piątek, 25 stycznia 2013

36.


-Piotrek! Wstawaj!
-Kotek co się stało? Daj mi jeszcze 5minutek, później zjem śniadanie –mamrotał
-Piotrusiu mój kochany nie przyrządzę Ci żadnego śniadania bo nie jestem w stanie! Ubieraj się i do szpitala jedziemy
-Gdzie? Do szpitala? A co ci się stało?! –wydarł z łóżka jak poparzony
-A jaki mamy dzisiaj dzień?
-Nie wiem –biegał po domu w celu znalezienia ciuchów
-Tak więc mamy 4 październik i dzieciaki chyba chcą zobaczyć tatusia… -i znowu ten okropny ból w krzyżu
-To już dziś!?
-Nie, wczoraj! Weź torbę jest w szafie.
Po 20 minutach byliśmy już w szpitalu.

Piątek, 4 październik, godzina 8.50
Skurcze nadeszły mnie od krzyża.. po wizycie w szpitalu zostaję odesłana do domu, bo KTG nie wykazuje zupełnie nic.. nie ważne, że ja się zwijam z bólu ważny jest zapis maszyny…
Piotrek każe mi leżeć, w sumie nic innego nie mam zamiaru robić. Ciągle pyta jak się czuję, czy mi coś przynieść a ja mam już dość tych pytań! Boli mnie jak cholera ale mamy czekać!  Piotrek dał znać chyba wszystkim że to już się zaczęło, w sumie czy zaczęło? Lekarze twierdzą, że nie. Zostaje zasypana tysiącami rozmów i smsów i sztucznie się uśmiecham, że wszystko jest ok! Każdy mi mówił, że będę miała lekki poród, bo mam szerokie bioderka..ale widać każdy się mylił..

Sobota, 5 październik, godzina 1.05
Leżąc na łóżku zwijałam się z bólu.. w dalszym ciągu miałam skurcze, ale nie od brzucha tylko od krzyża.. ponoć najgorsze.. ja śmiało mogę powiedzieć, że są straszne, jak by ktoś w plecy wbijał setki noży! Piotrek nie spał, tylko leżał obok mnie. Nic nie mówił tylko był. Aż do momentu gdy palnął
-Kotek a wiesz, że ludzkie ciało może wytrzymać do 45 jednostek w skali bólu. A przy porodzie kobieta odczuwa 57 jednostek w skali bólu! Można to porównać do łamania 20 kości w tym samym czasie.
-Piotrek zaraz cie zabije! Tzn. nie zrobię tego bo nie mam siły! –rozpłakałam się z bezsilności
-Kochanie nie płacz, damy radę
-A ty to najbardziej się nacierpisz –syczałam nie mówiłam, on mnie objął
-Wiem, że nie czuje tego bólu bo nie mogę, ale jestem przy Tobie –ucałował mnie w czoło, mimo takiego na pozór zwykłego całusa, czułam się bezpieczniej
-Boję się –szepnęłam, Piotrek kreślił koła na moim wielgachnym brzuchu. –Będziesz tam ze mną?
-No jasne! –delikatnie mnie pocałował

Godzina 6.34
Obudziłam się i rozejrzałam w około, zadałam sobie pytanie ‘czy ja nie mogę moczu utrzymać?’! to jednak były wody płodowe… To już zaczęło się na dobre! Po pół godzinie byłam w szpitalu. Od paru miesięcy wiedziałam, że chcę w nim rodzić, podobał mi się jest odnowiony i nie czuć smrodu szpitala jak się w nim przebywa, to Szpital Wojewódzki Nr 2 im. Św. Jadwigi Królowej w Rzeszowie. Trafiłam na Izbę Przyjęć położna podłączyła mnie do KTG. Skurcze nachodziły mnie, co 20, 10minut i były nie do zniesienia.. Po paru godzinach przywieźli na salę dziewczynę, która przy mnie urodziła piękną dziewczynkę, a ja dalej leżałam i się męczyłam.

