niedziela, 30 grudnia 2012

32.


Są takie dni, które mogłyby się
W ogóle nie kończyć.
Są też takie,
Które mogłyby się w ogóle nie zaczynać…

Moja siostra dalej nie wydobyła żadnego słowa ze swoich ust. Zupełnie nie wiedziałam co się dzieje. W końcu oprzytomniałam
-Bartek a co ty tutaj robisz? Nie powinieneś być w Spale? –zapytałam
-Powinienem –opowiedział bez entuzjazmu
-Dominka, Bartek powiecie mi do cholery o co chodzi?!
-No bo, bo… bo… -moja siostra się jąkałą od płaczu nie mogąc wydusić słowa, spojrzałam w oczy Bartka, żeby coś w końcu powiedział
-Mała, Piotrek miał wypadek -Bartek spuścił głowę a mnie obszedł ciepły pot, chyba nie dotarły do mnie słowa wypowiedziane kilka sekund temu przez mojego szwagra? Jednak po chwili oprzytomniałam
-Kurwa jaki wypadek?! Jest wpół do czwartej nad ranem ja Was widzę czy to sen?
-Nie, to nie sen Paulina
-A co mu się stało, że sam nie dał mi znać? Złamał rękę? Nogę?
-Coś znacznie poważniejszego –po tych słowach moje serce pękło na tysiące kawałków, natychmiast się obudziłam i chciałam jak najszybciej do niego
-Do cholery powiecie mi w końcu co mu się stało? Bo ja zwariuję zaraz! Co jest z moim Piotrusiem?! –rozkleiłam się a Bartek mnie przytulił do siebie.
-Za dużo nie wiemy. Tylko tyle, że Piotrek jest w szpitalu
W kilka minut ubrałam się, wrzuciłam do torebki kilka potrzebnych rzeczy i wsiadłam razem z Kurkami do samochodu. Cała się trzęsłam. W końcu nie wiem kiedy zasnęłam.
-Domisia powiesz jej co z Piotrkiem?
-A co mam jej powiedzieć?
-Chyba prawdę najlepiej
-Bartek przecież ona nam zemdleje jak się dowie co jemu jest.
-Ale chyba lepiej jak siostra jej powie, niż ktoś w szpitalu…
-Może masz rację? Coś wspomnę, ale teraz niech śpi.
Bartek zatrzymał się ma stacji benzynowej, a mnie obudził dźwięk przejeżdżającego pociągu, który głośno trąbił. Dominika kupiła świeży sok z owoców i jakąś drożdżówkę, próbowała mi ją wepchnąć abym zjadła ale jakoś nie miałam apetytu. Jednak nie dawała za wygraną do tego wtrącił się Bartek. Uległam i zjadłam może dwa kęsy.
-Kochana, dzwonił do nas lekarz –zaczęła ale nie dałam jej skończyć
-I co? I co? Piotrek może już wrócić do treningów?
-Niestety nie, z nim jest trochę poważniej niż myślisz –moje oczy zaszkliły się i tylko czekałam co dalej powie
-Dominka! Mów w końcu! Ja nie jestem małym dzieckiem, któremu nie można mówić jaka jest sytuacja
-Bo Piotrek jest nieprzytomny… -nastała cisza, Domi mnie przytuliła a ja dałam upust łzom. Do Łodzi dojechaliśmy w ciszy. Na miejscu byliśmy ok. 10godziny, pochmurny, szary, brzydki dzień. Na izbie przyjęć Dominika zapytała pielęgniarkę dyżurującą gdzie leży Piotr Nowakowski, w nocy został przewieziony. Ja chyba nie byłam w stanie racjonalnie myśleć? Albo nie dochodziło to wszystko do mnie? Kobieta zaczęła wertować kartki w celu znalezienia informacji
-Piotr Nowakowski – piętro 3 – opieka intensywnej opieki medycznej
-Dziękuję –odpowiedziała moja siostra. Zaczęliśmy udawać się w stronę windy.
-OIOM! Dominika co mu jest, że on leży na OIOM-ie?! –krzyczałam, widziałam na sobie wzrok ludzi przechodzących korytarzem. Dopiero teraz dotarło do mnie, że jemu może się dziać coś poważnego.
-Mała, spokojnie. Zaraz się dowiemy. –próbowała mnie uspokoić.
-Przepraszam Pana Doktorze, ale czy mógłby nam Pan udzielić informacji nt. Piotra Nowakowskiego? –zapytał Bartek lekarza wychodzącego ze swojego gabinetu
-Niestety nie mam dla Państwa dobrych wiadomości. Stan pacjenta jest ciężki, ale stabilny. Proszę przejść do ordynatora, dowiedzą się państwo więcej. –zaniemówiłam na te słowa, jak to stan jest ciężki?
-Dominika, Bartek do jasnej cholery! Wy coś wiecie ale nie chcecie mi powiedzieć!? Jestem z nim i chyba powinnam wiedzieć co mu jest! –zatrzymałam ich i domagałam się wyjaśnień. Usiedliśmy na korytarzy na pobliskich krzesłach. Dominika spoglądała na Bartka, on na mnie i tak w kółko do czasu aż wymownie na nich spojrzałam
-Kochanie, prawdopodobnie ktoś Piotrka w nocy napadł i pobił. Nie wiemy za dużo, bo pojechaliśmy prosto do ciebie.
-Żartujecie? -spojrzałam na nich jak na idiotów. Wczoraj w południe rozmawiałam z nim a oni mi wmawiają, że został pobity w nocy?
-Chciałbym –odezwał się Bartek. –Chodźmy do tego ordynatora i może dowiemy się coś sensownego. Jak powiedział tak ruszyliśmy w stronę ostatnich drzwi na korytarzu, przed którymi widniała tabliczka „Ordynator Jan Woliński”. Grzecznie zapukaliśmy, usłyszeliśmy głos pozwalający nam wejść. To co usłyszałam nie było niczym przyjemnym
-W chwili obecnej pacjent ma wykonywaną operację. Po wykonaniu tomografu stwierdzony został obrzęk mózgu. Jednak rany cięte spowodowały wewnętrzny krwotok, gdzie konieczna byłą operacja. Jest ona dość ryzykowna ze względu na obrzęk mózgu ale nie mieliśmy na co czekać, ponieważ pacjent z minuty na minutę coraz więcej tracił krwi. Muszą być państwo dobrej myśli.
Nie pamiętam swojego zachowania przez najbliższe kilka minut, na pewno ryczałam, panikowałam… pamiętam, że jakaś pielęgniarka dała mi zastrzyk. Nie chciałam się zgodzić, ale najwidoczniej byłam bezsilna. Za pewne był to tzw. „głupi Jaś” abym się uspokoiła. Po południu otwarła się winda i z niej wyjechało łóżko, które ciągło 4 mężczyzn. Od razu rzuciłam się w tamtym kierunku. Leżał tam mój Piotrek! Cały siny, podrapany, pokaleczony, z rurką w buzi, bandażem na głowie. Jednak przez ten cholerny zastrzyk było mi po części wszystko obojętne. Niby go widziałam ale nie odczuwałam jakiś większych emocji. Wieczorem z Dominiką pojechałyśmy do domu Pawła a Bartek wrócił do Spały. Chciał zrezygnować z Pawłem z obozu przygotowawczego ale nie zgodziłam się na to. Maćkiem zajmowała się nasza mama, z tego co wiem miała się zjawić też mama Bartka.
Następnego dnia obudziłam się o 7 i wparowałam do pokoju gdzie spała. Dopiero teraz do mnie w pełni dotarło co się stało. Przed 8 zamówiłam już taksówkę i pojechałyśmy do szpitala. Niepewnie
Wcisnęłam guzik z nr 3 i wyjechałyśmy na piętro. Bałam się co zastanę w sali… Zapytałam pielęgniarkę czy mogę wejść do niego. Pozwoliła ale tylko na chwilę. Piotrek leżał w śpiączce farmakologicznej. Stan w dalszym ciągu był poważny ale stabilny. Mnie taka odpowiedź lekarzy wcale nie uspokajała. Siedziałam obok niego na krzesełku i patrzyłam na monitory które dawały znać o jego podstawowych funkcjach życiowych. Podpięty był do respiratora, a na torsie miał kilka przyklejonych kabelków, które dawały wykres na ekranie. Tak bardzo chciałam żeby otworzył oczy. Po 2godzinach tak spędzonych podeszła pielęgniarka i kulturalnie mnie wyprosiła, ponieważ nie mogłam tyle czasu tam siedzieć. Wyszłam przed szpital a tam wręcz rzucili się na mnie dziennikarze i fotoreporterzy
-Jak się czuje pani narzeczony?
-Domyśla się pani kto go tak dotkliwie pobił?
-Czy najlepszy Polski środkowy wróci do wykonywania sportu?
-Czy Piotr Nowakowski miał powiązania z niewłaściwymi ludźmi? – te i wiele innych pytań padało z ich ust. Szybko odwróciłam się na pięcie i wróciłam do środka. Usiadłam na krześle na korytarzu i rozpłakałam się z bezsilności. W uszach dźwięczały mi słowa piosenki
Na szczęście pracujesz całe życie
A na nieszczęście sekundę…
Zaczęłam się zastanawiać kto mógł wyrządzić mu taki ból? Przecież nie miał wrogów? Z nikim nieciekawym się nie zadawał? Z amoku zamyśleń wyrwała mnie pielęgniarka, która zapytała jak się czuję. Zaproponowała tabletki uspokajające ale się nie zgodziłam.
Kolejne dwa dni minęły podobnie, przyjeżdżałam do szpitala, siedziałam obok niego a on nadal spał. Obrzęk mózgu stopniowo ustępował co mnie niezmiernie cieszyło. Zawsze to jakiś kroczek w przód. Siedziałam na krawędzi łóżka i ściskałam jego dłoń. Pragnęłam żeby odwzajemnił uścisk. Zaczęłam prowadzić monolog, miałam nadzieję, że mnie słyszy
-Chciałabym się do Ciebie przytulić, bez żadnego konkretnego powodu. Pójść do parku, usiąść pod drzewem i patrzeć w niebo. Powiedzieć coś, cokolwiek, bo wiem, że mogę rozmawiać z Tobą o wszystkim. Spojrzeć w Twoje oczy, dotykać twojej twarzy. Poczuć się jak mała dziewczynka, bezbronna istota, bezpieczna w Twoich ramionach.. Chciała bym zapomnieć o tym co się stało i żyć po prostu żyć z Tobą. Pragnę czuć, że jestem Ci potrzebna, wiedzieć że jestem jedyna.. Chcę się z Tobą drażnić, pokłócić, tylko po to, by później czule pogodzić.. I tęsknić wiedząc, że i Ty tęsknisz… -Po mich policzkach spłynęła pojedyncza łza. Jeśli następnego dnia będzie wszystko dobrze, lekarze mieli podjąć próbę wybudzenia.
Wróciłam z Dominiką do domu. Chciałam żeby wróciła do siebie ale nie dawała za wygraną nie chciała mnie zostawiać samej. Bartek z Pawłem codziennie dzwonili. Reszta siatkarzy była równie zaskoczona tą sytuacją. W miejsce Piotrka powołany został Karol Kłos. Nie tak wyobrażał sobie swoje powołanie. Ale życie jest nieprzewidywalne. Wieczór włączyłyśmy TV, na każdym kanale informacyjnym był wałkowany tylko jeden temat – pobicie środkowego Reprezentacji Polski Piotra Nowakowskiego. To było bardo irytujące. Czy ci dziennikarze nie rozumieją, że najbliższym tej osoby przeżywają najgorsze chwile w życiu a oni spekulują i tworzą wersje wyssane z palca? Wyłączyłam TV i położyłam się spać. Jednak większość nocy wierciłam się na łóżku. Wyczekiwałam tylko ranka by z powrotem jechać do szpitala i zobaczyć wybudzonego Piotrka.
Po 8 byłam już w szpitalu. Jednak próba wybudzania miała się odbyć około południa. Siedziałam jak na szpilkach a czas mi się tak dłużył. Odwiedziłam jeszcze w między czasie lekarza prowadzącego by zapytać o stan mojego środkowego. Później udałam się do sali i wpatrywałam jak aparaty pomagają mu oddychać. Moje serce kroiło się na tysiące kawałków. Byłam tak blisko niego a nic nie mogłam zrobić.  Około południa zostałam wyproszona z sali, stałam na korytarzy i przez szklaną ścianę, miejscami mrożoną wpatrywałam się co lekarze tam poczynają. Jednak nie postałam długo, bo Dominika wręcz wypchnęła mnie stamtąd. Udałyśmy się w stronę szpitalnego baru. Musiałam coś zjeść i się napić, mimo, że nie miałam najmniejszej ochoty. Jednak z racji ciąży zmusiłam się do zjedzenia małej bułki i wypicia filiżanki herbaty. Ogólnie przez dzień tylko piłam wodę, ale zmuszałam się do zjedzenia czegokolwiek pożywnego. Po kwadransie z powrotem znalazłam się pod salą Piotrka. Zobaczyłam że już jest odpięty od części ‘maszyn’. Lekarze nadal wkoło niego stali. Ale dostrzegłam, że ma otwarte oczy. Natychmiast chciałam tam wejść. Po kilku minutach 2 lekarzy i pielęgniarka wyszli z Sali gdzie on leżał. Lekarz poinformował mnie, że wybudzanie przebiegło pomyślnie, pacjent jest osłabiony, ponieważ stracił wiele krwi ale przytomny. Gdy zapytałam czy mogę wejść, zgodził się ale nie na długo. Szklane drzwi się rozsunęły i zaczęłam pewnie wchodzić jednak z każdym krokiem traciłam tą pewność siebie, moje oczy zaszły łzami a Piotrek spojrzał w moją stronę i się delikatnie uśmiechnął
-Chodź, ja żyję przecież –powiedział cichutkim głosem, ale zaraz zaczął się krztusić
-Nie mów nic –również odpowiedziałam półszeptem i cmoknęłam go delikatnie w kącik ust, chwyciłam jego dłoń a moje łzy znowu zaczęły płynąć. Piotrek odwzajemnił mój uścisk, którego w ciągu kilku ostatnich, koszmarnych dni tak bardzo mi brakowało.
_____________________________________________________________________________
Hej wam :) wiem że,na asku pisałam ze dodam jutro, lecz wyrobiłam się dziś. :) Już teraz chciałabym wam życzyć udanej zabawy sylwestrowej i cudownego roku 2013 który jest przed nami. Zapraszam także na FanPage do bloga KLIK i tam piszcie swoje pomysły jak historia ma się potoczyć dalej :) Do zobaczenia w Nowym Roku :) Wasza Isia.♥

