piątek, 25 stycznia 2013

36.


-Piotrek! Wstawaj!
-Kotek co się stało? Daj mi jeszcze 5minutek, później zjem śniadanie –mamrotał
-Piotrusiu mój kochany nie przyrządzę Ci żadnego śniadania bo nie jestem w stanie! Ubieraj się i do szpitala jedziemy
-Gdzie? Do szpitala? A co ci się stało?! –wydarł z łóżka jak poparzony
-A jaki mamy dzisiaj dzień?
-Nie wiem –biegał po domu w celu znalezienia ciuchów
-Tak więc mamy 4 październik i dzieciaki chyba chcą zobaczyć tatusia… -i znowu ten okropny ból w krzyżu
-To już dziś!?
-Nie, wczoraj! Weź torbę jest w szafie.
Po 20 minutach byliśmy już w szpitalu.

Piątek, 4 październik, godzina 8.50
Skurcze nadeszły mnie od krzyża.. po wizycie w szpitalu zostaję odesłana do domu, bo KTG nie wykazuje zupełnie nic.. nie ważne, że ja się zwijam z bólu ważny jest zapis maszyny…
Piotrek każe mi leżeć, w sumie nic innego nie mam zamiaru robić. Ciągle pyta jak się czuję, czy mi coś przynieść a ja mam już dość tych pytań! Boli mnie jak cholera ale mamy czekać!  Piotrek dał znać chyba wszystkim że to już się zaczęło, w sumie czy zaczęło? Lekarze twierdzą, że nie. Zostaje zasypana tysiącami rozmów i smsów i sztucznie się uśmiecham, że wszystko jest ok! Każdy mi mówił, że będę miała lekki poród, bo mam szerokie bioderka..ale widać każdy się mylił..

Sobota, 5 październik, godzina 1.05
Leżąc na łóżku zwijałam się z bólu.. w dalszym ciągu miałam skurcze, ale nie od brzucha tylko od krzyża.. ponoć najgorsze.. ja śmiało mogę powiedzieć, że są straszne, jak by ktoś w plecy wbijał setki noży! Piotrek nie spał, tylko leżał obok mnie. Nic nie mówił tylko był. Aż do momentu gdy palnął
-Kotek a wiesz, że ludzkie ciało może wytrzymać do 45 jednostek w skali bólu. A przy porodzie kobieta odczuwa 57 jednostek w skali bólu! Można to porównać do łamania 20 kości w tym samym czasie.
-Piotrek zaraz cie zabije! Tzn. nie zrobię tego bo nie mam siły! –rozpłakałam się z bezsilności
-Kochanie nie płacz, damy radę
-A ty to najbardziej się nacierpisz –syczałam nie mówiłam, on mnie objął
-Wiem, że nie czuje tego bólu bo nie mogę, ale jestem przy Tobie –ucałował mnie w czoło, mimo takiego na pozór zwykłego całusa, czułam się bezpieczniej
-Boję się –szepnęłam, Piotrek kreślił koła na moim wielgachnym brzuchu. –Będziesz tam ze mną?
-No jasne! –delikatnie mnie pocałował

Godzina 6.34
Obudziłam się i rozejrzałam w około, zadałam sobie pytanie ‘czy ja nie mogę moczu utrzymać?’! to jednak były wody płodowe… To już zaczęło się na dobre! Po pół godzinie byłam w szpitalu. Od paru miesięcy wiedziałam, że chcę w nim rodzić, podobał mi się jest odnowiony i nie czuć smrodu szpitala jak się w nim przebywa, to Szpital Wojewódzki Nr 2 im. Św. Jadwigi Królowej w Rzeszowie. Trafiłam na Izbę Przyjęć położna podłączyła mnie do KTG. Skurcze nachodziły mnie, co 20, 10minut i były nie do zniesienia.. Po paru godzinach przywieźli na salę dziewczynę, która przy mnie urodziła piękną dziewczynkę, a ja dalej leżałam i się męczyłam.

Godzina 11.25
Po badaniu ginekologicznym lekarze stwierdzają silne skurcze, postanawiają podłączyć mi oksytocynę w celu zaostrzenia i przyśpieszenia skurczy, a zarazem akcji porodowej. Zostaje założony mi wenflon na prawą dłoń i podłączona strzykawka z tym świństwem. Co jakiś czas wpada pielęgniarka, która kontroluje podawaną mi oksytocynę. Ja za każdym razem zwijam się z bólu zaciskając dłoń Piotrka. Skurcze stają się coraz silniejsze i częstsze. Leżę w dalszym ciągu na sali porodowej na niewygodnym stworzonym do rodzenia łóżku. Piotrek jest cały czas ze mną gdyby nie on to chyba bym się całkowicie załamała, to on był moją największą podporą w tym horrorze. Zostaje mi zadane pytanie czy chcę rodzić na sali zwykłej czy komercyjnej, bo już chcą mnie przenosić.. Od początku chcieliśmy salę rodzinną, ponieważ Piotrek chciał być ze mną przy porodzie i przeciąć pępowinę. Zostajemy przeniesieni na drugą salę komercyjną (różnią się tylko tym, że w jednej jest prysznic a w drugiej wanna) po przeniesieniu dostaję pozwolenie na wzięcie ciepłej kąpieli, leżę w wannie 15 minut czując delikatne ukojenie, po wyjściu niestety są takie same bóle. Jestem badana, co pół godziny, ale postępu porodu nie widać. Spaceruję po korytarzu, bo to mi zalecają lekarze. Cały dzień przelatuje minuta po minucie sekunda po sekundzie słyszę ten cholerny zegar tykający nad moją głową.  Czuję moje  dzieci jak uciekają z jednej strony na drugą nie wiem co się dokładnie z nim dzieje? Ale jedno jest pewne zaczynam już wariować od bólu.

Godzina 16.40
Lekarze ciągle wchodzą i wychodzą, badają mnie już setny raz co sprawia okropny ból. Położna mnie informuje,  że jeśli do 20 nie urodzę to będę miała cesarkę. Nie chciałam cesarskiego cięcia, nie chciałam być zasypiana, nie chciałam być cięta! Nie chciałam przeżywać tego co Dominika, która przez dwa tygodnie ledwo się ruszała…