Godzina 11.25
Po badaniu ginekologicznym lekarze stwierdzają silne skurcze, postanawiają podłączyć mi oksytocynę w celu zaostrzenia i przyśpieszenia skurczy, a zarazem akcji porodowej. Zostaje założony mi wenflon na prawą dłoń i podłączona strzykawka z tym świństwem. Co jakiś czas wpada pielęgniarka, która kontroluje podawaną mi oksytocynę. Ja za każdym razem zwijam się z bólu zaciskając dłoń Piotrka. Skurcze stają się coraz silniejsze i częstsze. Leżę w dalszym ciągu na sali porodowej na niewygodnym stworzonym do rodzenia łóżku. Piotrek jest cały czas ze mną gdyby nie on to chyba bym się całkowicie załamała, to on był moją największą podporą w tym horrorze. Zostaje mi zadane pytanie czy chcę rodzić na sali zwykłej czy komercyjnej, bo już chcą mnie przenosić.. Od początku chcieliśmy salę rodzinną, ponieważ Piotrek chciał być ze mną przy porodzie i przeciąć pępowinę. Zostajemy przeniesieni na drugą salę komercyjną (różnią się tylko tym, że w jednej jest prysznic a w drugiej wanna) po przeniesieniu dostaję pozwolenie na wzięcie ciepłej kąpieli, leżę w wannie 15 minut czując delikatne ukojenie, po wyjściu niestety są takie same bóle. Jestem badana, co pół godziny, ale postępu porodu nie widać. Spaceruję po korytarzu, bo to mi zalecają lekarze. Cały dzień przelatuje minuta po minucie sekunda po sekundzie słyszę ten cholerny zegar tykający nad moją głową.  Czuję moje  dzieci jak uciekają z jednej strony na drugą nie wiem co się dokładnie z nim dzieje? Ale jedno jest pewne zaczynam już wariować od bólu.

Godzina 16.40
Lekarze ciągle wchodzą i wychodzą, badają mnie już setny raz co sprawia okropny ból. Położna mnie informuje,  że jeśli do 20 nie urodzę to będę miała cesarkę. Nie chciałam cesarskiego cięcia, nie chciałam być zasypiana, nie chciałam być cięta! Nie chciałam przeżywać tego co Dominika, która przez dwa tygodnie ledwo się ruszała…