piątek, 28 grudnia 2012

31.


Obudziliśmy się przed 7. Chciałam wstać ale Piotrek skutecznie mi to uniemożliwiał. Wiedziałam, że będzie marudził, że nie chce mu się do Spały jechać. Ale dzisiaj zaskoczył mnie totalnie
-A jeśli bym zrezygnował z reprezentacji?
-Piotrek czy Ty się dobrze czujesz? –spojrzałam srogo na niego
-No co? Mariusz nie gra i ma więcej czasu dla rodziny
-Mariusz zrezygnował ze względu na stan zdrowia a Ty dzięki Bogu czujesz się dobrze, poważne kontuzje cie nie dosięgają
-Ale wtedy byłbym więcej z Tobą, a jest wielu dobrych chłopaków co by zajęli moje miejsce
-I będziemy razem się kisić w domu?
-Nie chcesz mnie dłużej w domu?
-Nie! Wiesz jaka jestem dumna jak reprezentujesz nasz kraj! Ty sobie w ogóle zdajesz z tego sprawę że jesteś przedstawicielem Polaków na arenie między narodowej? Tyle ludzi cieszy się waszymi sukcesami a Ty sobie od tak chcesz zrezygnować żeby posiedzieć ze mną…
-Kochanie no dobrze dobrze  -objął mnie i zaczął muskać po szyi
-Puść mnie – starałam się wyswobodzić z jego ramion
-Ale Paulinka  -przerwałam mu
-Nie Paulinkuj mi tu tylko puszczaj mnie chcę do toalety .-oderwałam się od niego i udałam do łazienki. Po załatwieniu potrzeb fizjologicznych wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam w wcześniej przygotowane ciuchy. Ta maruda dalej się wylegiwała.
-Piotrek wstawaj szybko! Już minęło wpół do ósmej, jeszcze się nie podniosłeś a torby nie widzę nigdzie spakowanej –łaskawie usiadł na łóżku i zaczął przeciągać
-Spakujesz mnie? –przytulił mnie od tyłu i cmoknął w czubek głowy
-Nie –wyszłam z sypialni. Niech się ruszy a nie ja będę za niego odwalać robotę bo jemu się nie chce wstać kilka minut wcześniej. Udałam się w stronę kuchni i zaczęłam robić śniadanie. Piotrkowi zrobiłam kilka tostów z szynką i serem a ja miałam ochotę na musli z mlekiem do tego po szklance soku pomarańczowego którego używaliśmy w zamian za herbatę. Po 20minutach pojawił się w kuchni, torbę spakowaną postawił w przedpokoju a sam zasiadł przy stole i wziął się za jedzenie. Śniadanie skonsumowaliśmy w ciszy. Przyznam, że wkurzył mnie rano i jakoś nie miałam ochoty z nim gadać. Rozumiem, że chciał by więcej czasu przebywać w domu, ale jeśli zdrowie mu pozwala a trener widzi  w nim osobę która jest godna reprezentowania barw biało – czerwonych to powinien się tylko z tego cieszyć, że z jego udziałem tworzy się historia polskiej siatkówki.
Pozmywałam naczynia i poszłam umyć zęby w tym czasie Piotrek włączył laptopa i coś czytał siedząc również w milczeniu. Po chwili zadzwonił jego telefon, z słów jakie odpowiadał domyśliłam się, że to Krzysiu Ignaczak. Miał przyjechać po niego przed 9 żeby do południa dojechali do Spały. Nie wiem czy z nimi nie miał się jeszcze zabrać Zbyszek? Tak było mówione wcześniej ale teraz nawet nie pytam cóż mnie to obchodzi. Pokręciłam się jeszcze chwilę po domu, dochodziła już 9 mój narzeczony wziął się za przebieranie butów a ja siedziałam w fotelu i udawałam że czytam gazetę
-Paulina chodź tutaj do mnie!
-Po co? –nie podnosiłam Glowy
-Chcę się z tobą pożegnać
-Chyba nie wyjeżdżasz na misje do Afganistanu?
-Bardzo śmieszne ha ha ha! Podejdziesz do mnie czy mam w tych butach iść do Ciebie?
-A rób co chcesz –odpowiedziałam obojętnie, chociaż podświadomie chciałam rzucić mu się w ramiona i zatopić w jego rumianych ustach lecz nie chciałam dać mu tej satysfakcji
-No chodź! Zaraz Igła będzie –wstałam i ociężale szłam w jego stronę. Stanęłam mniej niż metr przed nim, podniosłam głowę do góry wpatrywałam w jego niebieskie oczy. Przybliżył się do mnie i podniósł, objęłam go mocno i położyłam głowę na jego ramieniu. Piotrek przerwał chwilę ciszy
-Będę tęsknił za Tobą –szeptał
-Ja za tobą tez –objęłam go jeszcze mocniej, ile miałam sił. –Damy radę, dłużej Cie nie było i dawaliśmy to teraz również, w końcu to parę dni –gładziłam jego krótkie włosy.
-Musimy – popatrzyłam jeszcze raz w jego oczy i złączyłam nasze usta w pocałunku, starałam się go wydłużyć ile to było możliwe aby ta chwila się nie kończyła. Przerwał nam dzwonek od drzwi, na pewno Igła stał za nimi. Piotrek postawił mnie na podłodze i otwarł drzwi, nie wiem czemu ale Krzysiek leżał na podłodze
-haha Iglasty upadłeś? –zapytałam ledwo powstrzymując śmiech
-Nie, podłoga wydawała się smutna i chciałem ją przytulić
-Aha, miło że tak o nią się troszczysz –już teraz wybuchnęłam śmiechem
-Bardzo śmieszne! Pituś zbieraj się bo Zibi się niecierpliwi
-Czekajcie zaraz do was przyjdę. –libero odszedł a Piotrek podniósł torbę i zarzucił na ramię. Wyszłam z nim przed dom, przywitałam się całusem w policzek ze Zbyszkiem, który  był nad wyraz szczęśliwy z racji wyjazdu na obóz treningowy. Żaden z dwójki pozostałych siatkarzy nie pałał takim optymizmem. Piotrek jeszcze raz przyciągnął mnie do siebie i soczyście obdarował całusem
-Masz się nie przemęczać, mieć zawsze telefon w pobliżu, bywać na skype, pamiętać o jedzeniu no i o mnie –wyszczerzył się, uwierzcie że Piotrek często nie pokazuję rzędu zębów
-Też cie kocham –posłałam mu buziaka w powietrzu, ten mnie chwycił za dłoń i jeszcze raz przyciągnął do siebie. Chłopaki zaczęli już trąbić –Kotek uciekaj bo zaraz odjadą bez ciebie –pocałowałam go namiętnie ale szybko, żeby marudy za bardzo nie gwizdali. Po chwili Piotrek posłusznie wsiadł do tyłu. Pomachałam im i udałam się do pustego domu. No może nie całkiem pustego w końcu zostałam z Mruczkiem. Dobrze, że chłopaki po niego przyjechali bo chyba by dzisiaj nie dojechał do tej Spały –jakoś nie mogliśmy się rozstać. Wzięłam się za generalne porządki w domu. Pościerałam kurze, odkurzyłam, umyłam podłogi i miałam serdecznie dość. Właściwie był już wieczór. Szybko się umyłam, zrobiłam omleta na kolację, pogadałam  z kotkiem tzn. prowadziłam monolog. Później zadzwonił Piotrek, ale był dość zmęczony po treningu. W ciągu tych 2 tygodni się byczył a teraz nagle taki wysiłek. Zakończyliśmy szybko rozmowę i położyłam się spać. Znowu obudziłam się w nocy, było mi bardzo gorąco, w pokoju też wydawało się być parno. Wstałam i uchyliłam okno. Wróciłam z powrotem na wielkie łóżko. Ech… chętnie przenocowałabym tutaj Piotrka. Na prawdę jestem bardzo dumna z faktu, że reprezentuje Polskę, ale lubię czas Plusligi. Mimo, że wtedy również w domu bywa gościem ponieważ ma treningi, mecze, wyjazdy, różne spotkania promocyjne ale bywa częściej na noce. Podczas okresu reprezentacyjnego wyjeżdża czasem na 2-3 tygodnie a w tym czasie w domu pokaże się raptem może 2 dni? No cóż takie życie sportowca, mam świadomość tego, jednak chyba jak każda kobieta pragnę mieć swojego mężczyznę obok. W Spale siatkarze mają być do soboty wieczora, wracają na 48h do swoich domów i w poniedziałek późnym popołudniem wyruszają do Krakowa do nowej hali na XI Memoriał im. H. J. Wagnera. Później chwila wytchnienia i ruszają przygotowania pełną parą do Mistrzostw Europy które po raz pierwszy odbędą się w Polsce i Dani. Nasi chłopcy jako współgospodarze imprezy będą chcieli zająć wysokie miejsce a może pokusić się o tytuł Mistrza? Czas pokaże.
Nastał kolejny słoneczny, letni dzień. Wykonałam codzienny poranny rytuał czyli prysznic, ubranie się, nakarmienie kota, siebie. Przed południem wymyśliłam, że może wybrałabym się na jakieś ciuszkowe zakupy? Zrobiłam obiad, sprzątnęłam, wzięłam klucze do Piotrka samochodu i ruszyłam na miasto. Przypadkiem natknęłam się w drogerii na Joasię. Wstąpiłyśmy na chwilę do „Cocktail Bar’u”. Po zamówieniu przez nas pysznych, owocowych napoi  i przyniesieniu przez kelnera zaczęłyśmy je pochłaniać i plotkować, całkowicie straciłyśmy rachubę czasu. Zerknęłam na telefon zobaczyć która godzina była dokładnie 16.16, ale na wyświetlaczu miałam 12 nieodebranych połączeń: 4 od Zatora a 8 od Piotrka. Co oni mogli chcieć ode mnie, że się tak dobijali? Pożegnałam się z Asią i oddzwoniłam do środkowego reprezentacji. Po odczekaniu może połowy minuty odebrał
-Gdzie Ty jesteś? Dlaczego nie odbierasz? Stało się coś? No powiedz wreszcie cokolwiek?! –zasypał mnie lawiną pytań
-A dasz mi dojść do słowa? Nic mi nie jest, żyję, mam się całkiem dobrze. Zasiedziałam się z Asią a dźwięki miałam wyłączone.
-Yhym, wiesz jak się bałem jak tyle nie odbierałaś
-Oj tam było o co –uśmiechnęłam się sama do siebie i jedną ręką wzięłam się za otwieranie drzwi samochodu
-No tak rzeczywiście nie było o co –powiedział całkiem stanowczo, ale słyszałam ryk śmiechu Bartka w tle
-Dokładnie, pozdrów Bartka  i powiedz mu, że kiedyś udusi się tym śmiechem –sama się roześmiałam słysząc ten śmiech. Kurek ma specyficzny śmiech.
-Bartek też  cie pozdrawia, Kochanie muszę kończyć bo idziemy na trening zaraz. Wieczór na skype się zobaczymy
-Ok, paaa. –odpaliłam silnik auta i powoli ze względu na duży ruch dojechałam do domu. Ledwo otwarłam drzwi już koło moich stóp łasił i miałczał kot. Tradycyjnie dostał swoją porcję whiskasa i zaspokoił swój głód. Wypuściłam go do ogrodu, żeby trochę pobiegał. Znowu rozdzwonił się mój telefon, tym razem mama z listą pytań jak się czuję, czy mi nic nie potrzeba itp. Uspokoiłam ją że mam się dobrze. Wieczór pogadałam z Piotrkiem i innymi siatkarzami, którzy się przechodzili przez jego pokój. Po 22 zasnęłam.
Kolejny dzień wyglądał podobnie jak poprzedni. Tym razem wybrałam się do Martyny Ignaczak i Zuzi. Zamiast spędzać cały dzień sama wolałam się gdzieś ruszyć. Zuzia rosła z dnia na dzień. Kilka dni jej nie widziałam a ona wydawała mi się dużo większa. Mała grzecznie leżała w kołysce i bawiła się rączkami. Jak na razie jest przeciwieństwem temperamentu tatusia. Opowiedziałam Martynie o dość nieprzyjemnym zajściu z siostrą Piotrka – Alicją.
- … -to by było na tyle, Piotrek prosi żebym się nią nie przejmowała ale łatwo mu  mówić –spłynęła mi pojedyncza łza po policzku – Martyna przytuliła mnie
-Nie martw się, wiem, że łatwo mi mówić. Ale to nieważne jak i gdzie się poznaliście. Różnica wieku? Nieważna. Uczucie jakim się darzycie to jedynie jest ważne.
-Może masz rację, ale patrz mówi się że „osoby, które poznajemy przez przypadek, zazwyczaj robią najwięcej zamieszania w naszym życiu” ta reguła się sprawdza
-Dokładnie. Jeśli Ty go kochasz a on ciebie to co was obchodzi reszta ludzi? Mała ciesz się, że masz takiego faceta, niedługo maluchy –uśmiechnęłam się na myśl o tym co się wydarzy za kilka tygodni
-Jasne, że go kocham. Niby to są tylko 2 słowa, 3 sylaby, 9 liter a tak cieszy.
Pogadałyśmy jeszcze chwile, ponosiłam, pobawiłam się z Zuzią i wróciłam do siebie.
Następny dzień byczyłam się w domu. Jedynie co sensownego zrobiłam to pranie. Resztę dnia spędziłam prawie na kanapie. Wieczorem oglądałam powtórkę meczu chłopaków aż nagle usłyszałam trzask szklanki. Pamiętam, że kładłam ją na blacie w kuchni to jak się znalazła na podłodze? Mruczek był cały czas ze mną w salonie to on nie mógł jej zrzucić. No nic może się zesunęła? Przecież chyba mnie nie straszy? A nie wierzę w przesądy, że komuś bliskiemu się coś stało gdy niespodziewanie jakieś szkło pęknie. Zmiotłam kawałki szkła na łopatkę. Poszłam się umyć, chciałam zadzwonić do Piotrka jeszcze przed snem ale nie odbierał. Pomyślałam, że pewnie grają w karty lub urządzili sobie seans filmowy w którymś pokoju a telefon zostawił w szafce. Napisałam mu smsa „Dobranoc Kochanie:*”.   I sama się położyłam.