Godzina 17.35
Między skurczami zaczęłam odczuwać skurcze parte, szybko przyszykowali łóżko i kazali przeć. Samo parcie odczułam jako ulgę że mogę w końcu coś robić. Po 30 minutach intensywnego parcia, zdecydowali o nacięciu, zrobili to w skurczu wiec nic nie czułam. W czasie parcia ściskałam ile miałam sił dłoń Piotrka i mamrotałam pod nosem jak go nienawidzę za to do czego mnie doprowadził! Gdy kilka sekund mogłam odsapnąć cała spocona, mokra opadłam głową na poduszkę
-Piotrek nigdy więcej dzieci –ledwo słyszalnie powiedziałam
-Jesteś dzielna, już niedługo –cmoknął mnie w głowę
Po kilku mocnych, głośnych, bolesnych parciach o 18.14 urodził się Michałek a 4 minuty później czyli o 18.18 jego siostrzyczka Oliwcia!
Od 18.14 – 18.18  à JESTEM NAJSZCZĘŚLIWSZĄ OSOBĄ NA ŚWIECIE!
Piotrek dumny tata przecinał pępowinę. A ja dziwnie się poczułam… jakbyś ktoś odciął cząstkę mnie…  nagle opadł mój wielki brzuch, oczywiście nie całkowicie ale dziwnie się czułam. Położyli dzieci na moich piersiach i brzuchu. Oliwka miała dość długie ciemne włoski, Michaś znacznie mniej. Oboje byli cali brudni, i głośno krzyczeli wymachując rączkami. Zmierzyli, zważyli dzieci i tak:
Michał Piotr Nowakowski, ur. 5.10.2013, g. 18.14, ważył 3089 gram, mierzył aż (!) 63cm!
Oliwia Paulina Nowakowska, ur. 5.10.2013, g. 18.18, ważyła 2624 gramy, mierzyła 52cm.
Moje dzieci zabrały pielęgniarki by je umyć, ubrać, zbadać. A ja musiałam pozostać na tej okropnej sali przez 2 godziny. Piotrek został przy mnie i ciągle się wpatrywał z tym swoim uśmiechem.
-Nie patrz tak na mnie
-Dlaczego?
-Bo nie wyglądam korzystnie jestem spocona, brudna… –delikatnie podniosłam kąciki ust
-Jesteś piękna!
-Ale mnie kłamiesz –mówiłam zachrypniętym głosem
-Dziękuję Ci Kochanie –ucałował moją dłoń
-Za co?
-Za nasze dzieci, za to cierpienie, za życie… –uśmiechnęłam się nikle na te słowa. Byłam przeszczęśliwa mimo okropnego bólu, które trwało około 36 godzin! Pomimo zmęczenia byłam silna na myśl o dzieciaczkach.
-Piotruś, ja się zdrzemnę chwilę także nie gniewaj się –cichutko powiedziałam
-Jasne, ja zadzwonię do rodziców bo tam z pewnością umierają z nerwów.
Piotrek wyszedł a ja próbowałam zasnąć, jednak gdy zamykałam oczy to ciągle widziałam te dwa Skarby, wtedy nie odczuwałam już żadnego bólu. Łapałam się na tym, że uśmiecham się na ich widok. Dobrze, że mam Piotrka obok siebie. Że nie jest na jakimś wyjeździe, nie wiem jak bym sobie poradziła sama? Wiem, że wiele kobiet daje rade to i ja musiałabym podołać.
-Pani Zatorska wstajemy! –jakaś rozwrzeszczana kobieta stanęła nade mną
-Yyy no już, pali się czy co? –ja chyba byłam nieświadoma tego co mówię?
-Nie pali, ale pańskie dzieci chcą jeść
-No właśnie kiedy mogę je zobaczyć? W ogóle można się umyć?
-Pomalutku, wszystko się da – pozwolono mi się umyć, Piotrek mi pomógł,  ubrałam się w koszulę odpowiednią do łatwiejszego karmienia i zostałam przewieziona na salę. Leżała tam już dziewczyna, która przy mnie urodziła dziewczynkę. Sala dość przyjemna, mała max na 3 łóżka, pomalowana na żółty kolor, rolety w oknach, jak na obecne standardy całkiem ok.  Piotrek nadal był ze mną, dochodziła 21.30 pielęgniarka chciała go wyrzucić, ale uprosił żeby zostać jeszcze chwilę.  Po kilku minutach jakaś inna młoda pielęgniarka przywiozła szpitalne łóżeczko z NASZYMI SKARBAMI <klik>. Maluchy grzecznie spały, ale musiały zostać obudzone i coś zjeść. Pielęgniarka położyła moją córkę obok mnie na łóżku i przyłożyła jej główkę do piersi. Nie wyobrażacie sobie jakie to uczucie! Coś wspaniałego! Przez głowę przelatywało mi tysiące myśli, w ogóle jak to się dzieje, że zaraz po porodzie w piersiach powstaje mleko?! Po Oliwce była kolej Michała. Piotrek siedział i się przypatrywał właściwie nie mrugając oczami.
-Przepraszam, może chce pan córkę na ręce? –zapytała pielęgniarka, on nic nie odpowiedział tylko dalej się wpatrywał
-Piotruś! Hello! Chcesz Oliwię na ręce? –uśmiechnęłam się a ręką delikatnie głaskałam Misia po główce, który łapczywie wziął się za jedzenie.
-No jasne! –wyrwał się z transu
-Proszę –pielęgniarka dała mu córkę na ręce a on tylko patrzył i się uśmiechał, no jakby był nie z tego światu, ale to chyba emocje wzięły nad nim górę.
Po zjedzeniu maluchy zostało zabrane na salę gdzie leżały dzieci. Piotrek po 22 pojechał do domu, chociaż nie chciał ale nie było szans, żeby został. Bo co miał przesiedzieć na krześle? Ale i tak by się nie zgodziły pielęgniarki. On też dużo dzisiaj przeszedł w końcu nie codziennie zostaje się ojcem.
-Przyjadę jutro rano –delikatnie musnął moje usta
-Nie musi być rano, wyśpij się
-Wiesz, że bez ciebie nie będę mógł zasnąć –szepnął mi do ucha
-Kocham cię
-Ja ciebie też
-Jedź powoli
Jak dojechał napisał mi smsa „Jestem w domu, tylko pusto bez WAS :*”. Nic nie odpisałam, sama po chwili zasnęłam. Za dużo dzisiaj się działo. Około 3 w nocy znowu ta młoda pielęgniarka przywiozła dzieci do karmienia. Po 8 Piotrek był już w szpitalu. Przywiózł mi świeże pieczywo, sok i wodę. Mojej współlokatorce z sali oczywiście taki sam zestaw śniadaniowy. Ledwo około południa wyrzuciłam go żeby pojechał na rehabilitację tej ręki. Po południu przyjechali moi rodzice i Piotrka, żeby zobaczyć wnuki. Kolejne 3 dni minęły podobnie. Miałam już wyjść ze szpitala ale Malutka „dostała” żółtaczkę. Tak więc kolejne 3-4 dni muszę tutaj spędzić.
Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa! Mam cudownego chłopaka, ojca moich dzieci. Wspaniałe, zdrowe dzieci! Czego chcieć więcej?
A co by było gdybym nie pojechała dopingować biało – czerwonych na IO?
Znalazłam go,
Ten dzień szczęście mi dał.
Znalazłem ją,
Mój los właśnie tak chciał…
- The Pupils

Ps. Wow! Jestem bardzo zaskoczona ilością waszych komentarzy pod poprzednimi rozdziałami. Nie spodziewałam się aż takiej ilości czytelniczek moich wypocin! :) Nawet nie wiecie ile siły mi dałyście aby dalej dla Was pisać! Byłabym wdzięczna, aby każda z Was nadal tak ochoczo się ujawniała bez mojej prośby :)  DZIĘKUJE BARDZO WAM

piątek, 18 stycznia 2013

35.


