Dzień
minął nam dość szybko. Chłopaki mieli jeszcze odprawę przedmeczową i lekki
trening. Później odpoczynek i wyjazd do
hali na mecz, która była oddalona o około 30km od hotelu.
O
18 miał się odbyć mecz. Dominika ubrała Maćka w koszulkę z numerem „6” w której
występuje jego utalentowany tatuś Bartosz. Sama tez miała identyczną. Ja jednak
wybrałam luźną tunikę i legginsy ponieważ w koszulce wyglądałam jak kangurzyca.
Zamówiliśmy taksówkę i 20 min przed spotkaniem byliśmy już w hali. Zajęliśmy
miejsca VIP-owskie bo takie tez wykupione mieliśmy. Za nami lub obok siedziały
dziewczyny i żony z dziećmi naszych ‘orzełków’. I wybiła 18 rozległ się dźwięk
gwizdka spotkanie rozpoczęte. Emocje
wielkie jak zwykle podczas meczu z Włochami, pierwsza partia wygrana do 22,
krótka przerwa zmiana stron i niestety przegraliśmy na przewagi do 27. Polscy kibice zaczęli
coraz głośniej dopingować, trzeci set wygraliśmy do 16 i tym podcięliśmy
skrzydła Italii, ponieważ w czwartej odsłonie to my dyktowaliśmy warunki. Całe
spotkanie wygrane 3-1! Włoscy kibice płaczą. A polscy? Skandują nazwiska
naszych wojowników. Chłopaki podziękowali fanom za doping autografami i pozami
do zdjęć. Później podeszli do swoich bliskich, do mnie oczywiście Piotrek
rzuciłam mu się w objęcia
-Gratuluję
Skarbie –powiedziałam
-Dziękuję
bardzo, ale to dopiero początek
-Małymi
kroczkami dojdziecie do celu – uśmiechnął się do mnie
-No
tak, tak. A gdzie ty masz koszulkę z moim, tfu naszym nazwiskiem? – zalotnie
się uśmiechnął
-Kocie
po pierwsze nawet mi się nie oświadczyłeś to jakim naszym nazwiskiem? A po
drugie niestety rozmiar za małą mam, w niej mój brzuch wygląda jak wasza
Mikasa! – posmutniałam
-I
tak cie kocham z takim brzuszkiem! – pocałował mnie w policzek i pobiegł w
stronę szatni.
Hala
opustoszała, mama z Dominiką i małym zabrała się z Dagmarą i Oliwierem
samochodem a ja z Pawłem załatwiłam żebyśmy wrócili autokarem z siatkarzami.
Atmosfera jaka tam panowała nie do
opisania. Ile ci chłopcy energii mają w sobie, DJ Winiar i Zibi zapodali muzykę
z boombox’a i prawie cały autobus śpiewał. Zator zabawiał się z kolegami a ja
mimo hałasu zasypiałam w objęciach mojego mężczyzny. Po powrocie do hotelu
Piotrek zaniósł mnie do pokoju, ponieważ zasnęłam podczas drogi powrotnej.
Obudziłam się o 5 rano w ubraniu w którym byłam na meczu i w makijażu, tylko
buty mi ściągnął. Wzięłam prysznic, przebrałam się i z powrotem położyłam się
na łóżku. Dochodziła 6 wszyscy jeszcze spali. A moje dzieciaczki były bardzo
niespokojne bo wierciły się niemiłosiernie!
O
7.30 było śniadanie, chłopcy odbyli później swój rytuał (czyli taktyka, mocne i
słabe strony zawodników) przed
spotkaniem z kolejnym przeciwnikiem równie silnym – mistrzami olimpijskimi
Rosjanami. Ja z mamą, Maciusiem i rodzeństwem pozwiedzałam troszkę Paryża.
Dzisiejszy mecz miał odbyć się o wcześniejszej porze bo już o 15. Udaliśmy się
na hale, siedliśmy na wyznaczonych dla nas miejscach i czekaliśmy na pierwszy
serw. Denerwowałam się bardzo tym spotkaniem, ale równie mocno wierzyłam w
naszych chłopaków. Nikt nie spodziewał się że pójdzie nam tak łatwo. Mecz
wygrany 3-0! I to w jakim stylu! Do 19, 22 i 16. Rosjanie zostali rozbici.