Godzina 17.35
Między skurczami zaczęłam odczuwać skurcze parte, szybko przyszykowali łóżko i kazali przeć. Samo parcie odczułam jako ulgę że mogę w końcu coś robić. Po 30 minutach intensywnego parcia, zdecydowali o nacięciu, zrobili to w skurczu wiec nic nie czułam. W czasie parcia ściskałam ile miałam sił dłoń Piotrka i mamrotałam pod nosem jak go nienawidzę za to do czego mnie doprowadził! Gdy kilka sekund mogłam odsapnąć cała spocona, mokra opadłam głową na poduszkę
-Piotrek nigdy więcej dzieci –ledwo słyszalnie powiedziałam
-Jesteś dzielna, już niedługo –cmoknął mnie w głowę
Po kilku mocnych, głośnych, bolesnych parciach o 18.14 urodził się Michałek a 4 minuty później czyli o 18.18 jego siostrzyczka Oliwcia!
Od 18.14 – 18.18  à JESTEM NAJSZCZĘŚLIWSZĄ OSOBĄ NA ŚWIECIE!
Piotrek dumny tata przecinał pępowinę. A ja dziwnie się poczułam… jakbyś ktoś odciął cząstkę mnie…  nagle opadł mój wielki brzuch, oczywiście nie całkowicie ale dziwnie się czułam. Położyli dzieci na moich piersiach i brzuchu. Oliwka miała dość długie ciemne włoski, Michaś znacznie mniej. Oboje byli cali brudni, i głośno krzyczeli wymachując rączkami. Zmierzyli, zważyli dzieci i tak:
Michał Piotr Nowakowski, ur. 5.10.2013, g. 18.14, ważył 3089 gram, mierzył aż (!) 63cm!
Oliwia Paulina Nowakowska, ur. 5.10.2013, g. 18.18, ważyła 2624 gramy, mierzyła 52cm.
Moje dzieci zabrały pielęgniarki by je umyć, ubrać, zbadać. A ja musiałam pozostać na tej okropnej sali przez 2 godziny. Piotrek został przy mnie i ciągle się wpatrywał z tym swoim uśmiechem.
-Nie patrz tak na mnie
-Dlaczego?
-Bo nie wyglądam korzystnie jestem spocona, brudna… –delikatnie podniosłam kąciki ust
-Jesteś piękna!
-Ale mnie kłamiesz –mówiłam zachrypniętym głosem
-Dziękuję Ci Kochanie –ucałował moją dłoń
-Za co?
-Za nasze dzieci, za to cierpienie, za życie… –uśmiechnęłam się nikle na te słowa. Byłam przeszczęśliwa mimo okropnego bólu, które trwało około 36 godzin! Pomimo zmęczenia byłam silna na myśl o dzieciaczkach.
-Piotruś, ja się zdrzemnę chwilę także nie gniewaj się –cichutko powiedziałam
-Jasne, ja zadzwonię do rodziców bo tam z pewnością umierają z nerwów.
Piotrek wyszedł a ja próbowałam zasnąć, jednak gdy zamykałam oczy to ciągle widziałam te dwa Skarby, wtedy nie odczuwałam już żadnego bólu. Łapałam się na tym, że uśmiecham się na ich widok. Dobrze, że mam Piotrka obok siebie. Że nie jest na jakimś wyjeździe, nie wiem jak bym sobie poradziła sama? Wiem, że wiele kobiet daje rade to i ja musiałabym podołać.
-Pani Zatorska wstajemy! –jakaś rozwrzeszczana kobieta stanęła nade mną
-Yyy no już, pali się czy co? –ja chyba byłam nieświadoma tego co mówię?
-Nie pali, ale pańskie dzieci chcą jeść
-No właśnie kiedy mogę je zobaczyć? W ogóle można się umyć?
-Pomalutku, wszystko się da – pozwolono mi się umyć, Piotrek mi pomógł,  ubrałam się w koszulę odpowiednią do łatwiejszego karmienia i zostałam przewieziona na salę. Leżała tam już dziewczyna, która przy mnie urodziła dziewczynkę. Sala dość przyjemna, mała max na 3 łóżka, pomalowana na żółty kolor, rolety w oknach, jak na obecne standardy całkiem ok.  Piotrek nadal był ze mną, dochodziła 21.30 pielęgniarka chciała go wyrzucić, ale uprosił żeby zostać jeszcze chwilę.  Po kilku minutach jakaś inna młoda pielęgniarka przywiozła szpitalne łóżeczko z NASZYMI SKARBAMI <klik>. Maluchy grzecznie spały, ale musiały zostać obudzone i coś zjeść. Pielęgniarka położyła moją córkę obok mnie na łóżku i przyłożyła jej główkę do piersi. Nie wyobrażacie sobie jakie to uczucie! Coś wspaniałego! Przez głowę przelatywało mi tysiące myśli, w ogóle jak to się dzieje, że zaraz po porodzie w piersiach powstaje mleko?! Po Oliwce była kolej Michała. Piotrek siedział i się przypatrywał właściwie nie mrugając oczami.
-Przepraszam, może chce pan córkę na ręce? –zapytała pielęgniarka, on nic nie odpowiedział tylko dalej się wpatrywał
-Piotruś! Hello! Chcesz Oliwię na ręce? –uśmiechnęłam się a ręką delikatnie głaskałam Misia po główce, który łapczywie wziął się za jedzenie.
-No jasne! –wyrwał się z transu
-Proszę –pielęgniarka dała mu córkę na ręce a on tylko patrzył i się uśmiechał, no jakby był nie z tego światu, ale to chyba emocje wzięły nad nim górę.
Po zjedzeniu maluchy zostało zabrane na salę gdzie leżały dzieci. Piotrek po 22 pojechał do domu, chociaż nie chciał ale nie było szans, żeby został. Bo co miał przesiedzieć na krześle? Ale i tak by się nie zgodziły pielęgniarki. On też dużo dzisiaj przeszedł w końcu nie codziennie zostaje się ojcem.
-Przyjadę jutro rano –delikatnie musnął moje usta
-Nie musi być rano, wyśpij się
-Wiesz, że bez ciebie nie będę mógł zasnąć –szepnął mi do ucha
-Kocham cię
-Ja ciebie też
-Jedź powoli
Jak dojechał napisał mi smsa „Jestem w domu, tylko pusto bez WAS :*”. Nic nie odpisałam, sama po chwili zasnęłam. Za dużo dzisiaj się działo. Około 3 w nocy znowu ta młoda pielęgniarka przywiozła dzieci do karmienia. Po 8 Piotrek był już w szpitalu. Przywiózł mi świeże pieczywo, sok i wodę. Mojej współlokatorce z sali oczywiście taki sam zestaw śniadaniowy. Ledwo około południa wyrzuciłam go żeby pojechał na rehabilitację tej ręki. Po południu przyjechali moi rodzice i Piotrka, żeby zobaczyć wnuki. Kolejne 3 dni minęły podobnie. Miałam już wyjść ze szpitala ale Malutka „dostała” żółtaczkę. Tak więc kolejne 3-4 dni muszę tutaj spędzić.
Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa! Mam cudownego chłopaka, ojca moich dzieci. Wspaniałe, zdrowe dzieci! Czego chcieć więcej?
A co by było gdybym nie pojechała dopingować biało – czerwonych na IO?
Znalazłam go,
Ten dzień szczęście mi dał.
Znalazłem ją,
Mój los właśnie tak chciał…
- The Pupils