Spała, późny wieczór
-Marcin, widziałeś Piotrka? –zapytał Bartek kapitana
-Nie
-A nie wiesz gdzie jest?
-Nie, szukaj dalej może ogląda film bo miał u któregoś w pokoju być seans
-Dzięki –Bartek chodził po pokojach ale nigdzie go nie znalazł. W końcu trafił do pokoju nr 26 w którym spał Michał W. z Zatorskim. Rozejrzał się ale nie znalazł jego twarzy wśród zebranych. –Ej gdzie jest Piotrek?
-A czy ja jestem jego cieniem? –odezwał się Zibi
-Weź sobie nie żartuj, jest  już po 23 a jego nigdzie nie ma, gdzie mógł sam iść i jeszcze nie wrócić? Andrea go zabije –reszta rozejrzała się po sobie i przytaknęła głowami. Wszyscy próbowali dodzwonić się do niego ale nie odbierał…

Dom Pauliny
W nocy obudził mnie dźwięk przypominający stukanie do drzwi. Zerknęłam  na zegarek była 3.20, zlekceważyłam to. Jednak ktoś nie dawał za wygraną, teraz usłyszałam dźwięk dzwonka. Cholera kto o tej porze się dobija?! Trochę się bałam kto może być za drzwiami o wpół do czwartej nad ranem? Powoli wstałam i udałam się w stronę drzwi wejściowych. Niepewnie otworzyłam drzwi a przede mną stałą zapłakana Dominika z Bartkiem
-Matko! Coś się stało? –ona tylko przytuliła mnie mocno.
___________________________________________________________________________
Mam nadzieje że wam bedzie się podobać :) Dziękuje za tyle miłych komentarzy :) Całuje Isia.♥

niedziela, 23 grudnia 2012

30.


Do domu wróciliśmy po 15, po 5 godzinach jazdy(!). Ponad 1,5 godziny staliśmy w korku. W okolicach Radomia zderzyły się 3 samochody stąd też utrudnienia w ruchu, objazdy.  Połowę drogi przespałam. Chciałam zamienić Piotrka za kółkiem, jednak był nieugięty. A czy kobieta w ciąży już musi być inaczej traktowana? Ciąża to nie choroba! Ale jemu nie przegada, bo przecież on jest mężczyzną! Ech… Nie chciało mi się z nim wdawać w dyskusję, a Piotrek jak się uprze to nie ma uproś, więc i tak by nie doszło do skutku bym ja zajęła miejsce kierowcy. Gdy byliśmy już blisko domu podjechaliśmy do Iwony odebrać Mruczka. Nasz kotek więcej w ostatnim czasie przebywał u niej niż z nami. Jednak podczas 2tygodniowego urlopu Piotrka prawie ciągle gdzieś jeździliśmy. W sumie to ‘fajne’ wakacje – pierwszy tydzień minął na przygotowaniach do ślubu Dominiki i Bartka, później ekspresowe ale bardzo mile spędzone wakacje, chrzciny Zuzi, impreza u nas w domu siatkarzy (albo jak ktoś woli ‘mecz charytatywny’ :D), teraz wyjazd do naszych rodziców. Chciałabym w lepszym humorze wracać i być akceptowaną przez cała rodzinę Piotrka... Nie wiem czy mnie kiedyś polubi Alicja? Na pewno chciałabym.
-Kochanie może zrobimy jakieś zakupy? –zapytał Piotr
-Jutro zrobimy, dzisiaj chce do domu, do łóżka najchętniej
-Jutro to ja chcę z tobą dzień spędzić
-To pojedziemy razem i będziesz ze mną spędzał –wyszczerzyłam się do niego
-No dobra, wygrałaś
-Ale przed wyjazdem w czwartek robiliśmy zakupy a dzisiaj niedziela to nie sądzę aby się coś zepsuło w lodówce, także zapełnisz swój brzuszek –pokazałam mu język
- Ha ha ha! Do twojej wielkości jeszcze dużo mi brakuje
-Ooo cięta riposta. Otóż mój Koteczku od tego momentu sam sobie będziesz gotował! –powiedziałam z sarkazmem. –A i mam nadzieję, że ten brzuch mi się nie naciągnął i wróci do swojego kształtu
-Ojj żartowałem. Wiesz przecież że cie kocham
-Ale ja ciebie nie
-Ejj jak to nie?
-Normalnie! Jedź po klucze do Kosy bo nie mam zamiaru spędzić nocy w samochodzie. A przez te dwie ciućmy jak wyjeżdżaliśmy zapomnieliśmy wziąć zapasowych.
-Już dobrze dobrze moja złośnico
-Haa jaka twoja? –w tym momencie Piotrek strzelił focha. A tam, chwila ciszy nie zaszkodziła i tak głupoty gadał. Odebraliśmy te klucze do naszej posiadłości. Bardzo ciekawa byłam końcowego efektu połączenia łazienki + sypialni.
Podjechaliśmy pod dom, Piotrek wjeżdżał do garażu a ja poszłam otworzyć drzwi. Pod wejściem na wycieraczce leżał bukiet kwiatów. Trochę mnie to zdziwiło, podniosłam kwiaty, otworzyłam w końcu te drzwi, ściągnęłam buty udając się do kuchni z kwiatkami w ręku. Dostrzegłam liścik, szybko go otworzyłam „Zawsze Twój. M”. No tak Marcin?! Teraz już wiem od kogo te cholerne kwiatki. To już przesada! Czego on chce ode mnie? Zostawiłam je na stole. Wyszłam szybko na górę, by zobaczyć sypialnię. Poprawki były idealnie wykonane, tak  jak sobie wyobraziłam. Majstrowie wykonali wspaniała pracę w  tak krótkim czasie.
-Paula gdzie jesteś? –usłyszałam wołanie Piotrka
-W sypialni, już schodzę do ciebie. –zeszłam w dół, minęłam  się z nim w hollu i razem udaliśmy się do kuchni. Zapomniałam całkiem o tych kwiatkach na stole
-Ooo skąd te kwiaty tutaj?
-A przed wejściem ktoś zostawił, pomyłka –wzięłam je i zmierzałam  z nimi w stronę kosza
-Czy moja narzeczona ma jakiś adoratorów? –bardziej stwierdził niż zapytał Piotrek
-Tak, ma jednego, który właśnie ją złapał w objęcia i boi się co jej zrobi –podniósł mnie i posadził na blacie, nasze spojrzenia się spotkały, zaczął przybliżać swoje usta w moim kierunku, czułam jego oddech na sobie,  woń perfum
-Co mi zrobisz jak cie pocałuję? –zapytał
-Oddam ci? –odpowiedziałam zadając retoryczne pytanie. Piotrek musnął moje wargi. Zamknęłam oczy, ręce splotłam na jego szyi i koncentrowałam się jak ‘reanimuje’ moje usta swoimi. Objęłam go mocniej i zaczęłam oddawać pocałunki. Wsunął palce w moje włosy aby zsunąć je z twarzy. Nasze usta nadal toczyły zajadłą walkę o miano pierwszeństwa w pokazywaniu jak bardzo kochamy siebie.  Łapał gwałtownie powietrze i nie pozwalał przestawać się całować.
W końcu oderwaliśmy się od siebie. Posłusznie każde z nas rozdzieliło się do osobnej łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam piżamę. Rozsiedliśmy się na kanapie, zaczęłam pstrykać po kanałach w końcu postawiłam na TVN – Prawo Agaty. Około wpół do jedenastej (wieczór), położyliśmy się do naszego wielkiego łóżka i szybko zasnęliśmy. Obudziłam się po 2 cała mokra! Śnił mi się koszmarny sen. Jechałam z Piotrkiem gdzieś w nocy, w tyle dzieci i nagle dało się usłyszeć wielki pisk połączony z krzykiem –wypadek. Samochód wypada z jezdni i uderza w przydrożny słup. Auto nie przypomina siebie, tylko zgnieciony wrak, pełno odłamków szkła wszędzie. Słyszę dźwięk karetek. Strażak przecina blachę, żeby się do nas dostać. Ja krzyczę ile mam sił ‘Zobaczcie co z dziećmi?” gdyż sama nie mam takiej możliwości ponieważ jestem zakleszczona, czuję wielki ból w dolnych kończynach i nie mogę nimi ruszyć. Piotrek cały zakrwawiony leży nieprzytomny w fotelu, wołam go ale nie reaguje. Budzę się w białym pomieszczeniu i orientuję, że mam amputowaną nogę, leżę sama w wielkiej sali. Obok siedzi zapłakana mama, która przekazuje mi informację, że tylko ja przeżyłam wypadek…
Spanikowana rozglądam się po sypialni, uff widzę śpiącego Piotrka obok. Odnajduję butelkę z wodą koło łóżka i nabieram do ust ciągle patrząc na regularny ruch jego klatki piersiowej. Staram się wymazać ten widok sprzed oczu jednak gdy tylko zamykam powieki widzę tą kraksę… Zbliżam się do Piotrka i przytulam, budząc go przy tym
-Co się stało?
-Nic – łzy zaczęły mi kapać na jego nagie ciało
-Kochanie czemu płaczesz? –zapytał głosem pełnym troski
-Bo śniło mi się, że jechaliśmy razem z dziećmi i mieliśmy wypadek i tylko ja ocalałam –powiedziałam jednym tchem wybuchając płaczem
-Ciiiiiii to tylko sen –powiedział szepcząc, pocałował mnie w czoło i objął
-Ale wiesz ja się wystraszyłam –wydukałam jąkając się od płaczu
-Nie bój się wszystko jest dobrze, jestem przy tobie
-I mnie nie zostawisz?
-Nigdy! Kotek wiesz, że dla ciebie zrobiłbym wszystko
-Nie chcę wszystkiego
-Tylko co?
-Tylko mnie kochaj -zasnęłam w jego ramionach.
Ostatnio zauważyłam, że dużo płaczę. Jak nie Ala mnie doprowadza do takiego stanu to znowu jakieś koszmary. Przy nim czuję się bezpieczna, ale też boję się o nas, żeby znowu coś przeze mnie się nie stało. Mam nadzieję że Marcin nic nie wymyślił, bo obawiam się, że on nie odpuści. Może się mylę? Oby! Nie chcę mówić nic Piotrkowi i go denerwować. Jednorazowe kwiaty nic nie znaczą. Widzi że nie odpowiadam na jego ‘zaczepki’ to myślę, że da sobie spokój.  
Rano obudziły mnie promienie wpadające oknem do naszej sypialni. Piotrka gdzieś wywiało, bo przynajmniej obok go nie było. Nie chciało mi się wstawać jeszcze, tak więc rozłożyłam się na wielkim łóżku. Będąc z takim wielkoludem, nasze łoże musi też być znacznie dłuższe od normalnego łóżka. Nie powiem, że mi to przeszkadza, ale ja z moim wzrostem to wręcz się gubię na nim. Po chwili gdy zamknęłam powieki, i miałam odpłynąć w ponowny sen, ktoś wpadł dość głośno do pokoju. Domyśliłam się, że to musi być Piotrek, bo przecież nikt się nie włamał… chyba nie?
Oczywiście, że był to Piotrek: ) W rękach niósł śniadanie jak się domyśliłam. Po zjedzeniu kilku pysznych, zanurzanych  w bitej śmietanie truskawek postanowiłam wreszcie wstać. Ubrałam się w rurki, koszulkę i płaskie buty. Włosy spięłam w warkocza, żeby mi nie przeszkadzały. Piotrek kazał mi odpoczywać a sam obiecał ugotować obiad. Nie sprzeciwiałam się, poszłam na kanapę i przeglądałam gazety bądź przerzucałam pilotem po kanałach. Czasem spoglądałam w stronę kuchni czy wszystko jest na swoim miejscu. O dziwo było.
-Kochanie zapraszam do stołu.- wyłączyłam telewizor, i udałam się w stronę kuchni. Widok jaki tam zastałam był nieprawdopodobny! Czysto wszędzie, żadnych brudnych naczyń, zlew pusty, na stole ładnie ułożone sztućce, szkło, talerze, na środku w małym wazonie biała róża. Mój narzeczony jak na dżentelmena przystało odsunął mi krzesło bym usiadła. Danie nie sprawiło raczej większego trudu dzisiejszemu szefowi kuchni – ryż + sos z kawałkami mięsa. Wzięłam kęs do ust i jak szybko wzięłam tak jeszcze szybciej zaczęłam biec do łazienki, mój przełyk wręcz się palił... Piotrek w ciągu kilku sekund znalazł się za mną a ja już podniosłam się od muszli i wręcz przyssałam się do kranu z wodą.
-Piotrek czym ty to przyprawiłeś?
-Różne dodatki w koszyku na półce były pieprz, gałka muszkatołowa, papryka –przerwałam mu
-Dodałeś paprykę?
-Yhym
-To była papryczka chilli…
-Przepraszam, ja nic nie potrafię – i wyszedł z łazienki a ja zostałam i patrzyłam jak idzie przed siebie zamiast go zatrzymać, w końcu się naprawdę starał. Oprawę przygotował świetną. A skąd mógł wiedzieć ze to chilli a nie słodka papryka? W końcu mój mózg zaczął myśleć! Weszłam z powrotem do kuchni, Cichy już zbierał ze stołu naczynia. Przeprosiłam go i postanowiliśmy zrobić razem naleśniki, żeby obeszło się bez incydentów. Po skonsumowaniu posiłku, razem ogarnęliśmy kuchnię. Piotrek ciągnął mnie na małe zakupy by zapełnić lodówkę i szafki bo jutro wyjeżdża do Spały a ja według jego myśli ‘nie mogę sama się ruszyć’? nie chciało mi się wychodzić z domu. Powiedziałam mu, że troszkę źle się czuję co nie było do końca przemyślanym posunięciem bo chciał już ze mną jechać do lekarza. Udało mi się go przekonać, że aż tak źle to nie jest. Musiałam iść się położyć a on w tym czasie pojechał coś kupić, tylko nie wiem po co? Skoro zostaje sama to aż tak dużo nie zjem raczej. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i włączyłam odtwarzacz muzyki, nie taki wypasiony jak siatkarzy bombox jednak ważne, że w ogóle muzyka jakaś leciała. Puściłam piosenkę i rozpływałam się wsłuchując w słowa:
”W tym całym zwariowaniu serc
I w całym tym szaleństwie dobrze wiem
Nie zatrzyma nas już nic”
Zasnęłam na chwilę, obudził mnie szelest kluczy otwieranych drzwi. Piotrek obładowany siatkami wszedł do środka, zakupy postawił na blacie kuchennym i zrobił kilka kroków w moją stronę trzymając w ręce piękny bukiet różowych tulipanów.
-Lepiej niech mojej narzeczonej żaden inny wielbiciel nie przynosi kwiatów –roześmiałam się po tym jak powiedział to tak stanowczo
-Dziękuję kochanie –wspięłam się na palcach i dostałam do jego ust. W ułamku sekundy chwycił mnie i podniósł do góry obracając wokół własnej osi
-Piotrek przestań! Zaraz zacznie mi się kręcić w głowie! –wrzeszczałam
-Mówiłem ci już jak bardzo cie kocham?
-Yhym, chyba już tysiąc pięćset sto dziewięćset razy –znowu pokazałam mu rząd zębów. –Ale tego nigdy za wiele możesz mi mówić ile razy chcesz, ale wiedz że ja ciebie zawsze bardziej kocham, no ewentualnie równo  –zrobiłam minę myśliciela. Po południe minęło nam w miłej atmosferze. Wieczorem wybraliśmy się na krótki spacer, ponieważ Piotrek stwierdził, że jeśli się źle czuję to dobrze gdy się dotlenię. Nie sprzeciwiałam mu się. Wróciliśmy do domu i wskoczyliśmy szybko razem pod prysznic, tzn. wolałabym sama ale ten siłacz mnie zaciągnął i odkręcił wodę – ponieważ on jutro musi jechać do Spały więc chce ze mną spędzić każdą chwilę. Ach i tak go kocham. Zrobiliśmy sobie seans wieczorny, opróżniając przy tym litr lodów śmietankowo – czekoladowych + muffinki + owoce + sok. Piotrek to wszystko zrzuci od jutra na treningach ale ja? Teraz mogę przytuszować ‘ciążą’ lecz jak te małe istotki zawitają już na świecie to sama będę musiała się zapisać na jakąś siłownię, aerobic, taniec lub cokolwiek innego gdzie zrzucę zbędne kilogramy. Mój Kochany jest zdania że nic nie muszę poprawiać ponieważ ja mu się zawsze podobałam i będę podobać. Tak, tak męskie gadanie… Po oglądnięciu po raz ęty „Pearl Harbor” udaliśmy się do naszej krainy snu i odpłynęliśmy wtuleni w siebie oczekując nadejścia kolejnego dnia.
__________________________________________________________________
KLIK 
Życzę Wam Wesołych Świat,abyście je spędzili w gronie najbliższych,spełnili wszystkie swoje marzenia i wymarzonych prezentów :* Wasza Isia.♥

wtorek, 18 grudnia 2012

29.


Siadłam na łóżku i pozwoliłam płynąć łzom po policzkach, dając upust emocjom. Nie kontrolowałam tego. Schowałam twarz w dłonie, a po głowie przechodziło mi tysiące myśli. Dlaczego ona mnie tak nienawidzi? Dlaczego myśli, że ja Piotrka mogłabym wykorzystać? Dlaczego uważa że wskoczyłam mu do łóżka i złapałam na ciążę?! Oboje chcieliśmy dziecka! Owszem ja jestem jeszcze dość młoda, ale Piotrek ma 26 lat i chciał mieć dziecko. A że los sprawił nam niespodziankę i obdarował dwójką? To już niezależne od nas. Ale kochamy te dwie istotki najbardziej na świecie! I nie pozwolę aby ktoś zepsuł nasze szczęście. Jednak łzy nie przestawały kapać, jedna za druga, słone, gorzkie… Siedziałam skulona na jego łóżku. Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi do pokoju
-Paulinka kolacja na stole! –krzyknął radośnie Piotrek,  ja nawet nie patrzyłam na niego, mój wzrok był wbity w podłogę. –Jejku co się stało? –kucnął przede mną
-Nic
-No przecież widzę, że płaczesz, co jest?
-Mówię, że nic
-Powiedz Kotek
-Nie
-Ale może pomogę, Ala ci coś powiedziała? –wziął moje dłonie w swoje wielkie i gładził kciukiem
-Nic się nie stało
-Ok., nie chcesz mówić to nie –znowu moje łzy zaczęły intensywniej kapać
-Dobrze, powiem ci ale możesz mnie przytulić? –w ciągu sekundy usiadł obok mnie, mocno przytulił gładząc moje włosy próbując uspokoić a ja pozwalałam moim łzom spływać. Opowiedziałam o całej sytuacji Piotrkowi. Widziałam jak zaciska pięść. Nie wiem dlaczego jego siostra mnie nie lubi?
-Musimy być tutaj do jutra do wieczora? Nie chce przebywać z Alą, przepraszam
-Nie przepraszaj –przytulił mnie mocniej
-Mógłbyś mnie odwieźć później? –spojrzałam w jego pełne smutku oczy
-Gdzie?- zapytał zaskoczony
-Możesz do mojej mamy, masz blisko. Rozumiem, że mało przebywasz z rodzicami, z siostrą raz na jakiś czas to pobądź z nimi
-Nigdzie bez Ciebie się nie ruszam –palcem otarł spływającą łzę po moim policzku
-Ale ja… -nie dokończyłam
-Wiem, dlatego jutro po śniadaniu wracamy do Rzeszowa, ok? Możemy jeszcze wstąpić do Sochaczewa na chwilę jak będziesz chciała –uśmiechnął się przyjaźnie
-A co z Twoją rodziną?
-Przecież jesteśmy dzisiaj i jutro –wyszczerzył się. Na moich ustach mimowolnie też zagościł delikatny uśmiech
-Kocham Cię bardzo! –wyszeptałam mu do ucha i pocałowałam w policzek. Poprawiłam rozmazany makijaż, aby jakoś pokazać się przy stole.  –Kotek chodźmy na tą kolację, nie będziemy twojej mamie robić przykrości, a znając ją na pewno jakieś pyszności są na stole –wstałam i pociągnęłam Piotrka za dłoń. Udaliśmy się schodami w dół.
Zjedliśmy posiłek w można powiedzieć miłej atmosferze. Pit co jakiś czas łapał mnie za dłoń, dodając tym otuchy. Starałam nie spotykać się wzrokiem z Alicją. Rodzice Piotrka to bardzo mili ludzie.
-Przepraszam, że was zostawiam ale trochę zmęczona jestem. Piotrek posiedź z rodziną. Kolacja prze pyszna –uśmiechnęłam się w stronę pani Nowakowskiej odwzajemniła uśmiech.
-Dziękuję, ale dziecko może chcesz sok albo coś gorącego do picia?
-Nie, dziękuję –znowu starałam się naturalnie uśmiechnąć
-Zaraz przyjdę do ciebie –przytrzymał mnie Piotrek za dłoń
-Posiedź, tak rzadko jest okazja żebyś spędził tutaj czas
-Bo go usidliłaś i zatrzymałaś w Rzeszowie –mruknęła Ala wystarczająco głośno żebym usłyszała. Posłałam jej gniewne spojrzenie. Cmoknęłam Piotrka oraz panią i pana Nowakowskiego w podziękowaniu za dobre jedzenie.
Chętnie porozmawiałabym z rodzicami Piotrka. Ale nie chce przebywać z Alicją. Właściwie to ja powinnam chyba tam zostać a nie uciekać przed nią? Jednak jestem za słaba… Ciągle w uszach słyszałam „Wskoczyłaś Piotrkowi do łóżka”. Owszem z boku mogło to tak wyglądać. Jakaś gówniara i sławny, dorosły siatkarz. Jednakże nasz związek przeszedł wiele na początku. Zrobiliśmy się dzięki temu na pewno dojrzalsi emocjonalnie. Nie liczy się długość związku a uczucie drzemiące miedzy zakochanymi.
Wróciłam do pokoju, siadłam na łóżku i włączyłam laptopa.  Zalogowałam się na facebook’u, odpisałam na wiadomości od Kasi i Joasi- Zbyszkowej, zaakceptowałam kilka zaproszeń, przejrzałam kilka zdjęć, które dodali moi znajomi. Sprawdziłam co się dzieje jeszcze w Polsce i na świecie, po czym wyłączyłam komputer. Położyłam się a po kilku minutach do pokoju wszedł Piotrek.
-Jak tam? –zapytał, oczy delikatnie zaczęły mi się szklić
-Już dobrze, dobrze gdy jesteś –chwyciłam jego dłoń i zaczęłam się nią bawić, nie patrząc w jego oczy
-Możesz się przesunąć?  –przesunęłam się na drugą połowę łóżka robiąc miejsce dla niego.
-Przepraszam, że zepsułam twój przyjazd tutaj
-Nie masz za co, to ja przepraszam za Alę. Nie wiem co jej wskoczyło do głowy. Ona bardzo lubiła Olę i chyba nie może się pogodzić, że już nie jesteśmy razem. Nie przejmuj się tym co powiedziała. Znam ją i wiem że w głębi serca nie jest zła, ale musi Cię poznać. Obiecuję, że z nią porozmawiam
-Ciiiii –położyłam palec na jego ustach, wzięłam jego dłoń i położyłam na swoim sporym brzuszku. Wiedziałam, że lubi czuć ruch dzieci. Jest to niesamowita chwila. Leżałam tak  na boku, z głową na torsie w jego ramionach. Zasnęłam na chwilę. Przebudziłam się ok. 20.30. Postanowiłam iść wziąć kąpiel i położyć się spać. Dzisiejszy dzień był naprawdę ciężki. Piotrek też miał iść wziąć prysznic. Tak więc wzięłam koszulkę + szorty i poszłam zanurzyć się w wannie pełnej wody i choć przez moment zrelaksować się o ile było to możliwe. Gdy już miałam zamiar wychodzić z łazienki usłyszałam kłótnię czy też ostrą wymianę zdań między Piotrkiem a Alicją
-Ola była odpowiednia dla ciebie –stałam pod drzwiami i dałam upust moim łzom.
-Weź już skończ z tą Olą!
-Właśnie nie skończę! Jeden skok w bok mógłbyś jej darować. Ona ciebie nadal kocha! Tym bachorom będziesz płacił alimenty o ile są w ogóle twoje
-Czy ty siebie słyszysz!? Ola mnie zdradziła! Tego nigdy nie wybaczę! Rozumiesz nigdy?! Nawet nie waż się mieć wątpliwości co do tego czyje ona nosi dzieci. Kocham Paulinę! Aaa co ty wiesz o kochaniu…
-Piotrek ty jesteś tak głupi czy udajesz? Nie widzisz jak ta małolata cie wykorzystuje?
-Nie mów tak o niej! Ma 19 lat, jest dorosła kobietą. Jakie wykorzystuje? Co ty się tak na nią uwzięłaś?
-Pff 19 i dorosła kobieta… taaa Ty zawsze będziesz z nią chodził?
-Nie, kiedyś się z nią ożenię
-Nie licz że się pojawię i będę patrzeć jak marnujesz sobie życie –Boże! Dlaczego ona tak mówi o mnie?- myślałam
-Co tutaj się dzieje? Krzyki na dół słychać –pojawiła się pani Nowakowska. Nagle nastała cisza. –Odezwie się któreś z was w końcu? –ciągle milczeli. Nie wytrzymałam wybiegłam z łazienki i krzyknęłam
-Przepraszam Panią ale Alicja mnie nie może zaakceptować, tylko chcę powiedzieć, że nie wskoczyłam Piotrkowi do łóżka ani nie chcę go wykorzystać, nie chcę jego pieniędzy ani mieszkania. Dzieci w 100% są jego bo nie spotykałam się z innym na boku jak Ola. Może mam dopiero 19 lat ale przeszłam już w życiu trochę. Na początku między nami nie było kolorowo ale jak się kogoś kocha to się przetrwa wszystko. To byłoby na tyle. Przepraszam, że jestem. Dobranoc. –cała trójka patrzyła na mnie, ja się tylko odwróciłam na pięcie i wróciłam do pokoju w którym musiałam spędzić dzisiejszą noc. Rzuciłam się na łóżko i po raz nie pamiętam który dzisiejszego wieczoru rozpłakałam się jak małe dziecko. Momentalnie do pokoju wszedł Piotrek i położył się obok
-Nie dotykaj mnie, chce pobyć sama
-Kochanie nie jesteś sama, jestem zawsze przy tobie –próbowałam wyrwać się z jego objęć ale był za silny a ja za słaba.
-Dlaczego ona mnie tak nie lubi? Dlaczego woli Ole? –Piotrek nic nie odpowiadał tylko ręką gładził moje plecy, druga objął w pasie a na moich włosach składał delikatne pocałunki. Słyszałam jak moja przyszła teściowa coś gada Ali. Do niej i tak nic nie dotrze, ona ma wyrobione bezpodstawnie zdanie na mój temat. .. Ze zmęczenia nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziliśmy się po 8, wstałam i zaczęłam ubierać legginsy oraz zwiewny top. Piotrek po kilku minutach poszedł w moje ślady i ubrał spodenki i koszulkeMoje oczy nie były w najlepszym stanie, podkrążone, podpuchnięte. Założyłam fluid aby trochę lepiej wyglądać. Piotrek przytulił mnie mocno od tyłu obejmując w pasie.
-Każdego dnia, dziękuję Bogu za to, że Cię mam, -zaczął mi szeptać w rytm muzyki do ucha. Odwróciłam się o 180 stopni i wpatrywałam w jego błękitne oczy, nic nie mówiłam tylko zaplotłam dłonie wokół jego szyi i delikatnie się uśmiechnęłam. Po chwili straciłam grunt pod nogami bo znalazłam się na jego rekach
-Puść mnie
-Dopiero jak się przekupisz
-Piotruś wygodnie mi u ciebie ale postaw mnie na podłodze –oparłam głowę na jego ramię
-A mogę liczyć na jakiegoś całusa z rana? –i co ja miałam zrobić? Lubiłam smak jego malinowych ust. Po ‘otrzymaniu’ łapówki z powrotem zostałam postawiona na twardym podłożu. Zeszliśmy do jadalni. Przywitałam się  z rodzicami Piotrka. Mama Pita jak i tata przeprosili mnie za Alicję. Nie miałam do nich żalu, oni nic nie są winni. Po skonsumowaniu śniadania pomyślałam, że warto powiedzieć o 2 dzieci.
-Mamy dla państwa mam nadzieję radosną wiadomość –uśmiechnęłam się i chwyciłam Piotrka za dłoń.
-Bierzecie ślub? –wykrzyczał uradowany ojciec Piotrka
-Jeszcze nie, ale z pewnością –odpowiedział Piotrek
-Tak więc co to za wiadomość?
-Tato, dasz nam dojść do słowa?
-Kochani miała to być niespodzianka, ale i tak moja papla wygadała więc wy też się dowiecie. Jestem w bliźniaczej ciąży. Będzie chłopczyk i dziewczynka. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze:).  – pogratulowali nam, mama Piotrka uroniła pojedynczą łzę.
Zaczęliśmy się zbierać. Państwo Nowakowscy byli troszeczkę zawiedzeni nasza krótką wizytą ale nie naciskali, wiedzieli dlaczego chcemy, właściwie to ja chciałam wracać. Alicja spała do czasu w którym już mieliśmy wyjeżdżać. Pożegnaliśmy się z nimi, mama Pita jeszcze raz mnie przeprosiła za zachowanie córki.
-Zapraszamy teraz państwa do nas do Rzeszowa. Naprawdę będzie nam bardzo milo. –uśmiechnęłam się serdecznie.
-Z pewnością do was przyjedziemy –powiedział tata Piotrka. –I obiecaj, że upieczesz ten twój sernik
-Oczywiście –zaśmiałam się, coraz lepiej mi wychodził uśmiech. Starałam się nie myśleć o wczorajszych wydarzeniach.
Dostaliśmy kawałek szarlotki do domu.  Piotrek wpakował walizkę do bagażnika. Zapieliśmy pasy i ruszyliśmy w trasę Międzyborów – Rzeszów. Czekały nas co najmniej 3 godziny spędzone w samochodzie .
__________________________________________________________________________
No to kolejny rozdział ;) Dziękuje za wszystkiego komentarze ;) zapraszam na fanpage do tego bloga klik
I głowny bohater bloga jak i nasz reprezentacyjny ma dziś swoje 25 urodziny :)  Więc wszystkiego najlepszego Piotrek ;) 

środa, 12 grudnia 2012

28.


-Gdzie ty się wybierasz?
-A czy Ciebie to interesuje?
-Piotrek! –wycedziłam przez zęby
-Co Piotrek? Jestem powodem twojego obecnego stanu w którym tak ci ciężko i źle to zejdę z oczu żebyś jeszcze nie musiała na mnie patrzeć –w  tym momencie zdałam sobie sprawę z słów które wypowiedziałam wcześniej
-I gdzie ty się wybierasz? –zapytałam, gdy zobaczyłam że Piotrek ubiera spodnie
-Do swoich rodziców, stąd mam niedaleko już
-Czy ty zwariowałeś? Nie będziesz nigdzie po nocy jeździł! –zobaczyłam ze bierze już koszulkę i ma zamiar ją ubierać. Wstałam czym prędzej i podeszłam do niego, wspięłam się na palcach i chwyciłam jego twarz w swoje dłonie i wpiłam się w usta zaciągając go do łóżka, na początku próbował przerwać pocałunek ale jak go pociągnęłam za ucho tak się poddał
-Kocham cie Piotrek! Przepraszam za moje słowa. Wiesz ze tak nie myślę, nie wiem dlaczego tak powiedziałam? Cieszę się ze zostaniemy rodzicami, bo wiem że z Tobą chcę spędzić moje dni i wychowywać malutkich Nowakowskich –uśmiechnęłam się
-Ale następnym razem przemyśl co chcesz powiedzieć, bo miłe to nie było. Myślałem że ciąża to nasza wspólna decyzja…
-Przepraszam, tak wspólna  –jeszcze raz go pocałowałam ale długo i namiętnie. Zaczęłam powoli ściągać jego spodnie, bo nie widzę potrzeby aby miał w nich do rana spać. Ciągle nie przestawałam go całować, chciałam czuć smak jego ust jakbyśmy mieli zaraz się rozstać. Pozwoliłam mu pieścić moje ciało, na tyle mogłam sobie pozwolić. Nie chciałam tylko miłosnych uniesień i kołysań. Dzieci były coraz większe i niespokojne. Czasem zastanawiałam się jak sobie poradzę jako matka? Czas pokaże, będę się starała być jak najlepszą. Piotrek przytulił mnie mocno do swojego torsu
-Kocham cie moja złośnico
-Wytrzymasz ze mną do czasu rozwiązania, te wszystkie humorki? Nie gwarantuję, że wszystko będzie po staremu bo nie jestem w stanie teraz powiedzieć jak się zmieni nasze życie –powiedziałam pół szeptem podnosząc głowę na wysokość jego głowy
-Paulinka ja nie wytrzymam bez Ciebie! Zobaczysz, że nam się ułoży.
-Boję się.
-Czego?
-Że już nigdy nie będę tak szczęśliwa jak teraz. Mój limit szczęścia w końcu się wyczerpie. A od kiedy jesteśmy razem moje życie przypomina niekończącą się bajkę –oczy zaczęły mi się szklić
-Kochanie, będziesz zawsze przy mnie szczęśliwa. Moje życie uszczęśliwiłaś gdy się s nim pojawiłaś! Powinienem codziennie dziękować Dominice że Cię zabrała wtedy do Londynu. Kocham Was. –pocałował mnie w brzuch. Po raz kolejny dzisiejszej nocy przytuliłam się do niego bez słów. Pocałował mnie  w czoło, dzięki niemu czuje się bezpieczna. Kocham go. Po chwili zasnęliśmy.
Obudziłam się w pozycji w jakiej zasnęłam. Piotrek już nie spał, gdy zobaczył, że nie śpię zaczął gładzić moje włosy
-Dzień dobry Kicia –uśmiechnęłam się serdecznie do niego
-Czemu już nie śpisz?
-Bo lubię na Ciebie patrzeć, a od wtorku już nie będę mógł
-Tydzień wytrzymasz, a masz się tam skupić tylko i wyłącznie na treningu i być najlepszym siatkarzem na świecie!
-A nie jestem? –strzelił przysłowiowego focha
-Dla mnie jesteś!
-No tak dla Ciebie… -westchnął
-A co mam się Tobą dzielić z tłumek piskliwych fanek?
-Nie, nie. Jestem cały twój. Współczuję Bartkowi, ten to ma przechlapane. Niech się cieszy że żyje po tym jak wziął ślub i jego serce już nie jest wolne. Chociaż? Mógłby wziąć rozwód i z którąś się związać -Piotrek przyjął postawę myśliciela. Po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Nic z tego mój drogi, nie oddamy Bartka żadnej innej
-A mnie?
-Nawet sobie nie myśl! Jesteś mój i tylko mój –zaplotłam ręce wokół jego szyi
-Możesz to powtórzyć?
-Co?
-To, co powiedziałaś wcześniej
-Jesteś MÓJ! –spojrzałam w jego niebieskie oczy, w których widać było ciepło i troskę oraz radość. Nie zastanawiając się pocałowałam go. Spodobało mu się i za wszelką cenę chciał sprawdzić stan moich migdałów. Pełną romantyzmu chwilę przerwał wpadający do pokoju Paweł oznajmujący nas czy raczymy wstać. Zegar wskazywał już 10 godzinę! Za oknem padał deszcz, było ponuro. Po pół godzinie zeszliśmy do kuchni. Przygotowałam nam kanapki, Piotrek zrobił herbatę, mama szykowała obiad, Bartek z Maciusiem i Pawłem bawili się na kocu w salonie na podłodze a Dominika oglądała TV. Po skonsumowaniu dołączyłam do bawiących się na kocu. Przypomniały mi się czasy dziecinne jak sama budowałam domki z klocków. Deszcz ustępował, zaczynało wychodzić słońce i się ocieplać. Około 16 mieliśmy wyjechać do rodziców Piotrka. Jednak na razie czekał nas obiad u mojej mamy. Po obiedzie Dominika wysłała Bartka z Piotrkiem żeby przeszli się do sklepu po lody a przy okazji tatuś niech weźmie synka.
-To co zostaliśmy w końcu sami!- wykrzyczała Domii, na co zareagowaliśmy śmiechem
-To co teraz rodzeńostwowe plotkowanie? –zatarł ręce Paweł
-Haha braciszku nie wyskakuj mi tu z rodzeniem. W ogóle po jakiemu ty to powiedziałeś? – na moich ustach gościł banan
-A jak miałem to odmienić hmmm? –zamyślił się. –Dobra nieważne, lepiej mi powiedz co wy wyprawialiście w nocy? –wyszczerzył się
-Co? Co? –wtrąciła się Dominika
-A ty sienie odzywaj nawet już myślałem że nie wytrzymam tak sapaliście! Dlaczego mój pokój jest akurat miedzy waszymi?
-Ojj przesadzasz –powiedziała wyraźnie speszona  moja starsza siostra. –Będziesz miał żonę to wtedy zrozumiesz –poklepała go po ramieniu
-Taa życie singla ma również swoje uroki –uśmiechnął się tak jak to tylko Zatorski potrafi
-Ale wtedy byś przyjechał razem z dziewczyną i byłyby głośne 3 pokoje –zachichotałam. –A co do nocy to nic nie było! Nie myślcie sobie za dużo.
-Najpierw słyszałem jak się darłaś do Piotrka, że idziesz do mnie. Potem jakieś darcie ale słów już nie dało się zrozumieć i znowu błoga cisza dopóki Kurki nie zaczęli
-Ejj odczep się od nas! Maciek się nie obudził a tobie tak przeszkadzało?! Paulina słyszałaś cos?
-Dominika uspokój się, nie widzisz, że on nas podstępem bierze, aż się same wkopiemy. A co do odgłosów po pierwsze byłam zajęta Piotrkiem po drugie mój a twój pokój dzieli biedny Pawełek
-A co tutaj takie wrzaski? – mama weszła do salonu
-Mamuś słyszałaś w nocy „płacz Maciusia”? –zapytała  Dominika
-Płaczu nie słyszałam ale inne odgłosy to już tak –uśmiechnęła się i puściła do nas oczko a ja z Zatim tarzaliśmy się ze śmiechu
-Ha ha ha! Nie lubie was! –wyraźnie się zarumieniła i założyła ręce na piersi udając obrażona. Po chwili przyszli nasi trzej mężczyźni. Moja siostra zaraz wskoczyła swojemu mężowi na kolana i przytuliła go, Bartek był wyraźnie zaskoczony jej reakcją oczywiście pozytywnie, odwzajemnił uścisk i coś jej  szeptał. Zjedliśmy słodki deser. Ja z Piotrkiem zaczęliśmy się zbierać do Międzyborowa. Pożegnałam się z mamą i prosiłam że teraz ona ma nas odwiedzić w Rzeszowie. Z bratem, siostra, szwagrem i siostrzeńcem też musiałam się rozstać. Chłopaków miałam nadzieje niedługo widzieć a i Domi z małym mogłaby do mnie wpaść jak będę sama gdy siatkarze w Spale będą wylewać siódme poty. Piotrek odpalił samochód i ruszyliśmy. Włączyłam radio i zaczęłam w miarę możliwości kołysać się na fotelu.
-Mam takie delikatne pytanie –zaczął niepewnie Piotrek
-Co?
-Albo nic, nieważne
-Jak zacząłeś to już skończ
-Ale to dotyczy Pawła
-Yhym –kiwnęłam głowa
-Dlaczego on się rozstał z Emilka?
-Dziewczyna była milutka, jak się okazało dlatego, że jest z kimś znanym, za plecami spotykała się z innym ale udawała wielka miłość w stosunku do mojego brata. Emilia była koleżanką mojej Kasi podobno ich rodzice się znają i one dzięki temu. Nieważne. No ale przechodząc do sedna Kasiora nie wytrzymała widząc jak ona oszukuje Pawła i powiedziała mu. Oczywiście nie odbyło się bez sztucznego płaczu itp. Ale wiesz jaki Paweł – on czegoś takiego nie wybaczy.
-Aha –tyle powiedział Piotrek ciągle wpatrując się w drogę. –A może Paweł i Kaśka coś razem?
-Haha czy ja wiem? Utrzymują kontakt tyle to wiem, ale jak bardzo zażyły to już Zator się nie chwalił. Także dbaj o swoją karierę bo póki jesteś w dobrej formie to z Tobą będę –wyszczerzyłam się, a Piotrek spojrzał na mnie spod byka
-Żartujesz sobie?
-Nieeee –dalej się śmiałam. Nagle zaczął zjeżdżać na pobocze. –Co się stało?!
-Nic –uśmiechnął się szyderczo i wpił się w moje usta, penetrował swoim językiem namiętnie, przygryzając mój. Bawiło mnie jego zachowanie, kiedy oddawałam mu leniwe pocałunki. Po chwili oderwaliśmy się od siebie w celu złapania powietrza.
-Dalej masz zamiar być ze mną ze względu na znane nazwisko? –uśmiechnął się
-Hmm moje nazwisko też jest coraz popularniejsze –Paulina Zatorska to brzmi dumnie!
-Paulina Nowakowska brzmi o wiele lepiej
-A może Zatorska – Nowakowska? –zrobiłam minę myśliciela. Piotrek tylko kiwnął głową. Jednak nie, to byłoby zbyt długo przy podpisywaniu… -Kotek ruszaj bo kiedy dojedziemy już jest  16.18 –spojrzałam na zegarek. Po 30 minutach byliśmy na miejscu.
I znowu wielkie przywitanie, mama Piotrka wyszła przed dom, żeby nas uściskać. Okazało się, że dzień wcześniej przyleciała ze Stanów siostra Piotrka – Alicja. Nie miałam okazji jej jeszcze poznać. Piotrek kiedyś opowiadał mi o niej. Wiem tylko że jest rok młodsza od niego, i że wyleciała na studia do USA o profilu związanym z agencją reklamową. Podczas studi była prymuską,  co zaowocowało wieloma kontaktami. Dzięki którym znalazła tam staż. Właśnie przyleciała na niecałe 2tygodnie. Dziewczyna od początku nie była przyjaźnie do mnie nastawiona. Zeskanowała mnie od góry do dołu i podeszła do Piotrka witając się z nim, mnie zupełnie omijając. Czułam się stojąc obok niej jak wielka ciężarówka. Ona wysoka, szczupła, ciemna blondynka, ładna twarz. A ja niska, z wielkim brzuchem…
Państwo Nowakowscy zaprosili nas do środka. Poszłam z Piotrkiem do jego pokoju zanieść rzeczy. Mieliśmy wracać następnego dnia wieczorem. Gdy mieliśmy schodzić do jadalni Ala mnie zawołała do pokoju. Grzecznie się uśmiechnęłam i poszłam za nią a Piotrkowi poleciłam żeby poszedł pomóc mamie. Alicja siadła na obracanym fotelu i kręciła się wkoło, ja usiadłam na brzegu łóżka.
-W którym jesteś miesiącu? –zapytała bez ogródek
-W 7
-Kochasz mojego brata?
-Bardzo
-A ile się znacie? –ponownie zapytała czułam się jak na jakimś przesłuchaniu
-W sierpniu minie rok – jej oczy o mało nie wyskoczyły z orbita nadzieje ze ci sie spod
-Po 11 miesiącach znajomości jesteś w 7 miesiącu ciąży?! –wręcz krzyknęła
-Chyba odpowiednio wyraźnie powiedziałam, nie muszę ci powtarzać. Kocham Piotrka a on mnie. –starałam się być ciągle spokojna
-Dumna jesteś z siebie?
-O co Ci chodzi? –zapytałam zdezorientowana
-Nie udawaj głupiej! Wskoczyłaś Piotrkowi do łóżka, ciąża, dzieci, ślub. Umiesz się ustawić w życiu. Ale szkoda mi mojego brata bo takie jak ty nie potrafią kochać, zranisz go, zostawisz, znajdziesz sobie innego a jemu zepsujesz życie. –czułam jak do moich oczu zaczynają napływać łzy
-Nic o mnie nie wiesz! Nie masz prawa mnie oceniać! –wybiegłam z jej pokoju i uciekłam do Piotrkowego trzaskając drzwiami.
_____________________________________________________________________________
Rozdział miałam dodać w piątek ale ze dziś taka wyjatkowa data to więc macie wcześniej :* Mam ogromną nadzieje ze wam się spodoba :) ♥