Michajłow czy Muserski nawet nie istnieli w tym spotkaniu. Najlepiej punktujący
oczywiście z naszej drużyny –Zbigniew Bartman! 20 zdobytych punktów. Polacy
wygrali swoją grupę. W półfinale zmierzą się z Brazylią, która od kilku lat jest
mocna i zawsze czuć przed nią respekt mimo że niejednokrotnie ją ogrywaliśmy.
Druga parą półfinałową zostały Włochy – Francja.
Nasi
siatkarze po zaciętym meczu wygrali 3-2! Ach jaka radość na hali! Jesteśmy w
finale! Staniemy przed szansa obrony złota LŚ 2012! Czekaliśmy na wynik
drugiego spotkania. Ostatecznie wygrali Francuzi 3-1. My już powoli
zapominaliśmy o wygranej nad Canarinhos i skupialiśmy się nad następnym
przeciwnikiem. Francja wcale nie należała do słabych przeciwników, zaszła
bardzo daleko w dodatku grała w swoim kraju. Ale nasi kibice wszędzie pojadą za
swoją drużyną i dzielnie przygłuszali dopingiem fanów ‘Trójkolorowych’.
Obie
szóstki znajdowały się już na boisku nasz podstawowy skład to: Nowakowski,
Winiarski, Kurek, Bartman, Żygadło, Możdżonek oraz niezawodny Igła. Pierwszy
set walka punkt za punkt, jednak wygrywają
Francuzi do 23, druga odsłona nasze zwycięstwo z problemami do 22, trzeci set
również dla nas na przewagi do 28 i wszyscy polscy kibice wołają ‘ostatni’ z
nadzieją o bliskim końcu meczu w czwartym secie prowadzimy 18-9! I nagle Bartek
upada na boisko po nieudanym ataku. Sala zamarła na moment, Dominice stanęły
łzy w oczach, mi również serce waliło jak szalone ale nie mogłam jej pokazać że
się denerwuje! Bartek zwijał się z bólu. Za niego na boisko wchodzi Kubiak.
Niestety tracimy kolejne punkty już jest 19-17… i wchodzi Bartek na boisko
lekarze zrobili co mogli z jego kostką a ten się uparł że jest okej i prosi
trenera o zgodę na wejście. Serwowanie przejmuje niezniszczalny Kurek w końcu
nie ma mocnego na Polaka! 1 as serwisowy drugi serw nieodebrany przez libero
przeciwnej drużyny. I w górze piłka setowa dająca nam złoty medal cala hala
stoi i liczy raz, dwa, trzy! Atak Nowakowskiego i koniec meczu! Szał na
trybunach, na boisku polski zespół cieszy się, tańczy, skacze! Błysk fleszy i
po raz drugi z rzędu są złoci! Jako że miałam karteczkę na szyi VIP-owska
wbiegłam również i ja na boisko pogratulować chłopakom, Dominika z małym razem
ze mną. Bartek bierze synka na ręce i biega z nim po boisku ciesząc się, nie
czuje w tej euforii bólu kostki. Po około pół godzinie następuje dekoracja. 3
miejsce Brazylijczycy, 2 Francuzi a zwycięzcy POLACY!
Wiele
pięknych chwil przeżyłam podczas tych 4 meczy. W hotelu część siatkarzy jest
masowana i powracana do normalnego funkcjonowania, część świętuje z najbliższymi.
Wylot miał być następnego dnia o 11. Po wspólnej, uroczystej kolacji Andrea
podziękował chłopakom za trud i wysiłek wkładany w każdy trening, w każdy mecz,
w każdą akcję.
Około
godziny 19.30 Piotrek wszedł do mnie do pokoju z prośbą o spotkanie. O 20 miałam czekać na niego przy recepcji.
Zgodziłam się bez zastanowienia. Piter już czekał na mnie z czerwoną różą w
ręce, był elegancko ubrany w czarne spodnie i białą koszulę.