Ps. Wow! Jestem bardzo zaskoczona ilością waszych komentarzy pod poprzednimi rozdziałami. Nie spodziewałam się aż takiej ilości czytelniczek moich wypocin! :) Nawet nie wiecie ile siły mi dałyście aby dalej dla Was pisać! Byłabym wdzięczna, aby każda z Was nadal tak ochoczo się ujawniała bez mojej prośby :)  DZIĘKUJE BARDZO WAM

28 komentarzy:

  1. no w koncu urodzila :) rozdzial super! :_)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witamy Michał i Oliwię Nowakowskich na swiecie;) Świetny rozdział i jak to dobrze,ze maluszki już się urodziły;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej po prostu bomba *.*
    Świetnie piszesz uwielbiam twój blog ..
    Czekam na następny rozdział .
    pozdrawiam Sylwia .

    OdpowiedzUsuń
  4. hej rozdział bardzo piękny :*
    świetnie piszesz mam nadzieje że będzie więcej takich rozdziałów
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. jejciuu, w końcu ! nie mogłam się doczekac, aż Paula urodzi :)) świetny rozdział jak zawsze : * pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. <33333333333333333
    :DDD Genialny rozdział, wreszcie się urodzily, superrrr, witajcie michas i oliwko
    To jest fascynujace, DZIĘKUJE :)
    Pozdrawiam ;***


    PS: Dlaczego wybralas takie imona? Widzie ze przyszly siatkarz sie urodził, no bo przy takim wzrosce i tacie :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Superrr :D Hehe dzieci duże po tatusiu :*/ K.W.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział supper, czekam na kolejenee :D:D

    OdpowiedzUsuń
  9. jejciuuu, jak słodko *-*
    rozdział świetny, czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  10. cudny , pisz dalej :)
    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział . Pisz dalej : ) Podoba mi się twój styl pisania .. Zapraszam do mnie : ) http://gdy-marzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. masz talent, uwielbiam to opowiadanie i mam nadzieję że będzie trwało jak najdłużej ;) /Kamila^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Pisz, pisz bo dobrze Ci idzie ;D. Fajny rodział czekam na następny ^^. Weny życzę ;3 ;D Aśś ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. nienawidzę dzieci, ale rozdział fajny:) czekam na następny;)

    OdpowiedzUsuń
  15. w końcu przyszły na świat :) już nie mogłam się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ojeejciu , ale super ;) Tak świetnie opisujesz wszystkie sceny , że aż chce się czytać :) Chciałabym żeby to była moja lektura!
    Pozdrawiam Meegi :*

    OdpowiedzUsuń
  17. aaaa jestem szczęśliwa dzięki tobie. te emocje niech z maluchami będzie wszystko dobrze

    Olka

    OdpowiedzUsuń
  18. jak
    sie ciesze ze w wkocu urodzila jestem ciekakwa jakie losy w
    wychowywaniu beda czekaly na Pauline i Piotrka. ; ) czeeekam na kolejny
    rozdzial. ; * i prosze cie nie koncz z ta opowiescia tak szybko bo
    naparwde jest ciekawa i fajnie sie czyta. ; *

    OdpowiedzUsuń
  19. Wspaniały rozdział :D po prostu uwielbiam Twojego bloga *.* <3333333
    Pozdrawiam Klaudia ;))

    OdpowiedzUsuń
  20. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award!
    Więcej na moim blogu.
    http://jak-czarowac-i-nie-zwariowac.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny rozdział :) Jak go czytałam to mordka sama się uśmiechała. Zapraszam także do siebie: http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/

    Pozdrawiam, no_proncess :*

    OdpowiedzUsuń
  22. W końcu urodziła! Imiona średnio mi się podobają, bo znam takie osoby i to debile, ale to nieważne :D
    Czekam na więcej!
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny rozdział! ;p
    Zapraszam http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. Hej, zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
    po więcej szczegółów zapraszam do siebie:
    http://moja-mala-milosc.blogspot.com/2013/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  25. Hej, zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
    po więcej szczegółów zapraszam do siebie: http://beenoughopowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń