego semestru rozpocząć studia jednak nic z tego nie wyszło. Opieka nad dziećmi nie pozwoliła na to. Od lutego zapisałam się na kurs fotografii. Robiłam całkiem niezłe zdjęcia i była szansa, żebym została pomocniczym fotografem Resovi.


Maj 2014

Od 3 tygodni mieszkamy osobno. Robiłam kurs fotografii razem z Karolem. Młody chłopak, bardzo  otwarty na nowe znajomości. I w dodatku ‘miś – przytulacz’. Gdy się witał to musiał przytulić, gdy mu zrobiłam jakąś przysługe –przytulił. A że używał flakon perfum chyba na tydzień tak też moje ubrania przechodziły jego zapachem. Zazdrość Piotrka była nie do zniesienia. Jego nienajlepsza forma była przyczyną braku powołania do reprezentacji na LŚ z czym nie mógł się pogodzić. Mieszkałam obecnie w mieszkaniu wynajmowanym przez mamę w Rzeszowie. Piotrek często przychodził do dzieci, które były coraz większe. Gdy on się zjawiał to ja zazwyczaj wychodziłam z domu zostawiając go z dzieciakami. Przepraszał, chciał, żebyśmy wrócili ale byłam nieugięta. Oczywiście, że nic między mną a Karolem nie było! Kochałam i kocham całym sercem Piotrka i nie wyobrażam sobie innego faceta! Ale nie potrafię być z nim na razie. Może musimy dać sobie czas? Może on zrozumie, że nie byłabym w stanie go zdradzić…

piątek, 1 lutego 2013

37.


W poniedziałek czyli 14 października mieliśmy wyjść ze szpitala. Obudziłam się już o 6 i niecierpliwie czekałam aż przyjedzie po nas Piotrek. Sama dobrze się czułam, kilka dni temu zostały usunięte mi szwy. Dzieci również w pełni zdrowe a rosły jak na drożdżach.  Po 7 pielęgniarka przywiozła je na sale do mnie. Oliwia nie spała w przeciwieństwie do Michała. Wzięłam ją na ręce i chodziłam z nią po sali. Moja współlokatorka została we czwartek wypisana. Obecnie byłam sama. Dopiero po 10 pojawił się ów ojciec dzieci
-Dlaczego tak późno?
-Przepraszam, zaspałem … -skarciłam go wzrokiem, ale ładnie się przywitał chociaż… przyniósł dla mnie dość spory bukiet różowych róż. Myślałam, że takie rzeczy tylko w amerykańskich filmach się dzieją a nie w moim własnym życiu mój mężczyzna na odchodne ze szpitala przynosi kwiaty? Nie powiem, miłe to bardzo.
-Żeby mi to było ostatni raz!? -i tak go upomniałam
-Tak jest!
-Koniec żartów, możesz mi pomóc ubrać maluchy? -i tak on ubierał Misia, a ja Oliwcie. Podziękowaliśmy lekarzom i pielęgniarkom za opiekę, Piotrek zostawił dla nich jakieś czekoladki. Gdy wyszłam przed szpital w końcu poczułam świeże, jesienne powietrze. Dzieci w fotelikach z tyłu spały my z przodu zapięci w pasy udaliśmy się do domu.
Około południa byliśmy już pod domem. Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się w koło, nie było mnie kilka dni ale brakowało mi tego miejsca, tej oazy spokoju. Piotrek wziął foteliki a ja dumnie z kwiatami w ręce otwarłam drzwi. Szybko ściągnęłam płaszcz i buty i wzięłam się za rozbieranie dzieci. Piotrek w tym czasie przyniósł z samochodu torbę. Maluchy okazały się być głodne także szybko musiałam się rozbierać i karmić. Po nakarmieniu odnieśliśmy je na górę do łóżeczek włączając elektroniczna nianię z czujnikiem oddechu i kamerą, żeby wiedzieć co się dzieje gdy my będziemy na dole. Gdy dzieci spały rozglądnęłam się po domu, wszędzie czysto czym byłam lekko zaskoczona, że Piotrek zadbał o dom w końcu dużo czasu spędzał ze mną w szpitalu. Położyłam się na kanapie a on w tym czasie przyrządził obiad składający się z makaronu spaghetti + sos. Wieczorem odwiedziła nas moja mama.  We wtorek przyszła do nas Iwona, we środę Martyna z Zuzią. Czwartek spokojny bez gości za to w piątek mieli nas odwiedzić rodzice Piotrka. Dzieci zdrowo rosły, ciągle były głodne i można powiedzieć, że większość dnia przesypiały. Noce również spokojne. Gdy Piotrek wrócił do domu po rehabilitacji, podałam mu obiad i poprosiłam o zajęcie maluchami a sama w tym czasie chciałam zrobić sernik, ulubiony smakołyk „teścia”. Poszukałam wszystkich składników na szczęście nic nie brakowało i już po 1,5 godzinie ciasto było gotowe. Posprzątałam jeszcze dom. Gdy wszystko było na błysk nastała pora karmienia. Piotrek zajął się usypianiem dzieciaków a ja zaniknęłam za drzwiami łazienki. Po szybkim prysznicu ubrałam się w piżamę a mokre włosy schowałam pod turbanem. W domu panowała niema cisza. Cichutko weszłam do kuchni i zrobiłam dla mnie i Piotrka herbatę. Gdy czekałam aż się woda zagotuje poczułam wielkie dłonie na moich szerokich jeszcze biodrach. Odwróciłam się i przytuliłam do Piotrka. Staliśmy tak chwilę w ciszy a mój Piotruś gładził moje plecy. Przenieśliśmy się do salonu, na stole położyłam elektroniczną nianię i rozłożyłam się na sofie. W mgnieniu oka Piotrek znalazł się obok mnie. Przelatywałam po kanałach aż w końcu natrafiłam na powtórkę pamiętnego meczu o brąz mistrzostw Europy. Kamery nawet nas wychwyciły dopingujących biało czerwonych. Znowu wróciły te wspomnienia, ten smutek spotęgowany cierpieniem Piotrka, który do dzisiaj nie może w pełni wrócić do gry. Rehabilitacja przebiega prawidłowo ale jeszcze nie jest w stanie wrócić do pełnych treningów i wspomóc chłopaków.
-Piotrek żałujesz? –zapytałam gdy znowu zobaczyłam nas na ekranie telewizora
-Czego?
-Że nie zagrałeś w ME i nadal nie możesz grać… -mój głos wyraźnie ścichł, on przysunął się a mnie jak kłodę położył sobie na kolanach
-Kotek pamiętaj, nigdy nie będę tego żałował co się już wydarzyło, dobrze, że jesteś Ty ze mną, że WY jesteście –mówił ciągle patrząc mi w oczy. Wiedziałam, że mówi prawdę, ale zdawałam sobie sprawę, że to ja jestem powodem tego wszystkiego co się wydarzyło. Czasu nie cofnę, nic zrobić już teraz nie mogę. Objęłam jego szyje i się mocno przytuliłam. Piotrek wyłączył telewizor, chyba żebym znowu nie wracała do tych wydarzeń. Siedzieliśmy tak w ciszy ja nie przestawałam bo kurczowo trzymać. -Pausia idziemy na górę –kiwnęłam twierdząco głową i tak po chwili znaleźliśmy się w łóżku. Gdy prawie zasypiałam musiał akurat obudzić się Michał. Piotrek przyniósł go do nas na łoże, nakarmiłam go i odniósł do pokoju gdzie grzecznie spała Oliwka.
-A ja też mogę liczyć na porcję jedzenia?
-Yhym, możesz sobie zejść w dół i zrobić coś
-Po co mam iść w dół jak mam na miejscu –wyszczerzył się
-Piotrek… -przeciągnęłam, jednak po chwili zatkał mi usta swoimi wilgotnymi ustami i mimo moich sprzeciwów jego głowa znalazła się pod moją koszulką…