czwartek, 6 grudnia 2012

27.


Ubrałam sukienkę sweterkową,  ponieważ pogoda dzisiaj nie rozpieszczała. Do tego proste, czarne baleriny. Wśród tych trzech wielkoludów byłam niczym krasnoludek, chociaż Paweł na ich tle również wydawał się mały. Spakowałam kilka rzeczy do torby. Mieliśmy wracać w niedzielę wieczorem. Czekaliśmy na ekipę remontową, która miała nam poprawić troszkę sypialnie + łazienkę. Postanowiliśmy, że najlepiej jak wykonają prace podczas naszej nieobecności. Grzesiu Kosok miał czuwać nad naszym domem. Przed 9 byłam gotowa do wyjścia. Bartek z Pawłem przypominali wraki człowieka… Sami do takiego stanu się doprowadzili ale po raz pięćdziesiąty słyszałam że to wszystko za zdrowie dzieci. Skoro tak, to nie miałam zamiaru wchodzić w dyskusję z nimi. Bartka twarz i zachowanie wyrażało zespół A.B.C.D.C.
-Co ty tam gadasz?
-Bartuś tobie dziś dokucza „absolutny brak chęci do czegokolwiek” –wyszczerzyłam się do niego
-Yhym, zgadzam się
-Chłopaki wsiadajcie, zapinajcie pasy i komu w drogę temu… yyy jakoś tam było dalej –wpadł w zakłopotanie Piotrek
-Kochanie temu CZAS –pocałowałam go delikatnie
Jechaliśmy już ponad godzinę, chłopaki w tyle zasnęli. Włączyłam radio i poszukałam płyt w schowku. Znalazłam płytę Dżemu, natychmiast ja odpaliłam w odtwarzaczu Wehikuł czasu i zaczęłam śpiewać coraz głośniej, Piotrek dołączył do mnie. Tych śpiochów z tyłu nic nie ruszyło.
„Tylko nocą do klubu "Puls"
Jam Session do rana - tam królował blues
To już minęło, ten klimat, ten luz…”
-Kochanie, tęsknisz za tamtym życiem? -ściszając muzykę zapytał Piotrek
-Jakim? –zapytałam zdziwiona
-No właśnie za imprezami, klubami, tym klimatem, luzem … -zaczął wyliczać ale mu przerwałam
-Piotruś ja dzięki tobie oderwałam się od tamtego życia. Ty mnie uratowałeś mogłabym powiedzieć. Dziękuję Ci za to –przesunęłam się na lewo i cmoknęłam go w policzek
-Ej wy tam z przodu! Zostawcie sobie atrakcje na wieczór ale ja z Bartkiem chcemy żyć a nie będziecie się podczas jazdy obściskiwać –przebudził się Zati. Nic nie odpowiedzieliśmy mu, Piotrek tylko zerknął w lusterko i uśmiechnął się. Po pół godzinie Piotrek zatrzymał się na stacji, zatankował samochód a ja weszłam do sklepu po jakiś sok a dla niego kubek kawy. Korzystając z okazji skorzystałam również z ubikacji. Poprawiłam sobie makijaż i włosy aż ktoś nagle zgasił światło i wszedł łapiąc mnie za rękę i wciągając do kabiny zaczęłam krzyczeć ale przytrzymał mi usta. Wyczułam po zapachu perfum ze to Piotrek zaczęłam go okładać po plecach ale na nic się to zdało bo przyparł mnie do ściany i zaczął całować a ja nie przeciwstawiałam się. Ciągle całując przesuwał rękę po wewnętrznej stronie moich ud… Nie wiem jakby się zakończyła ta nasza chwila słabości? Jednak w pewnej chwili ktoś zapukał do drzwi
-Paulina jesteś tutaj? –zapytał głos przypominający barwą Bartka.
Natychmiast się oderwaliśmy od siebie
-Yyy tak, już wychodzę. Idź do samochodu, zaraz wracam. –odpowiedziałam
-Ok., a nie wiesz gdzie Piotrek? Zati go szukał ale nigdzie nie mógł znaleźć
-Pewnie gdzieś w sklepie, prosiłam go żeby wodę kupił
-Aha, ok.  To ja idę do auta –powiedział Bartek i wyszedł.
-A mogło być tak pięknie –powiedział wyraźnie zawiedziony Piotrek
-Kochanie, jak to Paweł powiedział atrakcje mamy sobie zostawić na wieczór –pocałowałam go jeszcze raz i puściłam oczko a do jego oczu z powrotem wróciły ogniki.
Wróciliśmy do samochodu. Piotrek sączył kawę i niósł wodę a ja sok. Dwa rozdartki siedzieli już i śmiali się na nasz widok.
-Mogliście powiedzieć, że chcecie pobyć sami to bym wam nie przeszkadzał –wyszczerzył się Bartek
-Nie wiem o czym mówisz –odpowiedziałam
-Siostrzyczko nie udawaj –z bananem na twarzy  wtrącił się Paweł
-Taa w ogóle nie było widać jak razem wychodzicie z damskiej ubikacji –ledwo przez śmiech wycedził słowa Kurek
-Bartek a dostałeś kiedyś w zęby!? –nie wytrzymałam już
-Ok. ok. już nic nie mówię –powiedział wyraźnie zasmucony mój szwagier
-Noo chłopcy buzia na kłodkę bo stąd na przystanek autobusowy macie daleko –tym razem odezwał się rozbawiony Piotrek. Paweł strzelił facepalm’a i burknął, że idzie dalej spać. Bartek poszedł w jego ślady i po kilku minutach znowu była cisza z tyłu. Została nam jeszcze godzina jazdy o ile warunki będą dostateczne. Ja nadal męczyłam płytę Dżemu. Piotrek znowu ściszył
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Co?
-Ściszyłeś muzykę –wyszczerzyłam się
-Bo chce pogadać
-Teraz? Tutaj?
-Yhym, spokojnie tylko zapytać o coś chciałem
-To mów szybko bo się denerwuję
-Jak myślisz nie powinniśmy zmienić samochodu? –spojrzałam na niego wymownym wzrokiem
-A po co?
-Słońce jak to po co? Urodzą się bliźniaki, trzeba będzie dać z tyłu dwa foteliki. A jeśli gdzieś pojedziemy to i wózek i inne potrzebne rzeczy
-Piotrek twój Infiniti fx 45 jest doskonałym autem rodzinnym. Naprawdę nie ma potrzeby zmieniać. Do bagażnika wpakujesz wózek i inne akcesoria które będą potrzebne. A co do fotelików popatrz teraz jada z nami dwaj duzi chłopcy i się mieszczą to takie kruszynki bez problemu też.
-Na pewno?
-Tak z pewnością.  Ja myślę, że mój drogi narzeczony mógłbyś mi sprawić prezent i kupić jakiś mały samochodzik –wyszczerzyłam się
-A po co tobie? –spojrzał na mnie
-Nie patrz na mnie tylko na drogę! Kocie ale przydałoby mi się jakieś auto. Jak ty będziesz na treningu, na wyjeździe lub będziesz miał jakieś załatwienia to ja czym mam się poruszać? Będę za każdym razem taksówkę zamawiała lub dzwoniła po znajomych jakbym sama nie potrafiła jeździć?
-Hmm jak poprosisz to pomyślimy –uśmiechnął się szeroko
-Kochanie proszę –zrobiłam Shrek’owe oczy i ciągle patrzyłam na niego. On tylko się roześmiał
-Nie tak wyobrażałem sobie twoje proszenie –westchnął
-To ja nie wiem jak ty chcesz –oburzyłam się
-Kicia pokaże ci jak ale nie teraz –znowu zalotnie się uśmiechnął i złapał za moje udo.
-Piotrek zajmij się drogą –ściągnęłam jego rękę.
Obudziłam chłopaków, ponieważ byliśmy już kilka kilometrów od mojego domu w Sochaczewie. Właściwie teraz mój dom jest w Rzeszowie, wszędzie tam gdzie jest Piotrek. Lecz ten w Sochaczewie jest moim rodzinnym. Paweł z Bartkiem ogarnęli się.