„Dzięki tobie jestem kim być chciałem”!

Mimo tylu pomyłek
I tak będę z tobą
Mimo tak wielu granic
I tak będę z tobą
Mimo tylu nieznanych
I tak będę z tobą!!!

Kolejny tydzień minął bardzo szybko.  W między czasie odwiedzałam mamę i mruczka, który teraz zamieszkał z nią. Głupio mi było, żeby Iwona się nim wiecznie zajmowała a oddać do schroniska go nie chcieliśmy. Moja mama stwierdziła, że nie będzie kot mieszkał z małymi dziećmi. Jeszcze mnie opieprzyła, że mogłam się nabawić toksoplazmy ponieważ kot może zarazić kobietę w ciąży. No ok., wysłuchałam jej i nic nie odpowiadałam nawet. Piotrek miał dzisiaj się stawić u doktora Korzeńskiego do ściągnięcia gipsu, jeśli kość jest już zrośnięta. Nie odbyło się bez tego, że musiałam z nim jechać bo sam nie mógł kierować. Tzn. poradził by sobie ale ja nie chciałam, żeby się narażał kierując samochód jedną ręką. Po zrobieniu prześwietlenia okazało się, że łokieć jest w porządku. Teraz czekała go tylko rehabilitacja kończyny.  Lekarz polecił moczyć rękę w letniej wodzie i delikatnie rozciągać, a i żeby uważał i nie podniósł czegoś ciężkiego. Opuchlizna po kilku dniach powinna zniknąć.
W drodze powrotnej ze szpitala zahaczyliśmy o hipermarket, kupiliśmy kilka produktów potrzebnych do przetrwania :) wieczorem na grilla miało wpaść kilku chłopaków  z drużyny w odwiedziny część z nich ze swoimi połówkami. Za 2 dni reprezentanci wyjeżdżają na ostatnie przygotowania przed Mistrzostwami Europy i od razu do Gdańska. Przebrałam się w krótkie spodenki, podkoszulek, a na niego koszulę w kratkę, na nogi założyłam sandałki. To nic, że byłam teraz chyba pół metra od nich niższa ale najważniejsze, że ja się czułam swobodnie. Włosy spięłam w wysokiego kucyka. Piotrek rozpalał grilla a ja wynosiłam po kilka talerzy, szklanek, sztućców.
-Paulina nie możesz dźwigać! –wydarł się
- A czy ja niosę worek ziemniaków? Nie! Tylko kilka talerzy
-Zaraz ci pomogę
-Dobra
Wspięłam się na krzesło w kuchni i zaczęłam szukać słomianych rurek bo gdzieś tam powinny być. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu za biodra. Tym ‘kimś’ jak nie trudno się domyślić okazał się Piotrek
-Głupku! Wiesz jak mnie wystraszyłeś! –wydarłam się a on się tylko zaśmiał. Uwielbiam ten stan, gdy mówię jakąś obelgę do niego a w duchu sobie myślę „Boże! Jak ja go kocham”!.
-Masz coś na sumieniu? –zapytał
-Ja? Nie!
-To dlaczego się mnie boisz?
-Ja ciebie? Chyba zauważyłeś, że nie boję –uśmiechnęłam się najszerzej jak umiałam i zaczęłam mierzwić jego włosy. Odczytał to chyba jako zaproszenie… bo zaczął mnie muskać po szyi, idąc ku górze kończąc na ustach. Z racji, że byłam na stołku to w tym momencie nasze głowy były na tej samej wysokości. Nasze delikatne muśnięcia przeradzały się w namiętne pocałunki. Oderwaliśmy się od siebie, żeby złapać powietrze którego zaczynało nam po woli brakować. Oparliśmy nasze czoła razem i patrzyliśmy głęboko w swoje oczy. W jego błękicie można było dostrzec tyle miłości i radości.
-Kocham cię Piotruś –wyszeptałam mu do ucha
-Ja ciebie też –i tak słodko się uśmiechnął, a wy wiecie jak on się może cudnie uśmiechnąć? Po chwili  nasz usta z powrotem złączyły się w jedno. Jego ręce znalazły się na mojej tali i przyciągnął mnie do siebie. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą w spół pracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. A ja chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Odpłacił mi tym samym po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. Kiedy chciał się cofnąć, przytrzymałam go ustami. Nie chciałam opuszczać tej pięknej krainy, do której zawędrowałam dzięki niemu. Chciałam go czuć, jego dotyk, jego oddech.
-Chyba musimy iść przygotować kiełbaski i mięso a grilla? –przemówił mój zdrowy rozsądek i oderwałam się na moment od niego
-Mamy jeszcze chwilę –nie wychodził z transu pocałunków. Wziął mnie na ręce i przeniósł do salonu siadając w fotelu a mnie kładąc sobie okrakiem na kolanach wręcz nie przestawając całować.
-Ykhm, ykhm –krząknął Bartek a za nim stała Dominika i Paweł a my natychmiast oderwaliśmy się od siebie i podnieśliśmy się z fotela
-Yyy cześć – wyszczerzyłam się
-To może my nie będziemy wam przeszkadzać?
-Bartuś! A czy ty się nie całujesz jak nikogo nie ma?
-On się całuje nawet jak ktoś jest! –wtrącił Zati na co Bartek strzelił facepalma
- Niemożna sprzeciwić się naturze –odezwał się mój kochany
-Piter! –wykrzyczała Domi na co wszyscy zaczęli się śmiać.
Po chwili przyszło więcej siatkarzy. Igła nie zapomniał o boombox’ie. Kilku chłopaków pochłaniało chmielowy napój, ale nie była to biba typowo alkoholowa do upadłego! W znacznym stopniu przeważały soki i inne napoje bezalkoholowe! Piotrek pilnował grilla tzn. tego co znajdowało się na nim a reszta zaczęła plotkować. Nie obyło się bez pytań kiedy rodzę, jak się czuję, tysiące rąk na moim brzuchu… ale  z nimi tak już jest. I zaczęły się tańce przed domem. Winiar mnie porwał na trawiasty „parkiet”, z nim to jest sama przyjemność tańczyć! Dziewczyny! Mówię Wam! Ale nie trwała ta chwila zbyt długo bo zaraz pojawił się Piotrek łapiący mnie za dłoń