 Przed 5 obudził mnie płacz malutkiej, szybko pobiegłam do niej
-Kochanie co się dzieje? Nie możesz spać? –wzięłam ją na ręce i zeszłyśmy na dół aby nie obudzić chłopaków. Zmieniłam jej pieluszkę a po kilku minutach przystawiłam ją do piersi. Po chwili zasnęła. Położyłam ją na sofie, nie miała możliwości spadnięcia a ja przeszłam do kuchni i zrobiłam filiżankę kawy rozpuszczalnej + mleko. Wreszcie mogłam pić kawę, oczywiście w rozsądnych ilościach. Moi mężczyźni spali, Oliwia spała miałam nianię aby słyszeć co u Michała, córkę miałam na oku więc postanowiłam zrobić śniadanie. Pora wczesna ale może poczekać posiłek do później. Włączyłam cicho radio i przygotowałam ciasto na gofry. Nie wiem czy to dobry pomysł na śniadanie? Ale miałam ochotę akurat na coś słodkiego. Rozgrzałam gofrownicę i usmażyłam kilka słodkich kostkowych placków.  Po 6 posprzątałam już kuchnię i wyszłam na górę zobaczyć co u mojego synka. Nie spał, ale grzecznie leżał i się rozglądał na boki. Wzięłam go na ręce i zeszliśmy po schodach na dół. Ponosiłam go po salonie ciągle przyglądając się na zmianę jemu i córci. W końcu i Misiu zasnął, położyłam go obok Oliwci tak by bezpiecznie mogli spać bez obawy o spadnięcie. Wyszłam znowu na górę a żeby obudzić śpiącego księcia.
-Piotruś –stanęłam nad nim i szepnęłam do ucha
-Yhym
-Wstawaj śpiochu
-Która godzina?
-7.30
-Tak wczesna pora? Chodź do mnie na łóżko
-Wstawaj! Przypominam ci, że mamy dzieci i ja od blisko 3 godzin nie śpię już –obrócił się w moją i zaspanym głosem zapytał
-To dlaczego mnie nie budziłaś?
-Bo chciałam żebyś mógł pospać, w ostatnich dniach ty się zajmowałeś to ja chociaż dzisiaj
-Razem się nimi zajmujemy, pamiętaj!
-No wiem wiem, ubieraj się a ja uciekam na dół bo tam śpią.
Skarby na dole grzecznie spały, zanim Piotrek przyszedł zrobiłam dla nas herbatę, przygotowałam talerze na gofry i dżem. Po zjedzeniu śniadania Pituś pozmywał a ja poszłam się ubrać. Z racji, że mieli przyjechać rodzice Piotrka wypadało się trochę lepiej ubrać a nie być w dresie co miałam ostatnio w mniemaniu. Ubrałam się a Piotrek w tym czasie zajmował się dzieciakami, którym odechciało się spać. Około 13 przyjechali państwo Nowakowscy.  Posiedzieli do wieczora. Rozpieszczali wnuki ciągłym noszeniem na rękach. Przywieźli stertę ciuszków i zabawek. Ojciec Piotrka oczywiście zajadał się sernikiem, który podobno smakuje mu lepiej niż upieczony przez żonę. Miła uwaga.
W kolejnych dniach również nie odbyło się bez gości, którzy chcieli zobaczyć latorośle Nowakowskiego. Dziękowałam za kolejne gratulacje i rzeczy przynoszone maluchom. Całkiem spory sklep z ubrankami mogłabym otworzyć z liczby otrzymanych prezentów.
W środę miała nas odwiedzić położna środowiskowa by zobaczyć stan dzieci, jak się rozwijają itp.
Około 10 zadzwonił dzwonek i ukazała się za drzwiami kobieta w średnim wieku ubrana w biały fartuch. Przywitałam się z nią grzecznie i gestem ręki zaprosiłam do środka. Sprawdziła dzieci i właściwie wszystko było ok., tylko miała zastrzeżenie dlaczego używam popularnych pampersów a nie pieluch tetrowych… Nie wyobrażam sobie mając dwójkę małych dzieci używać takich pieluch… tylko najbardziej zaskakująca była akcja na koniec. Pani Krystyna bo tak miała na imię przez cały czas przyglądała się Piotrkowi i uśmiechała. Gdy ubrała płaszcz skierowała się do mnie z pytaniem
-przepraszam, może pani zrobić zdjęcie mi z panem Piotrem? –równocześnie wyciągnęła z torby telefon. Spojrzałam na Piotrka porozumiewawczo, który był nieźle zaskoczony. Ustawił się z panią Krysią a ja im pykłam zdjęcie. Poprosiła jeszcze o autograf i pożegnała się. A my wybuchneliśmy śmiechem
-Czuję się zazdrosna…
-A o co? –przybliżył się do mnie i oparł głowę o moje czoło
-Raczej o kogo… kobieta prosi mnie żebym wam zrobiła zdjęcie –strzeliłam focha
-haha nie masz o co, baa o kogo. Uwierz, że pani Krysia nie jest zagrożeniem –uśmiech nr 4
-Kocham cie –pocałowałam go subtelnie.
Reszta dnia minęła jak każdy poprzedni dzień. Zrobiłam pranie, rozwiesiłam. Część ubrań wyprasowałam. Wieczór mycie maluchów, karmienie, usypianie itd.
Kolejne dni podobnie przebiegały. Czasem odwiedzała mnie mama ale kilka dni temu na jakiś czas wróciła do Sochaczewa. Ostatnio dzieci się przestawiły z czasem snu. W dzień spały a w nocy baraszkowały. Później chodziłam zmęczona i niewyspana przez dzień co skutkowało kłótniami z Piotrkiem o bzdury. Zauważyłam, że zrobiłam się nerwowa bo przecież On też nie spał, też mi pomagał, starał się a ja złość wyładowywałam na nim. Próbowałam nad tym panować ale łapałam się na tym już po konflikcie… tak więc ostatnio czasem spędzaliśmy noce osobno albo ja na kanapie, albo on na fotelu przy dzieciach. Kochałam go ale chyba zaczęliśmy się mijać. Mam nadzieję, że to chwilowy kryzys…
Minęła już połowa listopada ale temperatury jeszcze nie dawały znać o bliskiej zimie. Wychodziliśmy czasem na spacer z maluchami. Dzisiaj też mieliśmy taki zamiar. Gdy już mieliśmy wychodzić zadzwonił dzwonek, Piotrek otworzył za nimi pokazał się listonosz z listami poleconymi dla mnie i dla niego podpisał i pożegnał się zamykając drzwi.
-Co tam przyszło?
-To z sądu –powiedział spokojnie, a mi żołądek podniósł się w okolice przełyku. Ze łzami w oczach podeszłam do niego odebrać swój list. Otworzyłam i była tam informacja dotycząca daty rozprawy związanej z pobiciem Piotrka. W sądzie mieliśmy się stawić 4 grudnia o godzinie 11. Środkowy widząc jak się zaczynam trząś podszedł i mnie przytulił, bez słowa mocno przytulił. Dała upust łzom. Zawsze będę to pamiętać, nigdy nie wymarzę tego z mojej pamięci. Odechciało mi się spaceru. Rozebraliśmy dzieci a Piotrek poprosił, żebym się położyła. Nie chciałam, żeby sam zajmował się maluchami ale nie dawał za wygraną.
-Piotruś jak zasną dzieci przyjdziesz do mnie?
-Jasne –pocałował mnie w czoło. Jeszcze raz go przytuliłam i poszłam do sypialni. Położyłam się i myślałam po raz setny o tym wszystkim. Gdy w końcu prawie zasypiałam usłyszałam otwieranie drzwi. Po chwili położył się obok mnie i objął ramieniem a moja głowa automatycznie znalazła się na jego torsie, na najlepszej poduszce na świecie, mojej! Tylko i wyłącznie mojej!
____________________________________________________________________
Dziękuje wam ♥ Nie umiem opisać tego co czuje gdy widzę masę pozytywnych komentarzy ;*
Zapraszam was na bloga http://szukajacszczescia-lookingforhappiness.blogspot.com/ Dziewczyna dopiero zaczęła ale jest godny uwagi :) ♥