-Piotruś
a czemu ty się tak wystroiłeś? – zapytałam, jednak nie uzyskałam odpowiedzi
tylko wziął moją dłoń w swoją wielką i wyszliśmy w milczeniu. Pomyślałam sobie ‘czy
on mnie na jakąś kolacje bierze? Przecież jedliśmy w hotelu’. Ja byłam ubrana w
luźną sukienkę w której obecnie było mi najwygodniej i płaskie sandały a włosy
miałam spięte w koczka. Szliśmy tak alejkami przytulając się do siebie co jakiś
czas, trzymając za ręce i śmiejąc się. Aż doszliśmy do celu jakim była Wieża
Eiffla. Wyjechaliśmy windą do góry. Widok był wspaniały, lampy oświetlające
wieżę dawały przepiękny blask w około! Stałam i podziwiałam przytulając się do
Piotrka, aż ten nagle odsunął się dwa kroki, widać było zdenerwowanie w jego
zachowaniu. Uklęknął na jedno kolano, poszperał w kieszeni i wyciągnął czerwone
serduszko otworzył i
-
Paulinka wiem, że najpierw powinien być ślub a później dzieci ale w naszym
przypadku będzie odwrotnie. Kocham Cię i pragnę spędzić resztę życia z kimś
takim jak ty. Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia gdy cie ujrzałem
podczas IO w Londynie, początki były burzliwe ale teraz oboje dojrzeliśmy. Zmieniło
się moje życie dzięki tobie, kocham być przy tobie, przytulać cie, całować i
nawet kłócić a później przepraszać. Obiecuję być dobrym mężem i ojcem naszej
gromadki dzieci. Czy zostaniesz moją żoną? –skończył swój monolog a mi łzy
płynęły po policzkach
-TAK
– powiedziałam tylko tyle a on wziął mnie na ręce i tak namiętnie ale na
początku niepewnie pocałował. Założył mi pierścionek na serdecznym palcu prawej
ręki. Przytuliłam się mocno do niego i nie chciałam z tych objęć nigdzie się
ruszać.
Oczami
Zibiego
Łał!
Wygraliśmy drugi raz z rzędu Ligę Światową! Na trybunach dopingowała mnie
kobieta którą kocham. Wieczorem po meczu finałowym postanowiłem zabrać Asię na
wieżę Eiffla, bo jak mógłbym być we Francji i nie odwiedzić tego miejsca z
kobietą na której mi zależy?
Umówiłem
się z Asia o 21 w parku. Po czym udaliśmy się spacerkiem na wieżę. Wybraliśmy
schody zamiast windy, mimo zmęczenia turniejem nie czułem nic. Podążaliśmy te
schody ciągle żartując. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się właściwie to ja
zatrzymałem moją blond piękność, złapałem ją za rękę i zacząłem przemowę jaka
jest mi bliska, jak mi na niej zależy, ona patrzyła mi tylko w oczy widziała że
to co mówię jest szczere aż w pewnym momencie mi przerwała i pocałowała
delikatnie. Oderwała się od moich ust i popatrzyła niepewnie w moje oczy
-Kocham
Cie –powiedziałem
-Ja
ciebie tez! Dawno ci to chciałam powiedzieć ale nie wiedziałam kiedy i jak.
Patrzyliśmy
tak sobie w oczy trzymając się za ręce i ponownie zatopiłem swoje usta w jej
słodkich…
Schodząc
z tej magicznej wieży spotkaliśmy Piotrka i Paulinę. W sumie nie byłem
zaskoczony że też tutaj są w końcu to piękne miejsce i grzechem byłoby go nie
odwiedzić będąc w pobliżu. Jednak w blasku lamp dostrzegłem widniejący i
pięknie świecący pierścionek na Pauli palcu!
-Zaręczyliście
się?! –krzyknąłem jakbym miał ADHD
-Zibi
dzieci mi wystraszysz – uśmiechnęła się Paulina i pocałowała Piotrka w policzek
-Gratuluję w takim razie!
-A
dziękuję bardzo Zbysiu- powiedziała a ja ją tylko przytuliłem. Asia również
pogratulowała Piotrkowi i Pauli.
Wracaliśmy
do hotelu w 4 bardzo szczęśliwi, żartowaliśmy czy ślub będzie połączony ze
chrzcinami, jakim Piotrek będzie ojcem i jak wyobrażam go sobie za 10lat. Było
śmiesznie, uśmiech nie schodził z naszych twarzy.
Czy
ten dzień mógł być piękniejszy? Zdobycie złotego medalu i serca pięknej
dziewczyny?
Narzeczeństwo
udało się do swojego pokoju, bo maluchy nie dawały spokoju mamuśce. Chyba zrobiły
sobie imprezkę w brzuchu Małej.
-Asia,
ja Tobie tez się oświadczę kiedyś i też będziemy mieli gromadkę dzieci obiecuję
ci to!
-Dobrze
, głuptasie ty mój –pocałowała mnie. –Ale jeszcze nie teraz Kochanie – i
przytuliła się do mnie.