-A wy to co robicie? –patrzył z mordem w oczach to na mnie to na Michała
-Yyy tańczymy? –zapytałam
-No właśnie
-A co się robi przy muzyce? –Winiarski wybuchnął już  śmiechem
-No i co się śmiejesz? –środkowy przy burzył
-Piotrek! A Tobie odbiło?! –wydarłam się na niego
-Mi? Ja mam rodzić za niecały miesiąc!?
-A co ma piernik do wiatraka? Przepraszam Michaś idź do reszty towarzystwa a nas zostaw –uśmiechnęłam się do niego
-Paulina czy ty możesz siąść na dupie?
-A może zamkniesz mnie w 4 ścianach i będziesz podawał jedzenie żebym ja się już nie ruszała nigdzie?
-A żebyś wiedziała!
-Człowieku ty masz jakąś obsesję?
-Bo ty nie dbasz o siebie –moja mina była w stylu ‘wtf?’
-Ja nie dbam? A co ja zrobiłam?
-Wywijasz z Winiarem jakbyś zapomniała że w 8 miesiącu ciąży jesteś!
-Nie bój się nie zapomniałam! Tego nie da się zapomnieć bo jakbyś nie zauważył mam ten wielki brzuch przed sobą! A czy mi się coś dzieje żebym sobie potańczyć nie mogła!? –zaczęłam się drzeć chyba trochę za głośno, bo część towarzystwa spojrzała w naszą stronę
-Kotek ale ja się martwię o was… -wyraźnie skruszał Piotrek i zaczął mnie przytulać do siebie jednak wyrwałam się z jego objęć
-A daj mi spokój –zostawiłam go i poszłam do reszty siedzieć. Nastała grobowa cisza, nikt się nie odzywał. Milczenie przerwał gadatliwy Iglasty
-Bo widzisz Mała, związek jest jak kostka masła. Trochę chłodu od czasu do czasu, pomaga utrzymać w nim świeżość
-Gorzej jak to masło zjełczeje…
-Nie marudź słuchaj Wujka Krzysia
Około północy wszyscy zaczęli się zbierać. Z Piotrkiem nie rozmawiałam. On próbował zagadać, ale go ignorowałam lub odpowiadałam pojedynczymi słowami. Rano przyrządził śniadanie do łóżka, ja tylko przewróciłam się na drugi bok i udawałam drzemkę. Może trochę przesadzam? Nie, to on mnie traktuje jak szklany obrazek! Najlepiej żebym siedziała i nic nie robiła bo ‘ w ciąży jestem’!
Mijały kolejne dni, coraz bliżej ME. Z Piotrkiem się godziłam i kłóciłam na zmianę i to o głupoty zazwyczaj. Nie wiem być może hormony  we mnie wojowały? Jednak wiecie jak to jest, ja siebie za winną raczej nie widziałam…  I mimo tego, że się kłócimy, denerwujemy na siebie, dogryzamy i obrażamy, nigdy, przenigdy nie pomyślałam aby go zamienić na kogoś innego, bo to właśnie on jest tym, któremu oddałam cała siebie.
W końcu nastał 20 wrzesień – wyczekiwany dzień dla wszystkich miłośników siatkówki. My mieliśmy pojawić się dopiero 28.08 w Kopenhadze na meczu półfinałowym, bo nie widzimy innej możliwości, że nasi tam nie zagrają. Hotel blisko hali mamy już zarezerwowany na raptem 2 noce. Wylatujemy z Rzeszowa w sobotę o 8 rano a lot trwa niestety aż około 5 godzin. Ja w takim okresie ciąży raczej nie powinnam lecieć, ale biorę to na swoją odpowiedzialność. Piotrek nic nie wie i się nie dowie bo by mnie chyba zlinczował… A wiem, że beze mnie nie będzie chciał lecieć. Wystarczy, że przeze mnie nie może grać na tych mistrzostwach.
O 20.30 rozpoczął się mecz biało – czerwonych z Turkami. Efektowne zwycięstwo 3-0! W innych grupach również bez większych niespodzianek, wgrywali faworyci każdego spotkania.  Kolejne dni i kolejne zwycięstwa z Francją wymęczone 3-2 oraz ze Słowacją 3-1. Wychodzimy z grupy na pierwszym miejscu!
25.09 w gdańskiej hali Polacy grają arcyważny mecz ćwierćfinałowy! Przeciwnikami Polaków są Serbowie, którzy będą bronić tytułu. Na pewno nie będzie to łatwe spotkanie, chociaż przeciwnicy nie utrzymują równego poziomu.  Mecz  miał się rozpocząć o godzinie 20, już o 19.30 rozpoczęło się studio. Na stole przygotowałam  sok, szklanki, ciasteczka i paluszki i wygodnie się rozsiadłam. Piotrek przed 20 pojawił się przed TV. Jego pozycja była leżąca, a moje kolana służyły za poduszkę. Równo o 20 zostały odśpiewane hymny obu drużyn. Polacy w swoim najmocniejszym składzie nie bez problemów wyeliminowali obrońców tytułu 3-1. Młody, sympatyczny Serb znany polskiej publiczności Atanasijević  dwoił się i troił ale sam spotkania nie był w stanie wygrać. Sety układały się następująco 25-23, 17-25, 37-35 i 26-24. Jesteśmy już w 4 najlepszych zespołów Europy!  
Nastała sobota, 28.09. wstaliśmy dość wcześnie, po  śniadaniu na lotnisko, odprawa i około 14 byliśmy w Dani. Szybko udaliśmy się do hotelu, zostawiliśmy bagaż i na jakiś szybki obiad. W hotelowej restauracji spotkaliśmy wiele małżonek, lub partnerek naszych siatkarzy, które również przyleciały dopingować swoich ukochanych.
O 18 miał się rozpocząć mecz ćwierćfinałowy w którym Polska miała się zmierzyć z Finlandią, która się okazała być czarnym koniem tego turnieju. Drugą parą ćwierćfinałową  zostali Rosjanie kontra Włosi. Mecz zapowiadał się bardzo ekscytująco dla miłośników tego wyjątkowego sportu.