piątek, 25 stycznia 2013

36.


-Piotrek! Wstawaj!
-Kotek co się stało? Daj mi jeszcze 5minutek, później zjem śniadanie –mamrotał
-Piotrusiu mój kochany nie przyrządzę Ci żadnego śniadania bo nie jestem w stanie! Ubieraj się i do szpitala jedziemy
-Gdzie? Do szpitala? A co ci się stało?! –wydarł z łóżka jak poparzony
-A jaki mamy dzisiaj dzień?
-Nie wiem –biegał po domu w celu znalezienia ciuchów
-Tak więc mamy 4 październik i dzieciaki chyba chcą zobaczyć tatusia… -i znowu ten okropny ból w krzyżu
-To już dziś!?
-Nie, wczoraj! Weź torbę jest w szafie.
Po 20 minutach byliśmy już w szpitalu.

Piątek, 4 październik, godzina 8.50
Skurcze nadeszły mnie od krzyża.. po wizycie w szpitalu zostaję odesłana do domu, bo KTG nie wykazuje zupełnie nic.. nie ważne, że ja się zwijam z bólu ważny jest zapis maszyny…
Piotrek każe mi leżeć, w sumie nic innego nie mam zamiaru robić. Ciągle pyta jak się czuję, czy mi coś przynieść a ja mam już dość tych pytań! Boli mnie jak cholera ale mamy czekać!  Piotrek dał znać chyba wszystkim że to już się zaczęło, w sumie czy zaczęło? Lekarze twierdzą, że nie. Zostaje zasypana tysiącami rozmów i smsów i sztucznie się uśmiecham, że wszystko jest ok! Każdy mi mówił, że będę miała lekki poród, bo mam szerokie bioderka..ale widać każdy się mylił..

Sobota, 5 październik, godzina 1.05
Leżąc na łóżku zwijałam się z bólu.. w dalszym ciągu miałam skurcze, ale nie od brzucha tylko od krzyża.. ponoć najgorsze.. ja śmiało mogę powiedzieć, że są straszne, jak by ktoś w plecy wbijał setki noży! Piotrek nie spał, tylko leżał obok mnie. Nic nie mówił tylko był. Aż do momentu gdy palnął
-Kotek a wiesz, że ludzkie ciało może wytrzymać do 45 jednostek w skali bólu. A przy porodzie kobieta odczuwa 57 jednostek w skali bólu! Można to porównać do łamania 20 kości w tym samym czasie.
-Piotrek zaraz cie zabije! Tzn. nie zrobię tego bo nie mam siły! –rozpłakałam się z bezsilności
-Kochanie nie płacz, damy radę
-A ty to najbardziej się nacierpisz –syczałam nie mówiłam, on mnie objął
-Wiem, że nie czuje tego bólu bo nie mogę, ale jestem przy Tobie –ucałował mnie w czoło, mimo takiego na pozór zwykłego całusa, czułam się bezpieczniej
-Boję się –szepnęłam, Piotrek kreślił koła na moim wielgachnym brzuchu. –Będziesz tam ze mną?
-No jasne! –delikatnie mnie pocałował