-Ej a wiecie że jedziemy nieprzepisowo? –powiedział Paweł. Piotrek zmierzył go pytająco w lusterku
-Jak to? –odezwał się Bartek
-No właśnie?! Prędkość jest w porządku. –wtrącił się jeszcze Piotrek
-A ile nas jedzie?
-No ja, ty, Piotrek, Paulina wychodzi mi 4 osoby –sprytnie policzył Kuraś
-Bartek! A dzieciaki młodej to co?! –wyszczerzył się Zator
-A idźże! Nigdy więcej nigdzie z wami nie jadę! –powiedziałam
-Kochanie ze mną też nie będziesz jeździła? –odezwał się Piotrek
-Zastanowię się –starałam się być poważna ale po kilku sekundach wybuchnęłam śmiechem.
Do domu dojechaliśmy już w milczeniu. Zbierało się na burzę. Niebo było granatowe, a co jakiś czas było słychać grzmoty. Mama przywitała nas przed domem
-Cześć mamuś! –rzuciłam się jej na szyję
-Witaj Kochana, jak się czujesz? Dobrze z dziećmi? –zasypała mnie lawiną pytań
-Dzień dobry –powiedzieli równo Piotrek, Paweł i Bartek
-Cześć chłopcy, wchodźcie do domu obiad już czeka. Zati z Kurkiem zaczęli rozmyślać o talerzu z rosołem. W sumie im się nie dziwię po tak spędzonej nocy i pochłonięciu takiej ilości procentów. Przywitałam się w domu z Dominiką i Maciusiem. Ten maluch rósł z dnia na dzień! Widziałam go raptem 1,5 tygodnia temu a wydawał mi się już tyle większy.
-Bartuś i jak tam mecz? –sztucznie się uśmiechnęła Domii nie dając się pocałować przez swojego męża
-A super, wygraliśmy…- zatkało go
-Wygraliśmy 3-2! Nawet nie wiesz jacy jesteśmy zmęczeni –dokończył Paweł
-Tak. Mogliście więcej pić! –ja z Piotrkiem spojrzeliśmy na te dwie sieroty dając znak ze nie pisnęliśmy słowa nt. zakrapianej imprezy
-Wszystko wiem! Weszłam wczoraj na skype i pojawiła się Dagmara to zadzwoniłam z ciekawości do niej jak mecz bo do Ciebie idioto dodzwonić się nie mogłam! I na niezłego osła wyszłam jak się dowiedziałam ze pojechałeś do mojej siostry!
-Kochanie ale ja naprawdę nic nie wiedziałem. Winiar zadzwonił, że gramy mecz w Rzeszowie, prawda Paweł? –bronił się Bartek
-Córcia no nie gniewaj się, wiesz jaki Michał i jego pomysły. –roześmiała się nasza mama
-No właśnie. A poza tym nie zawsze jest okazja do świętowania narodzin bliźniaków dwujajowych –wyszczerzył się a ja równo z Piotrkiem krzyknęłam
-Bartek!
-Ups, przepraszam…
-Że co?! –tym razem mama z Dominiką krzyknęły
-Miała być niespodzianka –wycedziłam przez zęby patrząc na Bartka
-Dzieci jak ja się cieszę -płakała mama i nas przytulała
-Paulina jak mogłaś mi nic nie powiedzieć!? Czyli dowiaduję się ostatnia? –Domii strzeliła focha jednak po chwili mnie przytuliła gratulując
-Dobrze, dzieci siadajcie. Już rosół przynoszę –dwaj imprezowicze zacierali ręce na myśl rosołku. Poszłam z mamą do kuchni, żeby jej pomóc. Obiad zjedliśmy w miłej atmosferze. Za oknem rozszalała się burza. Maciuś był senny Dominika z Bartkiem poszli go usypać. Paweł też poszedł się położyć. Zawsze był wolny pokój, który tak jakby był przeznaczony dla Pawła. Mimo że jest naszym bratem z jednego ojca, jego matkę widziałam kilka razy w życiu to  nasza mama bardzo go lubiła i traktowała wręcz jak swojego syna. Ja z Piotrkiem również poszliśmy do mojego pokoju. Wróciły wspomnienia, jak po raz pierwszy przyprowadziłam go do domu, było to po IO i właściwie od tej pory jesteśmy razem. Mój pokój  nic się nie zmienił, wszystko zostało na swoim miejscu tak jak dawniej. Poleżeliśmy trochę. Burza minęła, więc skorzystaliśmy z czystego powietrza i poszliśmy na spacer. Spotkałam moją koleżankę –Kaśkę. Pogadałyśmy chwilę. Później weszliśmy na chwilę do pobliskiej kawiarni ja zamówiłam gorącą czekoladę i 3 mufinki – apetyt na słodkie mi dopisywał, Piotrek wziął dla siebie lody z bitą śmietaną. Czułam się coraz bardziej jak wielka kangurzyca. Po drodze wstąpiliśmy do centrum handlowego chciałam kupić dla siebie w Empiku nowy numer Voyage. Przypadkiem natchnęliśmy się na samego Andreę Anastasiego! Akurat w ten weekend odbywała się promocja jego nowej książki pt. „Polska – moja druga Ojczyzna.”. porozmawialiśmy  z nim chwilę. Podarował nam książkę ze specjalną dedykacją. Przypomniał Piotrkowi, że ma się stawić we wtorek w Spale do 12, obiecałam, że dopilnuję choć Piotrek próbował wyegzekwować jeszcze dzień wolnego ale nic z tego.
Gdy wracaliśmy zaczynało się ściemniać, mama, Dominika i Paweł zdążyli zadzwonić 10x kiedy wrócimy. Przysiedliśmy na chwilę w parku i patrzyliśmy w niebo. W górze widać było setki gwiazd i kilka samolotów pasażerskich u których migały lampki. Wróciliśmy spacerkiem do domu. Okazało się, że przyjechał tata, który się stęsknił za swoimi dziećmi i wnukiem. Urządziliśmy w ogrodzie małego grilla. Porozmawialiśmy trochę i wszyscy zaczęli zbierać się do swoich pokoi. Wzięłam rzeczy do przebrania i wskoczyłam do wanny. Po pół godzinie wróciłam do pokoju gdzie czekał już Piotrek –w międzyczasie wziął szybki prysznic. Wysuszyłam włosy ręcznikiem, rozczesałam i położyłam się obok Pita, który uchylił kołdrę dając do zrozumienia, że mam się kłaść obok niego. Zaczął się przybliżać swoją głową do mojej szyi, ramion, policzek, dekoltu… nie miałam ochoty na nocne igraszki i obróciłam się  plecami do niego. Złapał mnie za biodra i przysunął do siebie obejmując swoją wielką ręką i znowu zaczął całować włosy, ramiona itd.
-Piotrek idę spać do Pawła!
-Kotek ale dlaczego?
-Bo czy ty nie możesz spokojnie leżeć? –ponownie się odsunęłam przejmując całą kołdrę i szczelnie się nią opatulając. Zostawiliśmy uchylone okno, które owszem dawało świeże, letnie powietrze ale i chłód –zapowiadał się kolejny deszczowy dzień .
-Obiecałaś atrakcje na wieczór –powiedział z akcentem na wieczór
-Ale będzie to przesunięte na po porodzie
-Co?
-Czy ty myślisz ze mi sprawia przyjemność chodzenie cały dzień z tak ciężkim brzuchem przed sobą? Wieczór jestem zmęczona i najchętniej chcę iść spać! Jeśli masz potrzeby seksualne to proszę idź sobie poszukaj innej które je spełni ale później nie wracaj już do mnie. Sam doprowadziłeś mnie do takiego stanu w jakim jestem, i nie wiem czy to nie było za szybko!
Piotrek bez słowa zaczął wstawać…
_____________________________________________________________________________
Oto mój prezent dla was na Mikołjki ;* Jeśli ci się spokodobało to zostaw po sobie jakis ślad ;)