Niestety Polacy zostali wyeliminowani z walki o złoto. Ulegli w trzech setach Finom. W drugim meczu po zaciętej walce 3-2, Włosi okazali się być lepsi od Rosjan.  Do hotelu wszyscy wracali ze spuszczonymi głowami… jednak trzeba się podnieść i walczyć o cenny brąz! Rosjanie nie będą łatwym przeciwnikiem, lecz wiemy, że czasem nie potrafią się psychicznie podnieść po takiej porażce i na drugi dzień wyjść na boisko z pustymi głowami.
Niedziela, godzina 14.50 –hala wypełniona po brzegi, ¾ kibiców polskich. Polacy wychodzą na boisko w składzie: Winiarski, Kurek, Żygadło, Bartman, Kosok, Kłos i Ignaczak. Pierwsza partię przegrywamy w słabym stylu do 14. Rosjanie we wszystkim są od nas lepsi a naszym chłopakom chyba z tyłu głowy ciąży wczorajsza porażka. Po 3 minutowej przerwie wychodzą nasze Orły na boisko. Wygrywamy tego seta do 21. Kolejny set również padł naszym łupem i to aż do 16! Podcięliśmy tym skrzydła Rosjanom, którzy nie radzili sobie z żadnym elementem gry w tym secie. Polscy kibice szaleją, liczą każdy punkt 4seta, walka toczy się punkt za punkt. Przy stanie 16-15 dla nas, zaczęła się dobra passa rywali którzy wyszli na prowadzenie 21-17. Trener Andrea bierze czas, przez co Paweł Krugłow wypada z transu znakomitych zagrywek. Nasi doprowadzają do remisu. Psychicznie wytrzymują do końca i wygrywają 25-22! POLACY ZDOBYWAJĄ BRĄZOWY MEDAL MISTRZOSTW EUROPY 2013! Radości nie ma końca!
W finałowym meczu złoto po raz 7 zdobywają Włosi, wcale nie tak łatwo pokonując w pięciu setach Finlandczyków.
Około 22 następuje dekoracja i wręczenie medali. Nasi chłopcy cieszą się z brązu. A wygrać mecz o medal z Rosją nawet o brązowy to jak wygrać mistrzostwo świata! Polacy po wyjściu na podium odwracają się tyłem i wszyscy na koszulkach mają napis „Piotrek, dla Ciebie ten medal” ! po moich policzkach spływa pojedyncza łza, Piotrek szybko ją ociera
-Nie płacz –uśmiecha  się
-Przeze mnie nie możesz być wśród nich
-Nieważne, ważne, że jestem z Tobą! –przytulił mnie, a ja pomachałam chłopakom. Byliśmy na miejscach vipowskich, także dobrze nas widzieli.
Po bardzo emocjonującym dniu, grubo po północy zasnęliśmy w hotelowym łóżku, które okazało się być zbyt krótkie dla Piotrka, któremu nogi zwisały około 30cm poza.
O 11 mieliśmy samolot powrotny. Był kwadrans spóźniony.  Przed 17 wylądowaliśmy w Rzeszowie. Nie wiem skąd znalazła się tam również Aleksandra! No tak Olka, Olka. Musiała wyściskać Piotrka, zapytać jak się czuje, prawie rozpłakać się jakie to było wzruszający gdy siatkarze zadedykowali medal dla niego… O Boże! Wzięłam walizkę na kółkach ciężka nie była żeby Piotrek nie marudził że dźwigam i wyszłam przed lotnisko bez słowa, w końcu i tak nikt mnie nie zauważał. Zamówiłam taksówkę i czekałam na nią. Po kilku minutach zjawił się Piotrek obok, uśmiechnięty jak gdyby nigdy nic.
-Ooo Ty zazdrosna jesteś?
-Nie!
-Przecież wiedzę
-Nie wcale nie jestem zazdrosna jak cie z nią widzę
-Tylko co? –przejął ode mnie walizkę a mnie złapał za dłoń, chciałam się wyswobodzić z uścisku ale nie pozwolił. –To jak jesteś zazdrosna czy nie? –drążył temat, zawadiacko się uśmiechając
-Po prostu rozpierdala mnie od środka jak widzę ją obok ciebie! –powiedziałam jednym tchem, a on się zaczął bezczelnie śmiać doprowadzając mnie do wściekłości!
Kolejne dni mijały nam spokojnie w domu, Piotrek chodził na rehabilitację ręki a ja się wylegiwałam. Minął 2 październik, a dzieciaki jeszcze grzeczne były.  Podczas nieobecności Piotrka postanowiłam zrobić babciny obiad czyli rosół z makaronem i udko, ziemniaki + mizeria. Wieczór spędziliśmy jak zazwyczaj ostatnio, wylegiwanie, film i tyle. Siedziałam na kanapie, Piotrek znowu zrobił sobie poduszkę z moich kolan. Oglądaliśmy jakąś polską komedię a Piotrek ciągle wgapiał się w górę zamiast w ekran telewizora
-Ej gdzie się patrzysz? –wydarłam się na niego
-Wydaje mi się, że jakoś piersi ci urosły…
-Niestety wiem, jak to każdej kobiecie w ciąży
-Mi tam nie przeszkadza –cwaniacko się uśmiechnął
-Mi trochę tak! Wyglądają jak dojki mlecznej krowy!  - Piotrek wybuchnął niepohamowanym śmiechem
-Tak, śmiej się! A ja będę miała później obwisłe, zwiotczałe piersi! Zostawisz mnie dla jakiejś młodszej a ja sobie będę wychowywała twoje dzieci… -biadoliłam, Piotrek usiadł obok, mnie położył sobie na kolanach i powiedział patrząc w oczy
-Nigdy cie nie zostawię, bo nie jestem z Tobą z powodu twoich mlecznych dojek! – i znowu zaczął się śmiać
-A weź! Nie lubię cię! –strzeliłam focha
-A ja ciebie kocham!
-Pfff puste słowa! – to mnie wziął i położył na kanapie i dostał do moich ust, szyi i coraz niżej dekoltu
-Piotrek! Dobra wierzę ci! Tylko weź przestań!
-Na pewno? –kiwnęłam twierdząco głową i przytuliłam się do niego kładąc głową na ramieniu.
Po wykonaniu wieczornej toalety położyliśmy się do łóżka i zasnęliśmy.
Około 7 obudziłam się bo mój pęcherz o mało co by pęknął. Gdy wracałam z łazienki do sypialni poczułam skurcz. Poszłam do kuchni nalać sobie wody i włączyłam TV. Po 10 minutach poczułam następny skurcz, stawały się one coraz regularniejsze. Piotrek nadal spał, podeszłam do niego i delikatnie nachyliłam
-Piotruś wstawaj, to już… -on tylko odwrócił się na drugi bok