Godzina 6.34
Obudziłam się i rozejrzałam w około, zadałam sobie pytanie ‘czy ja nie mogę moczu utrzymać?’! to jednak były wody płodowe… To już zaczęło się na dobre! Po pół godzinie byłam w szpitalu. Od paru miesięcy wiedziałam, że chcę w nim rodzić, podobał mi się jest odnowiony i nie czuć smrodu szpitala jak się w nim przebywa, to Szpital Wojewódzki Nr 2 im. Św. Jadwigi Królowej w Rzeszowie. Trafiłam na Izbę Przyjęć położna podłączyła mnie do KTG. Skurcze nachodziły mnie, co 20, 10minut i były nie do zniesienia.. Po paru godzinach przywieźli na salę dziewczynę, która przy mnie urodziła piękną dziewczynkę, a ja dalej leżałam i się męczyłam.

Godzina 11.25
Po badaniu ginekologicznym lekarze stwierdzają silne skurcze, postanawiają podłączyć mi oksytocynę w celu zaostrzenia i przyśpieszenia skurczy, a zarazem akcji porodowej. Zostaje założony mi wenflon na prawą dłoń i podłączona strzykawka z tym świństwem. Co jakiś czas wpada pielęgniarka, która kontroluje podawaną mi oksytocynę. Ja za każdym razem zwijam się z bólu zaciskając dłoń Piotrka. Skurcze stają się coraz silniejsze i częstsze. Leżę w dalszym ciągu na sali porodowej na niewygodnym stworzonym do rodzenia łóżku. Piotrek jest cały czas ze mną gdyby nie on to chyba bym się całkowicie załamała, to on był moją największą podporą w tym horrorze. Zostaje mi zadane pytanie czy chcę rodzić na sali zwykłej czy komercyjnej, bo już chcą mnie przenosić.. Od początku chcieliśmy salę rodzinną, ponieważ Piotrek chciał być ze mną przy porodzie i przeciąć pępowinę. Zostajemy przeniesieni na drugą salę komercyjną (różnią się tylko tym, że w jednej jest prysznic a w drugiej wanna) po przeniesieniu dostaję pozwolenie na wzięcie ciepłej kąpieli, leżę w wannie 15 minut czując delikatne ukojenie, po wyjściu niestety są takie same bóle. Jestem badana, co pół godziny, ale postępu porodu nie widać. Spaceruję po korytarzu, bo to mi zalecają lekarze. Cały dzień przelatuje minuta po minucie sekunda po sekundzie słyszę ten cholerny zegar tykający nad moją głową.  Czuję moje  dzieci jak uciekają z jednej strony na drugą nie wiem co się dokładnie z nim dzieje? Ale jedno jest pewne zaczynam już wariować od bólu.

Godzina 16.40
Lekarze ciągle wchodzą i wychodzą, badają mnie już setny raz co sprawia okropny ból. Położna mnie informuje,  że jeśli do 20 nie urodzę to będę miała cesarkę. Nie chciałam cesarskiego cięcia, nie chciałam być zasypiana, nie chciałam być cięta! Nie chciałam przeżywać tego co Dominika, która przez dwa tygodnie ledwo się ruszała…