Ps. Wow! Jestem bardzo, ale to bardzo zaskoczona ilością waszych komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Nie spodziewałam się aż takiej ilości czytelniczek moich wypocin! :) Nawet nie wiecie ile siły mi dałyście aby dalej dla Was pisać! Byłabym wdzięczna, aby każda z Was nadal tak ochoczo się ujawniała bez mojej prośby :)
W ramach rekompensaty za tak miłe słowa dodaje dosyć długi rozdział :) Mam nadzieję, że się spodoba! Kolejny prawdopodobnie za tydzień :)
 

PPS. A może wy podpowiecie co pisać dalej? Bo na najbliższe jakieś dwa rozdziały mam pomysły ale potem się moja wizja kończy :( Może poddacie jakąś propozycję a ja ją spróbuję opisać tak, żeby była dla Was tajemnicza nadal 
J Ok, już nie zanudzam :*
Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKUJĘ!
  Jesteście wspaniałe! :*

piątek, 11 stycznia 2013

34.


-Bo ja mam chyba dość ważną informację dla was –odpowiedziała Ola. Tak, ta Ola! Była dziewczyna Piotrka. Po co ona przyszła?
-Jaką informację?
-Nie wiem jak to powiedzieć
-No mów dziewczyno bo zaraz zawału dostanę!
-Bo gdy się dowiedziałam, że Piotrek został pobity to skojarzyłam fakty w całość…
-Jakie fakty? Przejdź do sedna!
-Daj mi powiedzieć do końca
-Ok, sorka
-Tak więc jak mówiłam kilka dni przed tym feralnym wypadkiem pojawił się u mnie Marcin. Nie wiem skąd miał adres? Nieważne. Pytał o numer komórkowy do Piotrka bo ma jakąś ważną sprawę do niego. Bez zastanowienia mu podałam.
-No i po co tu przyjechałaś? Tylko po to żeby mi to powiedzieć?
-Myślę, że to może mieć związek z tym pobiciem
-Niby jaki?
-Może taki, że twój były kochaś chyba nie chce żebyś była z Piotrkiem? –szyderczo się uśmiechnęła.
-Żartujesz sobie? Do takiej rzeczy by się nie posunął! Ola wynoś się stąd! Nie chcę patrzeć na ciebie! –zaczęłam krzyczeć. Posłusznie obróciła się na pięcie i wyszła.  Nie mogłam uwierzyć żeby Marcin był do tego zdolny? Owszem ostatnimi czasy przypomniał o swoim istnieniu a to na ślubie, na chrzcinach, kwiatki ale żeby pobił tak dotkliwie PIOTRKA!? Tak bardzo chciałabym pogadać z Dominiką, ona by mnie wysłuchała. Może zadzwonię do niej wieczorem przez Skype? Ale żeby jeszcze rodzice Piotrka nie pod słyszeli rozmowy.
Po chwili przewieźli Piotrka z sali operacyjnej na oddział. Czekałam cierpliwie aż się obudzi. Wieczorem pojawił się Paweł, który wrócił dzisiaj ze Spały. Późnym wieczorem prawie wszyscy chłopcy z reprezentacji, którzy byli na zgrupowaniu przyjechali w odwiedziny do Piotrka łącznie z trenerem. Ja byłam jednak wręcz nieobecna. Moją głowę zaprzątała myśl czy aby Marcin to zrobił? Piotrek jak na razie nic na ten temat nie mówił a ja też nie pytałam. Następnego dnia zostałam z Pawłem w mieszkaniu a do szpitala pojechali rodzice Piotrka. 
-Mała co się dzieje? –zapytał mój brat
-Nic
-Źle się czujesz?
-Nie
-To dlaczego Ty nie pojechałaś do Piotrka?
-Non stop tam siedzę, może jego rodzice chcą pobyć z nim sami
-Wiem, że mnie kłamiesz bo jakoś nigdy nie potrafiłaś tego umiejętnie zrobić
-Paweł! Mówię, że nic się nie stało to nic –wyszłam szybko z kuchni i udałam się do tymczasowego mojego pokoju, trzaskając drzwiami. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Obwiniać siebie, za to przez co musi przechodzić Piotrek. Paweł jednak nie dawał za wygraną i po kilku minutach zjawił się w pokoju z dwoma kubkami jakiejś parującej cieczy. Udawałam, że śpię ale zaczął mnie szturchać za ramię
-Paulina wiem, że nie śpisz podczas snu nie ma się spłakanych oczu –podniosłam powieki i spojrzałam na niego. On jak zwykle uśmiechnięty, szczerze uśmiechnięty
-Kocham cię braciszku –podniosłam się do pozycji siedzącej i przytuliłam go mocno
-Ja ciebie też, a teraz mów co się dzieje bo coś jest na rzeczy. Opowiedziałam mu o sytuacji z Olą. O Marcinie jak się zachowywał w ostatnim czasie.
-Hmm może i ta cała Ola ma rację? Nie mówiłem ci wcześniej, ale Piotrek przed wyjściem wtedy z ośrodka dostał smsa żeby przyszedł w wyznaczone miejsce podpisane było twoim imieniem a numer obcy. Telefon zostawił w pokoju, ale teraz to już policja go przejęła jako dowód – nic się nie odezwałam tylko głośno rozbeczałam. Paweł mnie tulił, próbował uspokoić, że to nie moja wina, że Marcin to psychol, że nikt nie mógł tego przewidzieć. Ze zmęczenia zasnęłam. Obudziłam się popołudniu. Rodzice Piotrka wrócili już do mieszkania.
-Paulinka, pojawisz się dzisiaj u Piotrka? Pytał o ciebie –powiedziała Bożena, mama środkowego.
-Może później pojadę, bo dzisiaj trochę gorzej się czuję
-Coś się dzieje? Coś cię boli? Z dziećmi? –panikowała
-Nie, spokojnie. Źle spałam
-Pojedziemy zaraz, niech nasz mistrz zobaczy swoją królewnę  - Paweł puścił do mnie oczko, uśmiechnęłam się
-A właśnie Pawełku, dziękujemy, że możemy u Ciebie się zatrzymać –zaczęła dziękować Bożena
-Nie ma problemu –Zati jak zwykle uśmiechnięty.
Pół godziny później byliśmy już w szpitalu. Starałam się zachowywać normalnie w obecności Piotrka, ale wyczuł moje zachowanie. Zbyłam go, że się nie wyspałam. Ale patrząc na niego, leżącego w tym szpitalnym łóżku, zmizerowanego serce mi się kroiło że byłam przyczyną tego stanu.
Kolejnego dnia wstałam dość wcześnie, poranny prysznic, śniadanie i wybrałam się do Piotrka. Poszłam sama, na nogach około 20 minut zajmowało dojście do szpitala. Na skróty można było iść przez park. I ja głupia poszłam tamtędy. Park był dość ciemny, i mimo porannej pory pusty. Mijałam alejki nie oglądając się za siebie aż nie wiem skąd obok mnie pojawił się Marcin! Zignorowałam go, ale niestety nie na długo
-Nie zauważasz mnie? –cwaniacko się uśmiechnął
-Weź zejdź mi z oczu –szłam nadal przed siebie
-No nie bądź taka grzeczniutka –położył rękę na moim pośladku a drugą na policzku
-Nie pozwalaj sobie za dużo, nie dla ciebie takie rarytasy- splunęłam mu w twarz czym go rozwścieczyłam. Złapał mnie za nadgarstek i mocno ścisnął
-To że Twój kochaś przeżył nie znaczy że będzie żył –ściskał mnie jeszcze mocniej doprowadzając do bólu zaczęłam krzyczeć ‘Pomocy’ i jakiś młody chłopak przybiegł i oderwał mnie od niego i odprowadził mnie pod szpital. Teraz to już byłam pewna, że to musiał zrobić on!
Chłopaki w poniedziałek wyruszyli do Krakowa na memoriał Wagnera, który odbywa się w dniach 7-9 sierpnia.  Udział oprócz Polaków mieli wziąć: Rosjanie, Portugalczycy i Holendrzy. Piotrek oglądał mecze kolegów z reprezentacji w szpitalu na laptopie a ja wraz z nim. Gdy z którymś z siatkarzy był przeprowadzany wywiad zawsze pozdrawiali Piotrka. Mimo, że Polacy byli faworytami to nie szedł im ten turniej za najlepiej. Rosjanie przyjechali właściwie w drugim składzie stąd też wszyscy wierzyli w zwycięstwo podopiecznych AA w całym memoriale.  Porażka z Holandią 1:3, z Rosją 0:3 i wymęczone zwycięstwo z Portugalczykami 3:2. Nie była to optymistyczna prognoza przed zbliżającymi się Mistrzostwami Europy. Ale jeszcze  ponad miesiąc do rozpoczęcia.
Następnego dnia do Piotrka przyszedł funkcjonariusz, żeby go przesłuchać
-Dzień dobry,  komisarz Aleksander Gródek –pokazał trzymając w ręce swoją legitymację policyjną
-Dzień dobry –odpowiedział Piotrek
-Mam do pana kilka pytań, czuje się pan na siłach by odpowiedzieć?
-Tak, proszę
-Czy pamięta pan co się wydarzyło późnym wieczorem 30 lipca bieżącego roku?
-Za dużo nie pamiętam
-Ale może pan coś więcej powiedzieć?
-Byłem wtedy w ośrodku w Spale, około 21 otrzymałem smsa z obcego numeru  ale podpisany imieniem mojej narzeczonej, żebym wyszedł przed ośrodek i szedł w stronę parku. Gdy przeszedłem kilkanaście metrów dostałem czymś w głowę. Upadłem ale po chwili się podniosłem, nie wiem kim był napastnik, ponieważ miał założony kaptur, było dość ciemno bo latarnie były w oddali a on i nic nie mówił tylko zaczął okładać mnie pięściami. Próbowałem się od niego uwolnić ale po krótkiej szamotaninie poczułem jak coś wbija pod moje żebra, upadłem i więcej nie pamiętam.
-Dziękuję, zanotowałem. A może pan powiedzieć jak wyglądał?
-Mówiłem panu, że było ciemno a on był w dużej bluzie z kapturem. Ale raczej młody chłopak.
-Rozumiem. A w co był ubrany?
-Tak jak mówiłem duża czerwona bluza, z kapturem koloru granatowego, i ciemne jeansy. Wydaję mi się, że miał też brodę. Za wysoki nie był, ode mnie niższy. Miał może około 180cm.
-Ok, pamięta pan coś jeszcze?
-Raczej nie.
-W takim razie dziękuję. Będziemy z panem się kontaktować. I życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Gdy policjant opuścił salę stałam na korytarzu  i czekałam na niego.
-Przepraszam Pana ale ja chyba mam ważna informację w tej sprawie –policjant był lekko zszokowany
-A kim pani jest?
-Narzeczona Piotrka Nowakowskiego, i domyślam się kto może stać za tym pobiciem
-Słucham?
-Myślę, że winny temu zajściu może być niejaki Marcin Derkus. To mój były chłopak, w ostatnim czasie dziwnym zrządzeniem losu trafiał na nas, 3dni temu zaczepił mnie gdy szłam do szpitala i groził mi pod adresem Piotrka. Nie mam na to dowodów, że to on ale jestem tego pewna.
-Dobrze, zapraszam panią na komisariat złoży pani zeznania. – i udaliśmy się razem na posterunek.



3 tygodnie później

W ciągu tego czasu dużo się działo. Marcin został aresztowany na razie na 3miesiące, ale czułam się bezpieczniej z myślą, że go nie spotkam. Moja mama wynajęła mieszkanie niedaleko naszego domu w Rzeszowie, aby być blisko mnie w razie pomocy. Na szczęście jej praca nie wymagała stałego miejsca zamieszkania, ponieważ była tłumaczem tekstów. Umiała włoski i podstawy angielskiego.
Piotrek od 3 dni jest już w domu! Bałam się reakcji jego rodziców, jak się dowiedzą, że to przez Marcina został pobity a ten psychol z zazdrości o mnie, czyli wszystko przeze mnie… Na szczęście państwo Nowakowscy byli bardzo wyrozumiali. Alicja ani razu do mnie nie dzwoniła, i dobrze bo bałam się jej. Piotrek miał jeszcze rękę w gipsie i zażywał kilka lekarstw. Ale ogólnie było z nim w porządku.
Bartek Kurek, mój ukochany szwagier ku zaskoczeniu wszystkich wyjawił tajemnicę, że rozwiązał kontrakt z Dynamem Moskwa a na najbliższy sezon związał się z trzecim klubem Plus Ligi poprzedniego sezonu –Jastrzębskim Węglem. Wszyscy byli tym zachwyceni począwszy od rodziny, która cię cieszyła że będzie bliżej skończywszy na zakochanych po uszy w nim dziewczynach –fankach, że wrócił do Polski.
Zbliżał się również czas mojego rozwiązania, miałam nadzieję, że dzieciakom nie będzie się aż spieszyć i dotrwają do zakończenia ME. Termin mam na 2 październik ale może ta chwila nastąpić 2 tygodnie wcześniej i dwa później. Ogólnie czułam się dobrze, regularnie chodziłam na wizyty do lekarza, wszystko z maluchami było w porządku.
Były pierwsze dni września, ale temperatura dosyć wysoka. Wczesnym wieczorkiem wybraliśmy się na spacer. Piotrek miał wskazany delikatny ruch i świeże powietrze ja tym bardziej. Iść przez park, trzymając się za ręce gdy na dworze robi się szarówka? Coś wspaniałego! I móc przytulić się do wyjątkowej osoby by choć przez chwilę zapomnieć o wszystkich problemach.
-Nie lubię tego, że jesteś ode mnie o wiele wyższy! –fochnęłam się 
-(roześmiał się, jednak po chwili odezwał) Zaufaj mi jest w tym zaleta
-Jaka?
-Kiedy cie przytulam możesz słuchać mojego bicia serca, które biję tylko dla ciebie! –cmoknął mnie w czubek głowy. Zrobiło mi się tak ciepło na sercu a zarazem tak głupio, bo znowu prześladowała mnie jedna myśl, że mogłam go stracić. Uniosłam głowę do góry i wspinając się na palcach do góry cmoknęłam go delikatnie w usta. Wróciliśmy do domu, szybkie mycie, przebranie i do łóżka. Cieszę się, że mam go znowu obok siebie. Piotruś zasnął szybko a ja przyglądałam się regularnemu ruchowi jego klatki piersiowej. Przybliżyłam się do niego i nasycałam jego obecnością.
Jakby to stwierdził Krzysiu Ignaczak i tak sobie żyjemy, a co?
______________________________________________________________________
PS. Byłabym wdzięczna gdyby te wszystkie osoby, które czytają zostawiły choć ten jeden raz znak po sobie:) Coraz większymi krokami zbliżamy się do końca tej przygody. Chyba, że nagle eksploduję pomysłami i weną? Nie wiem. Ale chciałabym wiedzieć, ile Was na prawdę jest! Jest opcja komentarza anonimowego:) Lecz mile widziane Imię lub pseudonim:)  Pozdrawiam gorąco w te mroźne dni:*
Jesli macie pytania to zapraszam na Aska KLIK

niedziela, 6 stycznia 2013

33.


Kolejne dni mijały podobnie. Odwiedzałam Piotrka w szpitalu, siedziałam kilka godzin i wracałam do mieszkania. Dominika wróciła do Sochaczewa, bo obecnie tam pomieszkiwała. Teraz przyjechali rodzice Piotrka.
Niepokoiło mnie krwawienie  z rany po operacyjnej Piotrka. Lekarze uspokajali, że to normalne po usunięciu śledziony. Piotrek nadal był bardzo słaby i dużo spał, ale to dzięki lekarzom, którzy zlecali mu podawać środki nasenne w celu szybszej regeneracji organizmu.
Gdy pielęgniarka przyszła zmienić kolejną kroplówkę i zapytała z ciekawości czy wiem kiedy chory będzie miał operację. Moja reakcja była do przewidzenia
-Jaką operację?- krzyknęłam aż Piotrek się przebudził
-To pani nic nie wie?
-Jak widać chyba nie
-A to proszę zapytać lekarza –odpowiedziała nie patrząc mi w oczy
-Ale siostra coś wie?
-Nie mogę udzielać takich informacji. Proszę zapytać lekarza prowadzącego –powiedziała i szybko opuściła pomieszczenie. Już miałam wychodzić z Sali w poszukiwaniu lekarza, gdy obudził się Piotrek
-Cześć Kotek
-Cześć –uśmiechnęłam się
-Długo spałem?- złapał mnie za dłoń, odwzajemniłam uścisk
-Wystarczająco długo, ale to dobrze, szybciej wyzdrowiejesz.
-A właściwie nie wiesz kiedy będę mógł wrócić do domu? Przecież już dobrze się czuję
-Piotruś to jest oznaka, że chyba źle się czujesz!? Widzisz te wszystkie aparatury? Do domu mamy je wziąć?
-Hmmm chyba będę musiał poprosić o łóżko małżeńskie
-Gdzie?
-tutaj
-A po co?
-Żebym mógł z tobą spać –mówił to tak spokojnie, a moje oczy chyba były wielkości pięciozłotówki
-Oj majaczysz jak nie wiem –uśmiechnęłam się blado. Chciałabym aby ten zły sen się skończył. Żeby było jak dawniej.
Piotrek był tak naszpikowany lekami przeciwbólowymi i nasennymi, że co chwilę zasypiał. Gdy zasnął udałam się w poszukiwaniu jego lekarza. Po głowie przechodziło mi jedno słowo ‘operacja!’. Co mu jest? Wydaje się, że jest odrobinę lepiej. Obrzęk mózgu ustępuję, siniaki, zadrapania znikają. W końcu udało mi się dopaść lekarza, gdy wychodził z innej Sali
-Przepraszam pana, panie doktorze, chciałabym zapytać o stan… -przerwał mi
-Pani, pani..?
-Zatorska, narzeczona Piotra Nowakowskiego, leży od 5 dni w tym szpitalu
-Tak, tak wiem. Stan pacjenta się poprawia. Jeśli nie będzie żadnych przeciwwskazań jutro wykonamy zabieg
-Jaki zabieg?!
-Lewa ręka pana Piotra jest złamana w odcinku łokciowym. Jednak po wykonaniu zdjęcia RTG widać przemieszczoną kość. Operacyjnie złożymy, aby nie było komplikacji w dalszej rehabilitacji
-A czy może mieć jakieś problemy z tą ręką? Z powrotem do sportu?
-Za wcześnie na takie odpowiedzi, ale mogę obiecać, że zrobimy wszystko co w naszej mocy aby powrót do wyczynowego sportu był jak najbardziej możliwy.
-Może to głupie pytanie, ale czy on długi okres czasu spędzi w szpitalu?
-Hmmm –lekarz się zamyślił. –A przepraszam, kiedy termin porodu? –uśmiechnął się
-Za 1,5 miesiąca, dlaczego pan pyta?
-Jeśli wszystko będzie zmierzało w dobrym kierunku to ojciec dziecka jak się domyślam będzie uczestniczył przy narodzinach, o ile nie zemdleje –uśmiechnął się szeroko
-Zawsze to jakaś dobra informacja
-Proszę być dobrej myśli –lekarz puścił oczko a ja się bez namiętnie uśmiechnęłam.
Wojciech Kuźma – bo tak nazywał się lekarz prowadzący Piotrka był naprawdę bardzo miły. Około 45 lat, lekko szpakowaty, dość wysoki –oczywiście nie pokroju siatkarza. A co najważniejsze krótką rozmową w beznadziejnej sytuacji potrafił człowieka podnieść na duchu.
Kupiłam sobie wodę mineralną w automacie, który stał na korytarzu i wracałam do Sali w której leżał Piotrek. Gdy otwierałam drzwi usłyszałam, że ktoś mnie woła z oddali, odwróciłam się
–Pani Zatorska - podszedł lekarz Kuźma
-Słucham? Coś się stało?
-Nie, tylko chciałem poinformować, że dzwoniła policja. Chcą się spotkać z pacjentem w celu przesłuchania
-Aha, ale czy teraz odpowiedni moment?
-Nie, spokojnie. Mają przyjść za kilka dni
-Dobrze, dziękuję za informację.
Posiedziałam chwilę przy łóżku środkowego i wróciłam do domu. W ostatnich dniach czułam się jak jakiś robot. Sen, szpital, sen szpital, i jakiś posiłek.
Dzisiaj miał odbyć się zabieg. Piotrek wydawał się być w ciut lepszym stanie niż poprzedniego dnia. Około 10 lekarze zabrali go na blok operacyjny. Zabieg miał trwać ok. 1 – 1,5 h. siedziałam pod salą operacyjną. Właściwie to mało siedziałam tylko chodziłam tam i z powrotem i tak w kółko. Co chwilę jakieś pielęgniarki wchodziły i wychodziły a ja wypatrywałam z nadzieją że mój Piotrek jest już wieziony na salę. Minęły co najmniej 2 godziny a operacja nadal trwałą. W końcu usiadłam, bo miły ciężar mojego brzucha dawał o sobie znać. Przez głowę przelatywało mi tysiące myśli i setki scenariuszy. Nerwowo wypijałam łyk za łykiem wody a w gardle ciągle miałam sucho. Naprzeciw mnie otworzyły się drzwi windy, stała w nich dość wysoka postać ale z daleka nie widziałam jej twarzy, było ciemno na końcu korytarza. Osoba ta zmierzała w moim kierunku.
-Cześć Paulina
-Yyy… cześć. A ty tutaj czego?
__________________________________________________________________________
i mamy kolejny :) Przepraszam że tai krótki ale poprawianie ocen i brak pomysłów...zaczynam się powoli wypalać :( Mi osobiście nie podoba sie ten rozdział, ale kolejny będzie lepszy :) nie zapomnijcie lajknac KLIK