Godzina 17.35
Między skurczami zaczęłam odczuwać skurcze parte, szybko przyszykowali łóżko i kazali przeć. Samo parcie odczułam jako ulgę że mogę w końcu coś robić. Po 30 minutach intensywnego parcia, zdecydowali o nacięciu, zrobili to w skurczu wiec nic nie czułam. W czasie parcia ściskałam ile miałam sił dłoń Piotrka i mamrotałam pod nosem jak go nienawidzę za to do czego mnie doprowadził! Gdy kilka sekund mogłam odsapnąć cała spocona, mokra opadłam głową na poduszkę
-Piotrek nigdy więcej dzieci –ledwo słyszalnie powiedziałam
-Jesteś dzielna, już niedługo –cmoknął mnie w głowę
Po kilku mocnych, głośnych, bolesnych parciach o 18.14 urodził się Michałek a 4 minuty później czyli o 18.18 jego siostrzyczka Oliwcia!
Od 18.14 – 18.18  à JESTEM NAJSZCZĘŚLIWSZĄ OSOBĄ NA ŚWIECIE!
Piotrek dumny tata przecinał pępowinę. A ja dziwnie się poczułam… jakbyś ktoś odciął cząstkę mnie…  nagle opadł mój wielki brzuch, oczywiście nie całkowicie ale dziwnie się czułam. Położyli dzieci na moich piersiach i brzuchu. Oliwka miała dość długie ciemne włoski, Michaś znacznie mniej. Oboje byli cali brudni, i głośno krzyczeli wymachując rączkami. Zmierzyli, zważyli dzieci i tak:
Michał Piotr Nowakowski, ur. 5.10.2013, g. 18.14, ważył 3089 gram, mierzył aż (!) 63cm!
Oliwia Paulina Nowakowska, ur. 5.10.2013, g. 18.18, ważyła 2624 gramy, mierzyła 52cm.
Moje dzieci zabrały pielęgniarki by je umyć, ubrać, zbadać. A ja musiałam pozostać na tej okropnej sali przez 2 godziny. Piotrek został przy mnie i ciągle się wpatrywał z tym swoim uśmiechem.
-Nie patrz tak na mnie
-Dlaczego?
-Bo nie wyglądam korzystnie jestem spocona, brudna… –delikatnie podniosłam kąciki ust
-Jesteś piękna!
-Ale mnie kłamiesz –mówiłam zachrypniętym głosem
-Dziękuję Ci Kochanie –ucałował moją dłoń
-Za co?
-Za nasze dzieci, za to cierpienie, za życie… –uśmiechnęłam się nikle na te słowa. Byłam przeszczęśliwa mimo okropnego bólu, które trwało około 36 godzin! Pomimo zmęczenia byłam silna na myśl o dzieciaczkach.
-Piotruś, ja się zdrzemnę chwilę także nie gniewaj się –cichutko powiedziałam
-Jasne, ja zadzwonię do rodziców bo tam z pewnością umierają z nerwów.
Piotrek wyszedł a ja próbowałam zasnąć, jednak gdy zamykałam oczy to ciągle widziałam te dwa Skarby, wtedy nie odczuwałam już żadnego bólu. Łapałam się na tym, że uśmiecham się na ich widok. Dobrze, że mam Piotrka obok siebie. Że nie jest na jakimś wyjeździe, nie wiem jak bym sobie poradziła sama? Wiem, że wiele kobiet daje rade to i ja musiałabym podołać.
-Pani Zatorska wstajemy! –jakaś rozwrzeszczana kobieta stanęła nade mną
-Yyy no już, pali się czy co? –ja chyba byłam nieświadoma tego co mówię?
-Nie pali, ale pańskie dzieci chcą jeść
-No właśnie kiedy mogę je zobaczyć? W ogóle można się umyć?
-Pomalutku, wszystko się da – pozwolono mi się umyć, Piotrek mi pomógł,  ubrałam się w koszulę odpowiednią do łatwiejszego karmienia i zostałam przewieziona na salę. Leżała tam już dziewczyna, która przy mnie urodziła dziewczynkę. Sala dość przyjemna, mała max na 3 łóżka, pomalowana na żółty kolor, rolety w oknach, jak na obecne standardy całkiem ok.  Piotrek nadal był ze mną, dochodziła 21.30 pielęgniarka chciała go wyrzucić, ale uprosił żeby zostać jeszcze chwilę.  Po kilku minutach jakaś inna młoda pielęgniarka przywiozła szpitalne łóżeczko z NASZYMI SKARBAMI <klik>. Maluchy grzecznie spały, ale musiały zostać obudzone i coś zjeść. Pielęgniarka położyła moją córkę obok mnie na łóżku i przyłożyła jej główkę do piersi. Nie wyobrażacie sobie jakie to uczucie! Coś wspaniałego! Przez głowę przelatywało mi tysiące myśli, w ogóle jak to się dzieje, że zaraz po porodzie w piersiach powstaje mleko?! Po Oliwce była kolej Michała. Piotrek siedział i się przypatrywał właściwie nie mrugając oczami.
-Przepraszam, może chce pan córkę na ręce? –zapytała pielęgniarka, on nic nie odpowiedział tylko dalej się wpatrywał
-Piotruś! Hello! Chcesz Oliwię na ręce? –uśmiechnęłam się a ręką delikatnie głaskałam Misia po główce, który łapczywie wziął się za jedzenie.
-No jasne! –wyrwał się z transu
-Proszę –pielęgniarka dała mu córkę na ręce a on tylko patrzył i się uśmiechał, no jakby był nie z tego światu, ale to chyba emocje wzięły nad nim górę.
Po zjedzeniu maluchy zostało zabrane na salę gdzie leżały dzieci. Piotrek po 22 pojechał do domu, chociaż nie chciał ale nie było szans, żeby został. Bo co miał przesiedzieć na krześle? Ale i tak by się nie zgodziły pielęgniarki. On też dużo dzisiaj przeszedł w końcu nie codziennie zostaje się ojcem.
-Przyjadę jutro rano –delikatnie musnął moje usta
-Nie musi być rano, wyśpij się
-Wiesz, że bez ciebie nie będę mógł zasnąć –szepnął mi do ucha
-Kocham cię
-Ja ciebie też
-Jedź powoli
Jak dojechał napisał mi smsa „Jestem w domu, tylko pusto bez WAS :*”. Nic nie odpisałam, sama po chwili zasnęłam. Za dużo dzisiaj się działo. Około 3 w nocy znowu ta młoda pielęgniarka przywiozła dzieci do karmienia. Po 8 Piotrek był już w szpitalu. Przywiózł mi świeże pieczywo, sok i wodę. Mojej współlokatorce z sali oczywiście taki sam zestaw śniadaniowy. Ledwo około południa wyrzuciłam go żeby pojechał na rehabilitację tej ręki. Po południu przyjechali moi rodzice i Piotrka, żeby zobaczyć wnuki. Kolejne 3 dni minęły podobnie. Miałam już wyjść ze szpitala ale Malutka „dostała” żółtaczkę. Tak więc kolejne 3-4 dni muszę tutaj spędzić.
Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa! Mam cudownego chłopaka, ojca moich dzieci. Wspaniałe, zdrowe dzieci! Czego chcieć więcej?
A co by było gdybym nie pojechała dopingować biało – czerwonych na IO?
Znalazłam go,
Ten dzień szczęście mi dał.
Znalazłem ją,
Mój los właśnie tak chciał…
- The Pupils

Ps. Wow! Jestem bardzo zaskoczona ilością waszych komentarzy pod poprzednimi rozdziałami. Nie spodziewałam się aż takiej ilości czytelniczek moich wypocin! :) Nawet nie wiecie ile siły mi dałyście aby dalej dla Was pisać! Byłabym wdzięczna, aby każda z Was nadal tak ochoczo się ujawniała bez mojej prośby :)  DZIĘKUJE BARDZO WAM

piątek, 18 stycznia 2013

35.


„Dzięki tobie jestem kim być chciałem”!

Mimo tylu pomyłek
I tak będę z tobą
Mimo tak wielu granic
I tak będę z tobą
Mimo tylu nieznanych
I tak będę z tobą!!!

Kolejny tydzień minął bardzo szybko.  W między czasie odwiedzałam mamę i mruczka, który teraz zamieszkał z nią. Głupio mi było, żeby Iwona się nim wiecznie zajmowała a oddać do schroniska go nie chcieliśmy. Moja mama stwierdziła, że nie będzie kot mieszkał z małymi dziećmi. Jeszcze mnie opieprzyła, że mogłam się nabawić toksoplazmy ponieważ kot może zarazić kobietę w ciąży. No ok., wysłuchałam jej i nic nie odpowiadałam nawet. Piotrek miał dzisiaj się stawić u doktora Korzeńskiego do ściągnięcia gipsu, jeśli kość jest już zrośnięta. Nie odbyło się bez tego, że musiałam z nim jechać bo sam nie mógł kierować. Tzn. poradził by sobie ale ja nie chciałam, żeby się narażał kierując samochód jedną ręką. Po zrobieniu prześwietlenia okazało się, że łokieć jest w porządku. Teraz czekała go tylko rehabilitacja kończyny.  Lekarz polecił moczyć rękę w letniej wodzie i delikatnie rozciągać, a i żeby uważał i nie podniósł czegoś ciężkiego. Opuchlizna po kilku dniach powinna zniknąć.
W drodze powrotnej ze szpitala zahaczyliśmy o hipermarket, kupiliśmy kilka produktów potrzebnych do przetrwania :) wieczorem na grilla miało wpaść kilku chłopaków  z drużyny w odwiedziny część z nich ze swoimi połówkami. Za 2 dni reprezentanci wyjeżdżają na ostatnie przygotowania przed Mistrzostwami Europy i od razu do Gdańska. Przebrałam się w krótkie spodenki, podkoszulek, a na niego koszulę w kratkę, na nogi założyłam sandałki. To nic, że byłam teraz chyba pół metra od nich niższa ale najważniejsze, że ja się czułam swobodnie. Włosy spięłam w wysokiego kucyka. Piotrek rozpalał grilla a ja wynosiłam po kilka talerzy, szklanek, sztućców.
-Paulina nie możesz dźwigać! –wydarł się
- A czy ja niosę worek ziemniaków? Nie! Tylko kilka talerzy
-Zaraz ci pomogę
-Dobra
Wspięłam się na krzesło w kuchni i zaczęłam szukać słomianych rurek bo gdzieś tam powinny być. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu za biodra. Tym ‘kimś’ jak nie trudno się domyślić okazał się Piotrek
-Głupku! Wiesz jak mnie wystraszyłeś! –wydarłam się a on się tylko zaśmiał. Uwielbiam ten stan, gdy mówię jakąś obelgę do niego a w duchu sobie myślę „Boże! Jak ja go kocham”!.
-Masz coś na sumieniu? –zapytał
-Ja? Nie!
-To dlaczego się mnie boisz?
-Ja ciebie? Chyba zauważyłeś, że nie boję –uśmiechnęłam się najszerzej jak umiałam i zaczęłam mierzwić jego włosy. Odczytał to chyba jako zaproszenie… bo zaczął mnie muskać po szyi, idąc ku górze kończąc na ustach. Z racji, że byłam na stołku to w tym momencie nasze głowy były na tej samej wysokości. Nasze delikatne muśnięcia przeradzały się w namiętne pocałunki. Oderwaliśmy się od siebie, żeby złapać powietrze którego zaczynało nam po woli brakować. Oparliśmy nasze czoła razem i patrzyliśmy głęboko w swoje oczy. W jego błękicie można było dostrzec tyle miłości i radości.
-Kocham cię Piotruś –wyszeptałam mu do ucha
-Ja ciebie też –i tak słodko się uśmiechnął, a wy wiecie jak on się może cudnie uśmiechnąć? Po chwili  nasz usta z powrotem złączyły się w jedno. Jego ręce znalazły się na mojej tali i przyciągnął mnie do siebie. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą w spół pracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. A ja chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Odpłacił mi tym samym po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. Kiedy chciał się cofnąć, przytrzymałam go ustami. Nie chciałam opuszczać tej pięknej krainy, do której zawędrowałam dzięki niemu. Chciałam go czuć, jego dotyk, jego oddech.
-Chyba musimy iść przygotować kiełbaski i mięso a grilla? –przemówił mój zdrowy rozsądek i oderwałam się na moment od niego
-Mamy jeszcze chwilę –nie wychodził z transu pocałunków. Wziął mnie na ręce i przeniósł do salonu siadając w fotelu a mnie kładąc sobie okrakiem na kolanach wręcz nie przestawając całować.
-Ykhm, ykhm –krząknął Bartek a za nim stała Dominika i Paweł a my natychmiast oderwaliśmy się od siebie i podnieśliśmy się z fotela
-Yyy cześć – wyszczerzyłam się
-To może my nie będziemy wam przeszkadzać?
-Bartuś! A czy ty się nie całujesz jak nikogo nie ma?
-On się całuje nawet jak ktoś jest! –wtrącił Zati na co Bartek strzelił facepalma
- Niemożna sprzeciwić się naturze –odezwał się mój kochany
-Piter! –wykrzyczała Domi na co wszyscy zaczęli się śmiać.
Po chwili przyszło więcej siatkarzy. Igła nie zapomniał o boombox’ie. Kilku chłopaków pochłaniało chmielowy napój, ale nie była to biba typowo alkoholowa do upadłego! W znacznym stopniu przeważały soki i inne napoje bezalkoholowe! Piotrek pilnował grilla tzn. tego co znajdowało się na nim a reszta zaczęła plotkować. Nie obyło się bez pytań kiedy rodzę, jak się czuję, tysiące rąk na moim brzuchu… ale  z nimi tak już jest. I zaczęły się tańce przed domem. Winiar mnie porwał na trawiasty „parkiet”, z nim to jest sama przyjemność tańczyć! Dziewczyny! Mówię Wam! Ale nie trwała ta chwila zbyt długo bo zaraz pojawił się Piotrek łapiący mnie za dłoń
-A wy to co robicie? –patrzył z mordem w oczach to na mnie to na Michała
-Yyy tańczymy? –zapytałam
-No właśnie
-A co się robi przy muzyce? –Winiarski wybuchnął już  śmiechem
-No i co się śmiejesz? –środkowy przy burzył
-Piotrek! A Tobie odbiło?! –wydarłam się na niego
-Mi? Ja mam rodzić za niecały miesiąc!?
-A co ma piernik do wiatraka? Przepraszam Michaś idź do reszty towarzystwa a nas zostaw –uśmiechnęłam się do niego
-Paulina czy ty możesz siąść na dupie?
-A może zamkniesz mnie w 4 ścianach i będziesz podawał jedzenie żebym ja się już nie ruszała nigdzie?
-A żebyś wiedziała!
-Człowieku ty masz jakąś obsesję?
-Bo ty nie dbasz o siebie –moja mina była w stylu ‘wtf?’
-Ja nie dbam? A co ja zrobiłam?
-Wywijasz z Winiarem jakbyś zapomniała że w 8 miesiącu ciąży jesteś!
-Nie bój się nie zapomniałam! Tego nie da się zapomnieć bo jakbyś nie zauważył mam ten wielki brzuch przed sobą! A czy mi się coś dzieje żebym sobie potańczyć nie mogła!? –zaczęłam się drzeć chyba trochę za głośno, bo część towarzystwa spojrzała w naszą stronę
-Kotek ale ja się martwię o was… -wyraźnie skruszał Piotrek i zaczął mnie przytulać do siebie jednak wyrwałam się z jego objęć
-A daj mi spokój –zostawiłam go i poszłam do reszty siedzieć. Nastała grobowa cisza, nikt się nie odzywał. Milczenie przerwał gadatliwy Iglasty
-Bo widzisz Mała, związek jest jak kostka masła. Trochę chłodu od czasu do czasu, pomaga utrzymać w nim świeżość
-Gorzej jak to masło zjełczeje…
-Nie marudź słuchaj Wujka Krzysia
Około północy wszyscy zaczęli się zbierać. Z Piotrkiem nie rozmawiałam. On próbował zagadać, ale go ignorowałam lub odpowiadałam pojedynczymi słowami. Rano przyrządził śniadanie do łóżka, ja tylko przewróciłam się na drugi bok i udawałam drzemkę. Może trochę przesadzam? Nie, to on mnie traktuje jak szklany obrazek! Najlepiej żebym siedziała i nic nie robiła bo ‘ w ciąży jestem’!
Mijały kolejne dni, coraz bliżej ME. Z Piotrkiem się godziłam i kłóciłam na zmianę i to o głupoty zazwyczaj. Nie wiem być może hormony  we mnie wojowały? Jednak wiecie jak to jest, ja siebie za winną raczej nie widziałam…  I mimo tego, że się kłócimy, denerwujemy na siebie, dogryzamy i obrażamy, nigdy, przenigdy nie pomyślałam aby go zamienić na kogoś innego, bo to właśnie on jest tym, któremu oddałam cała siebie.
W końcu nastał 20 wrzesień – wyczekiwany dzień dla wszystkich miłośników siatkówki. My mieliśmy pojawić się dopiero 28.08 w Kopenhadze na meczu półfinałowym, bo nie widzimy innej możliwości, że nasi tam nie zagrają. Hotel blisko hali mamy już zarezerwowany na raptem 2 noce. Wylatujemy z Rzeszowa w sobotę o 8 rano a lot trwa niestety aż około 5 godzin. Ja w takim okresie ciąży raczej nie powinnam lecieć, ale biorę to na swoją odpowiedzialność. Piotrek nic nie wie i się nie dowie bo by mnie chyba zlinczował… A wiem, że beze mnie nie będzie chciał lecieć. Wystarczy, że przeze mnie nie może grać na tych mistrzostwach.
O 20.30 rozpoczął się mecz biało – czerwonych z Turkami. Efektowne zwycięstwo 3-0! W innych grupach również bez większych niespodzianek, wgrywali faworyci każdego spotkania.  Kolejne dni i kolejne zwycięstwa z Francją wymęczone 3-2 oraz ze Słowacją 3-1. Wychodzimy z grupy na pierwszym miejscu!
25.09 w gdańskiej hali Polacy grają arcyważny mecz ćwierćfinałowy! Przeciwnikami Polaków są Serbowie, którzy będą bronić tytułu. Na pewno nie będzie to łatwe spotkanie, chociaż przeciwnicy nie utrzymują równego poziomu.  Mecz  miał się rozpocząć o godzinie 20, już o 19.30 rozpoczęło się studio. Na stole przygotowałam  sok, szklanki, ciasteczka i paluszki i wygodnie się rozsiadłam. Piotrek przed 20 pojawił się przed TV. Jego pozycja była leżąca, a moje kolana służyły za poduszkę. Równo o 20 zostały odśpiewane hymny obu drużyn. Polacy w swoim najmocniejszym składzie nie bez problemów wyeliminowali obrońców tytułu 3-1. Młody, sympatyczny Serb znany polskiej publiczności Atanasijević  dwoił się i troił ale sam spotkania nie był w stanie wygrać. Sety układały się następująco 25-23, 17-25, 37-35 i 26-24. Jesteśmy już w 4 najlepszych zespołów Europy!  
Nastała sobota, 28.09. wstaliśmy dość wcześnie, po  śniadaniu na lotnisko, odprawa i około 14 byliśmy w Dani. Szybko udaliśmy się do hotelu, zostawiliśmy bagaż i na jakiś szybki obiad. W hotelowej restauracji spotkaliśmy wiele małżonek, lub partnerek naszych siatkarzy, które również przyleciały dopingować swoich ukochanych.
O 18 miał się rozpocząć mecz ćwierćfinałowy w którym Polska miała się zmierzyć z Finlandią, która się okazała być czarnym koniem tego turnieju. Drugą parą ćwierćfinałową  zostali Rosjanie kontra Włosi. Mecz zapowiadał się bardzo ekscytująco dla miłośników tego wyjątkowego sportu.
Niestety Polacy zostali wyeliminowani z walki o złoto. Ulegli w trzech setach Finom. W drugim meczu po zaciętej walce 3-2, Włosi okazali się być lepsi od Rosjan.  Do hotelu wszyscy wracali ze spuszczonymi głowami… jednak trzeba się podnieść i walczyć o cenny brąz! Rosjanie nie będą łatwym przeciwnikiem, lecz wiemy, że czasem nie potrafią się psychicznie podnieść po takiej porażce i na drugi dzień wyjść na boisko z pustymi głowami.
Niedziela, godzina 14.50 –hala wypełniona po brzegi, ¾ kibiców polskich. Polacy wychodzą na boisko w składzie: Winiarski, Kurek, Żygadło, Bartman, Kosok, Kłos i Ignaczak. Pierwsza partię przegrywamy w słabym stylu do 14. Rosjanie we wszystkim są od nas lepsi a naszym chłopakom chyba z tyłu głowy ciąży wczorajsza porażka. Po 3 minutowej przerwie wychodzą nasze Orły na boisko. Wygrywamy tego seta do 21. Kolejny set również padł naszym łupem i to aż do 16! Podcięliśmy tym skrzydła Rosjanom, którzy nie radzili sobie z żadnym elementem gry w tym secie. Polscy kibice szaleją, liczą każdy punkt 4seta, walka toczy się punkt za punkt. Przy stanie 16-15 dla nas, zaczęła się dobra passa rywali którzy wyszli na prowadzenie 21-17. Trener Andrea bierze czas, przez co Paweł Krugłow wypada z transu znakomitych zagrywek. Nasi doprowadzają do remisu. Psychicznie wytrzymują do końca i wygrywają 25-22! POLACY ZDOBYWAJĄ BRĄZOWY MEDAL MISTRZOSTW EUROPY 2013! Radości nie ma końca!
W finałowym meczu złoto po raz 7 zdobywają Włosi, wcale nie tak łatwo pokonując w pięciu setach Finlandczyków.
Około 22 następuje dekoracja i wręczenie medali. Nasi chłopcy cieszą się z brązu. A wygrać mecz o medal z Rosją nawet o brązowy to jak wygrać mistrzostwo świata! Polacy po wyjściu na podium odwracają się tyłem i wszyscy na koszulkach mają napis „Piotrek, dla Ciebie ten medal” ! po moich policzkach spływa pojedyncza łza, Piotrek szybko ją ociera
-Nie płacz –uśmiecha  się
-Przeze mnie nie możesz być wśród nich
-Nieważne, ważne, że jestem z Tobą! –przytulił mnie, a ja pomachałam chłopakom. Byliśmy na miejscach vipowskich, także dobrze nas widzieli.
Po bardzo emocjonującym dniu, grubo po północy zasnęliśmy w hotelowym łóżku, które okazało się być zbyt krótkie dla Piotrka, któremu nogi zwisały około 30cm poza.
O 11 mieliśmy samolot powrotny. Był kwadrans spóźniony.  Przed 17 wylądowaliśmy w Rzeszowie. Nie wiem skąd znalazła się tam również Aleksandra! No tak Olka, Olka. Musiała wyściskać Piotrka, zapytać jak się czuje, prawie rozpłakać się jakie to było wzruszający gdy siatkarze zadedykowali medal dla niego… O Boże! Wzięłam walizkę na kółkach ciężka nie była żeby Piotrek nie marudził że dźwigam i wyszłam przed lotnisko bez słowa, w końcu i tak nikt mnie nie zauważał. Zamówiłam taksówkę i czekałam na nią. Po kilku minutach zjawił się Piotrek obok, uśmiechnięty jak gdyby nigdy nic.
-Ooo Ty zazdrosna jesteś?
-Nie!
-Przecież wiedzę
-Nie wcale nie jestem zazdrosna jak cie z nią widzę
-Tylko co? –przejął ode mnie walizkę a mnie złapał za dłoń, chciałam się wyswobodzić z uścisku ale nie pozwolił. –To jak jesteś zazdrosna czy nie? –drążył temat, zawadiacko się uśmiechając
-Po prostu rozpierdala mnie od środka jak widzę ją obok ciebie! –powiedziałam jednym tchem, a on się zaczął bezczelnie śmiać doprowadzając mnie do wściekłości!
Kolejne dni mijały nam spokojnie w domu, Piotrek chodził na rehabilitację ręki a ja się wylegiwałam. Minął 2 październik, a dzieciaki jeszcze grzeczne były.  Podczas nieobecności Piotrka postanowiłam zrobić babciny obiad czyli rosół z makaronem i udko, ziemniaki + mizeria. Wieczór spędziliśmy jak zazwyczaj ostatnio, wylegiwanie, film i tyle. Siedziałam na kanapie, Piotrek znowu zrobił sobie poduszkę z moich kolan. Oglądaliśmy jakąś polską komedię a Piotrek ciągle wgapiał się w górę zamiast w ekran telewizora
-Ej gdzie się patrzysz? –wydarłam się na niego
-Wydaje mi się, że jakoś piersi ci urosły…
-Niestety wiem, jak to każdej kobiecie w ciąży
-Mi tam nie przeszkadza –cwaniacko się uśmiechnął
-Mi trochę tak! Wyglądają jak dojki mlecznej krowy!  - Piotrek wybuchnął niepohamowanym śmiechem
-Tak, śmiej się! A ja będę miała później obwisłe, zwiotczałe piersi! Zostawisz mnie dla jakiejś młodszej a ja sobie będę wychowywała twoje dzieci… -biadoliłam, Piotrek usiadł obok, mnie położył sobie na kolanach i powiedział patrząc w oczy
-Nigdy cie nie zostawię, bo nie jestem z Tobą z powodu twoich mlecznych dojek! – i znowu zaczął się śmiać
-A weź! Nie lubię cię! –strzeliłam focha
-A ja ciebie kocham!
-Pfff puste słowa! – to mnie wziął i położył na kanapie i dostał do moich ust, szyi i coraz niżej dekoltu
-Piotrek! Dobra wierzę ci! Tylko weź przestań!
-Na pewno? –kiwnęłam twierdząco głową i przytuliłam się do niego kładąc głową na ramieniu.
Po wykonaniu wieczornej toalety położyliśmy się do łóżka i zasnęliśmy.
Około 7 obudziłam się bo mój pęcherz o mało co by pęknął. Gdy wracałam z łazienki do sypialni poczułam skurcz. Poszłam do kuchni nalać sobie wody i włączyłam TV. Po 10 minutach poczułam następny skurcz, stawały się one coraz regularniejsze. Piotrek nadal spał, podeszłam do niego i delikatnie nachyliłam
-Piotruś wstawaj, to już… -on tylko odwrócił się na drugi bok



Ps. Wow! Jestem bardzo, ale to bardzo zaskoczona ilością waszych komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Nie spodziewałam się aż takiej ilości czytelniczek moich wypocin! :) Nawet nie wiecie ile siły mi dałyście aby dalej dla Was pisać! Byłabym wdzięczna, aby każda z Was nadal tak ochoczo się ujawniała bez mojej prośby :)
W ramach rekompensaty za tak miłe słowa dodaje dosyć długi rozdział :) Mam nadzieję, że się spodoba! Kolejny prawdopodobnie za tydzień :)
 

PPS. A może wy podpowiecie co pisać dalej? Bo na najbliższe jakieś dwa rozdziały mam pomysły ale potem się moja wizja kończy :( Może poddacie jakąś propozycję a ja ją spróbuję opisać tak, żeby była dla Was tajemnicza nadal 
J Ok, już nie zanudzam :*
Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKUJĘ!
  Jesteście wspaniałe! :*